Wiersze Artura Łysia
X X X
Owoce leśne kwitną w moich kieszeniach
W dłoniach mech mięciutki
I konwalie te wykwintnie bielą pachnące
A w oczach jabłoń z gruszą
Pląsają taniec życia
X X X
Czasem jak drobny deszcz smutek rosi z Twoich oczu
Jest to takie… takie całkiem wilgotne uczucie
Wtedy błogosławiona jest gąbka pod ręką
Miękka i ciepła
Po prostu gąbczasty uśmiech w który wsiąka cały żal
X X X
Miasto wśród gwiazd
Miliardem brylantowych okruchów obsypane
To pył
Zaledwie ustami wszechświata ucałowany
Patrzy szybami okien w mrok gesty jak lawa
Przez blask wyśmiany
Pragnie wpłynąć w rzekę istnienia
By zmyć z siebie cząstkę śmiertelności
I choć przez kilka chwil zakosztować wolności
X X X
Na krańcach miasta widziano jak uciekał
Wieczór cichy taki skromny i bezdomny pusty cień
Nad zatoką sennych ulic
Do wieżowców zmrok się tuli
Nie ma chwili do stracenia
Póki w noc się nie przemieni
Jeszcze w okna pozagląda
Jeszcze chmury poprzegania
Ludziom w oczach umrze
X X X
Gdy ze wszystkich stron płynie Światło
A deszcz małymi młoteczkami kropel kuje wilgotną muzykę na plecach
Wtedy wiem że tuż obok mnie wiosna rozkopuje ziemię
Małymi korzonkami i z wdzięcznością przyjmuje
Każde życzliwe słowo
Artur Łyś
Na zdjęciu Mariusza Kiryły Artur Łyś we wnętrzu swej nałęczowskiej herbaciarni, po której pozostały już tylko ciepłe wspomnienia bywalców
Artur, dziękuję jeszcze za pokazanie Nałęczowa!
Pozdrawiam i do zobaczenia,
Kuba
Łuna
łuna jak oko
zawisła
nad zmierzchem rozgrzanego miasta
obrazy i słowa
płyną rwącą rzeką
za dużo, ciągle za dużo