W nurcie działalności plastycznej i nie tylko (10)

Wszystko przemawia za tym, że sporo czasu jeszcze upłynie, nim miasto nauczy się jako tako bronić przed ambicjami „zakompleksionych”, pyszałkowatych, popegeerowskich ignorantów, wprowadzanych na stanowiska przez kumpelskich nieuków. Ale czy nie doświadczamy tegoż w skali makro, obserwując istny humbug kadrowy na wszystkich szczeblach władzy?

Dzięki środowiskowemu „wejściu smoka”, czyli Wrocławskim, kwartalnik na kilka numerów został uratowany. Ku absolutnej obojętności władz kulturalnych miasta Wrocławscy utrzymywali pismo własnym sumptem. W ten sposób kwartalnik po 66 numerach  wydanych w znacznej części pod naszym, SEKA-owskim (1), nadzorem przetrwał do numeru 79. O programie pisma, jego merytorycznej działalności i kształcie decydował już Bohdan Wrocławski z synami Januszem (przejął funkcję redaktora naczelnego) i Filipem. W zasadzie redakcja uszanowała zarówno kształt pisma, jak i autorów z nim współpracujących. Nie mniej zdecydowano o  znamiennym, diametralnie przeciwnym orientacji dyrektora elbląskiego Departamentu uprofilowaniu pisma na szerszy obszar oddziaływania, zatem i środowisk autorskich.

„Po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw – pisał naczelny w  66. numerze kwartalnika – doszliśmy do wniosku, że dalsze prezentowanie, wydawanie pisma tylko w opłotkach elbląskich już się przeżyło, że trzeba pokazać to, co jest u nas znacznie dalej i szerzej, że trzeba konfrontować dorobek twórczy i kulturalny środowisk elbląskich w innej formule terytorialnej.

Od tego numeru sięgamy do związanego z nami historycznie Gdańska i do związanego z nami administracyjnie województwa warmińsko-mazurskiego. Redakcja pisma pozostaje nadal w Elblągu, ale od dziś będziemy mieli swoich przedstawicieli w innych miastach…”.

 Janusz Wrocławski, Poza elbląskie opłotki – TygiEL nr 1/66/ 2012

Dodam, że bezpośrednie wsparcie dla pisma w środowisku elbląskim znalazł  B. Wrocławski u, przez pewien czas współredagującej pismo, Izabeli Piskorek. Jeszcze raz podkreślę, że było to idea, nie tyle korygująca program pisma, które od początku na miarę możliwości usiłowało współpracować z ludźmi i środowiskami różnych obszarów kraju, ile argument, przecinający zamysły „uprowincjonalnienia” pisma przez tzw. Dyrektora  Departamentu.  Przykro mi wówczas było nie dlatego,  iż już beze mnie odbywała się ceremonia przeprofilowywania pisma, jak i że podjęte wówczas prace programowe władz miejskich, mające przekształcić Elbląg jako ośrodek kultury – odbywały się poza środowiskiem ludzi kultury.

Rozpacz ogarniała, iż nie znajduję wśród zaprzyjaźnionych działaczy kultury takich, którzy chcieliby i potrafiliby walczyć o ocalenie pisma, czy o przetrwanie SEKA. Sam też nie potrafiłem skutecznie przeciwstawiać się ani w większości niedonoszonym projektom środowiskowych mędrków, ani krzesać już jakiejkolwiek woli czynu, angażowania się, czy toczyć sporów o kształt pisma, które przecież nie było już moje czy nasze… Zapewne miała wpływ na to dołująca sytuacja prywatna i osobista (śmierć żony, dynamiczny rozwój własnej choroby).

Kwartalnik przetrwał do r. 2015, kiedy to wydano ostatni –  78/79 numer pisma. Do końca współpracowali z nim w Elblągu – poza mną – jeszcze m.in. Z. Tomasz Szmurło, ks. Stefan Ewerdtowski, Izabela Piskorek, Mieczysław Lenckowski, Jerzy Wcisła, Jarosław Denisiuk…

Trudu i ofiarności Wrocławskich w kontynuowaniu pisma, tak przecież ważnego dla rozwoju życia kulturalnego miasta, nie dostrzegły władze miasta – w tym zresztą czasie doszło do pamiętnego – i dodajmy – udanego referendum w sprawie odwołania Rady Miejskiej i Zarządu Miasta. Nie włączałem się w ruch temu towarzyszący, wiedziałem bowiem, że w aktualnej konstelacji, tzn. w warunkach pchania się do możliwych żłobów setek dziobów, nienasyconych ze szczytnym hasłem Prezesa „Teraz, kurwa, my!”, tylko jakiś idiotyczny humbug urzeczywistnić się może.

Bohdan Wrocławski podał pomocną dłoń i kwartalnikowi i  osobiście mnie. Wyszedł z koncepcją zrealizowania wystawy moich prac w ośrodkach znaczących, ale od Elbląga oddalonych. Skorzystał z grona swych przyjaciół i z udziałem Janusza spowodował dwukrotną prezentację ok. 40 moich prac w zestawie o tytule Z pogranicza aluzji i struktury. Wystawy się odbyły – najpierw w Domu Literatów w Warszawie (wernisaż w marcu 2013 r.), następnie w maju w Bibliotece Wojewódzkiej w Kielcach. O prezentacji warszawskiej pisała A. Ziętarska w piśmie Świat Elit, marzec/kwiecień 2013.

Jeszcze w tym roku dzięki pośrednictwu Elżbiety Wiśniewskiej z Torunia zaliczyłem kolejną prezentację malarstwa – tym razem na podłożu papierowym. Wystawa odbyła się w Gdańskiej Bibliotece na Suchaninie u pani dyr. Zadory. Ostatnią z wystaw indywidualnych była wystawa w Galerii EL w r. 2017. Wystawiłem w niej prace nowe o kameralnym formacie, zrealizowane już po r. 2015 pod hasłem zaczerpniętym z Leśmiana, tzn. „zmajstrowane” jakby na przedłużeniu uogólnień, sformułowanych w ostatniej części  Spadania, czyli książce pt. Pobojowisko. Hasło to brzmiało: A w dłoniach nadmiar istnienia, a w oczach okruchy nocy – tzn. NADMIAR ISTNIENIA. Ilustracją mu towarzyszącą był tak właśnie zatytułowany obraz z tej, liczącej ok. 35 obrazów serii, przedstawiający ułomek postaci błazna, wtopionego w bezmiar, w różnorodną obfitość nie dających się określić i zdefiniować form, kształtów, rzeczy. Właśnie surrealne, czy symboliczne sedno obrazu stanowi przelewanie się przez bezwolne dłonie błazna strumienia tychże form, płynących znikąd do nikąd. Miewam sny, miewam rozbłyski jaźni – zdaje mi się, że niesprzeczne z zasadami najbliższej mi dialektyki i w ogóle scjentyzmu – iż niepotrzebnie gardzimy wariackim widzeniem świata. Życie bowiem jest niczym innym jak – o czym świadczy choćby bulgot, dochodzący z telewizora – „Snem wariata śnionym nieprzytomnie”.

Dodam, że obrazy cyklu Nadmiar istnienia w grudniu 2019 wylądowały w zbiorach Muzeum. Dodam jeszcze i to, że miłym dla mnie zdarzeniem było zaproszenie skierowane do mnie w r. 2019 przez dyrektora ABB Zakładu Linii Produktowej Turbin – Daniela Lewandowskiego na prezentację odnalezionego, poddanego konserwacji i udostępnionego mojego obrazu o tytule „Wizja Elbląga”, wykonanego na zlecenie Zamechu w 1975 r.

Ryszard Tomczyk

Fot.: Lech L. Przychodzki

Przypisy:

 (1) SEKA – Stowarzyszenie Elbląski Klub Autorów, przez lata wydawca Kwartalnika Elbląskiego TygiEL oraz książek ludzi z pismem i miastem związanych

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*