Uniwersalne bezprawie

Historie, które przeczytajcie poniżej, wydarzyły się naprawdę; jak widać są na tyle uniwersalne, że pojawić się mogą wszędzie. Na całym świecie istnieje coś takiego jak zawiść – ale też i zwyczajna zazdrość,  jaka czasami prowadzi do tragedii. Jest  też nowy, anglojęzyczny termin, którego ja przynajmniej wcześniej nie znałem, to jest stalking. Cóż to za historia? Stalking to nic innego jak uporczywe, długotrwałe,  bardzo inwazyjne zakłócanie spokoju drugiej osoby. Stalking może być powodowany chęcią finansową, to znaczy poprzez długotrwałe nękanie stalker będzie chciał osiągnąć korzyści majątkowe. Stalkerem może być nastolatek bądź nastolatka, kiedy w szkole dochodzi do wyboru słabszego, nad którym większość się pastwi, a dziś sytuacja ta przechodzi wyżej na portale społecznościowe, gdzie osoba nadal jest wyśmiewana i zaszczuta,  zaś cały ten proces zaczyna być formą społecznej i zabawy. Stalkerami mogą być i mężczyźni i kobiety, w sposób urojony zakochani, gdzie wszelkie sytuacje, związane z tym jednostronnym uczuciem wiążą się z głębokimi emocjami i często przemocą.

Dwie historie, które przedstawię poniżej, nie kończą się dobrze – ale jak widać, są różne sposoby na wychodzenie  z takich opresji. Bożena Wołowicz jest emerytowaną nauczycielką. Posiadając dwie nieruchomości i ziemię w niewielkiej miejscowości Żdżary niedaleko Dębicy, jeden dom postanowiła sprzedać. Nieruchomością zainteresowała się zamożna rodzina państwa Kościuszków. Matka – lekarz dermatolog oraz dwoje dorastających dzieci nigdzie nie pracujących – (w listopadzie 2018 roku Małgorzata Kościuszko (córka) uzyskała tytuł magistra prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, jej brat Andrzej studiował techniki dentystyczne). Kobieta nie wiedziała o przeszłości swoich nowych sąsiadów. Przyjechali oni z innego środowiska, któremu również zatruwali życie. Nie skończyło się tylko na kłótniach, rodzina ta atakowała swojego krewnego – krakowskiego restauratora, któremu zatruwa życie, gdy przestaje im pomagać finansowo.

Rodzina napada i próbuje udusić w biały dzień Andrzeja Lisa – a po wizycie policji kłamie, że to on ich napadł. Są jednak świadkowie i najbardziej agresywny syn lekarki na kilka miesięcy trafia do zakładu psychiatrycznego. Nie ma sprawy i nie ma wyroku, bo w chwili zdarzenia wszyscy napastnicy byli niepoczytalni. Rodzina Kościuszków wie, że nikt niczego nie może im zrobić. W miejscowości, do której się wprowadza, wszyscy mieszkańcy Żdżar stają się wrogami; wszyscy muszą uważać na  agresję rodziny „inteligentów”. Posesja stalkerów z każdej strony ma monitoring, obejścia strzegą psy, a ludzie ci zachowują się jak w czasie zagłady zombie – wszędzie wietrzą spisek! Dramat Bożeny Wołowicz, byłej właścicielki domu, który sprzedała rodzinie lekarskiej, rozpoczął się w roku 2014. Wtedy sąsiedzi oskarżyli ją pierwszy raz o… napad. Emerytka według nich miała targnąć się na trzyosobową rodzinę. Z nagrań wynikało, że to oni napadli starszą kobietę, ale to już nie miało znaczenia. Sąsiedzi zgotowali emerytce piekło. Głośnia muzyka, oczywiście tylko do ciszy nocnej, sygnały dźwiękowe, strzelanie środkami pirotechnicznymi w nią samą i samochód, złośliwe zaśmiecanie posesji odpadami, wyzwiska w środku nocy: „Ty k…wo”, „Wstawaj, k…wo”. Elewacja jej domu wielokrotnie była zanieczyszczana. Niepracujące rodzeństwo przemieszczało się za jej pojazdem, wszędzie i wciąż nagrywając. Potrafili zajechać drogę i wywlec ją z samochodu krzycząc, iż to „zatrzymanie obywatelskie”. To było ich jedyne zajęcie. W lutym 2013 roku oskarżyli emerytkę w środku nocy o otrucie psa i utopienie szczurów w kanalizacji. Andrzej, syn lekarki, uruchomił w Internecie kanał, gdzie publikuje nagrania z monitoringu i filmy pokazujące, w jaki sposób dręczy swoją sąsiadkę. Na ogrodzeniu wywiesili dwie siatki z ludzkim kałem. Powiedzieli, że to jest ich ogrodzenie i mogą sobie wieszać, co im się podoba. Patostreemy cieszyły się wielką popularnością wśród zboczonych, poszukujących sensacji internautów. Rodzina Kościuszków w 2019 roku usłyszała za swoje zachowanie wyrok. Małgorzata K. została skazana na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Ma także ośmioletni zakaz kontaktowania się z ofiarą. Matka i syn usłyszeli wyroki 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i siedem lat  zakazu kontaktowania. Mają też zapłacić swojej ofierze po kilka tysięcy złotych nawiązki. To oczywiście niewiele zmieniło. Emerytowana właścicielka domu dzięki zachowaniu sąsiadów po prostu została pozbawiona swojej własności. Patowa sytuacja, bo sąd nie może nakazać stalkerom przeprowadzki nawet przy zakazie zbliżania się. Zachodziła obawa, że tego domu nikt nie kupi, nie wynajmie, nie odpocznie w ogródku, bo za płotem ma szaleńców. (Cdn.)

Roman Boryczko,

październik 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*