W skansenie naszym nie jest źle…

Przez większość historii państwa, teoretycznie polskiego, czyli 1000 lat, dominacja Kościoła katolickiego sprowadzała Polskę do roli skansenu Europy. Unia Polski i Litwy była w dużej mierze wynikiem nacisku papieży, dążących do rozszerzenia wpływów katolicyzmu na wschód Europy, gdyż Cerkiew prawosławna poczynała już na tamtych terenach naciskać na swój zachód.

Na zasadzie porozumienia możnych (cywilnych i kościelnych) państwo polsko-litewskie stało się największym – w miarę jednolicie zarządzanym – obszarem ówczesnej Europy. Wbrew powtarzanej wciąż legendzie, niewiele ludów, które weszły w skład nowego kraju, nie zostało jeszcze ochrzczonych. Na włościach litewskich część mieszkańców wyznawała już prawosławie, natomiast przybysze-koloniści z Czech byli w zasadzie „wolnymi chrześcijanami”, nie związanymi ani z katolicyzmem ani z prawosławiem, ale wierzącymi.

Wpływ Kościoła katolickiego poprzez lokalne elity zmuszał ludzi do przyjęcia rzymskiej wersji wiary, a większość z nich do niewolnictwa, zwanego pańszczyzną, co trwało ok. 400 lat.

Zamiast czerpać z unii korzyści i rozwijać ogromny kraj, dążono do utopii politycznej i gospodarczej, co skończyło się ogromnym osłabieniem Rzeczypospolitej w XVII wieku. Kiedy na teren Polski wkroczyły wojska szwedzkie, prócz rabunku i zniszczeń niosły one ze sobą także reformację, co dla wielu chłopów znaczyło wyzwolenie z poddaństwa. Reformacja zagrażała jednak pozycji Kościoła katolickiego, toteż z ambon krzyczano do ludu, by bronił chrześcijaństwa (jakby luteranie i kalwini nie byli chrześcijanami) i walczył z innowiercami. Najbardziej ucierpieli wówczas Żydzi, dostarczający obu walczącym stronom tzw. furażu, czyli zaopatrzenia w żywność ludzi i koni, broni czy odzieży. Ich „innowierstwo” stało się pretekstem do mordów i przejmowania transportów z furażem przez gorliwych katolików. Grabieni i wyrzynani Żydzi prosili o pomoc nawet Turków! Od tego momentu i zlekceważenia (w imię interesów magnaterii kresowej) problemu kozackiego rozpoczął się upadek Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.

W dobie upadku ten, kto może, szuka protektorów. Część możnych i hierarchów kościelnych szukała oparcia w Austrii, część dogadywała się z luterańskimi Prusami a wielu z rosnącą potęgą Cesarstwa Rosyjskiego. Pomiędzy 1772 a 1795 rokiem Rzeczypospolita straciła niepodległość, właściwie na własne życzenie. Był to efekt polityki rodów magnackich i Kościoła, które przechodząc na obcą stronę gwarantowały sobie, przynajmniej na jakiś okres czasu, prawa do dalszego niewolenia poddanych.

O ile Prusacy i Austriacy niespecjalnie naruszali status quo Kościoła rzymskiego, widząc w nim sojusznika zaborczej władzy, to na terenie Imperium Rosyjskiego Cerkiew prawosławna z kolei zaczęła przejmować część społeczeństwa, co m.in. doprowadziło do nieudanych powstań, prowokowanych przez agenturę brytyjską. Z tego też okresu, szczególnie na wschodnich – przejętych przez Petersburg i Wiedeń – kresach dawnej Rzeczypospolitej utrwaliło się mało pochlebne określenie: „kołtun polski”. Początek dały mu głównie mieszkanki wsi, nosząc włosy brudne, splątane i wręcz sfilcowane, głównie na skutek ciężkich warunków życia. Jeszcze po zakończeniu II wojny i przesunięciu granic na zachód, wiele z kobiet, w większości analfabetek, nie pozwalało ściąć takiego kołtuna, twierdząc, iż przyniesie to im chorobę albo wręcz śmierć. (Cdn.)

P.S.: Zbieżność tytułu z songiem Jacka Kaczmarskiego jest, oczywiście, najzupełniej przypadkowa…

Edward L. Soroka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*