W czymś jesteśmy najlepsi – umiemy ukraść… drogę!

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Budowana w ślimaczym tempie autostrada A4, podobnie jak inne, nie ma wiele szczęścia, ale za to wielu wykonawców. Odcinek pomiędzy Wierzchosławicami a Krzyżem „tworzyła” hiszpańska firma Dragados, czyli jej polska filia i polscy podwykonawcy.

Ponad rok temu Dragados uzgodnił ze starostwem w Tarnowie warunki korzystania z drogi powiatowej w Gosławicach, jako dojazdówki na budowę A4. Ponieważ liczono się ze zdewastowaniem nawierzchni, firma wpłaciła do starościańskiej kasy 1,1 mln złotych jako rodzaj kaucji.

Dyr. Powiatowego Zarządu Dróg, Leszek Łątka, jest zdania, iż firma z Hiszpanii nie miała żadnych przeszkód w korzystaniu z drogi powiatowej, musiała tylko umożliwić rolnikom dojazd do ich pól, co wykonać się dało. Dragados miał dokończyć prace przy A4 do 1. maja, ale opóźnienie prac przesunęło termin zdania odcinka dojazdu Rudka – Ostrów na 1. października br. I to nie byłoby niczym dziwnym, raczej normą polskiej rzeczywistości, gdyby nie fakt, iż zamiast zjechać na autostradę, maszyny hiszpańskich drogowców zaczęły… zrywać nawierzchnię drogi dojazdowej i używać jej jako podkładu kończonego odcinka A4.

Mieczysław Kras, starosta tarnowski: „Jak żyję czegoś takiego nie widziałem. Droga została ukradziona”.

Wspomniany wcześniej Leszek Łątka: „Zdążyliśmy ich powstrzymać w momencie, gdy asfalt zniknął doszczętnie z 700 metrów drogi, a podbudowa z jednego pasa półkilometrowego odcinka”. Interweniowała policja, rozbiórkę wstrzymano. I tak wywieziono już około 2,5 ton kruszywa z odcinka Rudka-Ostrów.

Interweniujący w Dragadosie starosta Kras miał usłyszeć: „Możecie skarżyć nas po sądach, ale my mamy dobrych prawników; będzie się to ciągnąć latami, a i tak nic nie wywalczycie!”.

W poniedziałek starostwo i przedstawiciele Hiszpanów zasiedli do rozmów w obecności przedstawicieli Głównej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, którzy sprawę postawili jasno: nie przejmą od Dragadosa odcinka A4 do czasu odbudowy drogi powiatowej w Gosławicach. Przetarg na odbudowę zniszczonej dojazdówki odbył się na szczęście wcześniej, aczkolwiek przewidywane koszta naprawy wzrosły teraz z 800 tys. do ok. 3 mln złotych. Zgodnie z przepisami w odbiorze uczestniczy starosta, który musi podpisać rozliczenie naprawy dróg dojazdowych, będących w jego gestii. Trudno przypuszczać, by Mieczysław Kras złożył swój podpis w obliczu kradzieży 700 m gosławickiej drogi.

Firma przyznała się do „błędu” i ma go naprawić, aczkolwiek w jej interpretacji zaistniała sytuacja powstała na skutek różnego rozumienia przez strony warunków umowy korzystania z drogi powiatowej”. Ot, kłania się nadal marksowska dialektyka…

Stan pełnej używalności odcinka Rudka – Ostrów ma być przywrócony do soboty.

Można jedynie domniemywać, iż Dragados uznał wpłatę kaucji za zniszczenia odcinka drogi powiatowej, z jakiego korzystał, jako jego wykup. Przy tej interpretacji opłaciło się potraktować materiał zdzierany z kilkuset metrów koło Gosławic jako podsypkę pod kończony odcinek autostrady, bo nie trzeba było już nikomu za nią płacić i transportować z daleka.

Czy hiszpańscy bossowie Dragadosa są zadowoleni z szefów swojej wschodniej filii? Przekonali się przecież, że Polak potrafi! A bajkową opowieść o tych, co ukradli księżyc, na pewno na czas jakiś przyćmi legenda o drogowcach, którzy ukradli drogę.

 

L. T.

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*