STALIN, HITLER, TRUMP…

Droga w bezkres nowego rozdania światowego, jak widzimy gołym okiem, jest dla elit sprawujących władzę w północnoatlantyckich satrapiach demokratycznych czymś bardzo kuszącym, a przede wszystkim naglącym, ponieważ ich zapóźniony i materialistyczny czas usuwa im grunt pod nogami w wyniku daleko zaawansowanej erozji.

Czas nieubłaganie biegnie tylko do przodu. Poza tym uwodzący mit nieznanej ziemi, której nie dotknęła ludzka stopa, jest dla nich bardzo kuszący, jak w hollywoodzkiej propagandzie. Nie tylko młodzież ulega wizjom, kreowanym przez produkty medialne przyszłych możliwości rozwojowych, ale także zdegenerowane elity. Również kierowanie się własnym interesem, wydawałoby się realistyczne, jest także fantastyczne, wywierając chorobliwy wpływ na nowe, acz urojone możliwości.

Atoli rewolucyjne zmiany po roku 1945 nie tylko w Europie Wschodniej, ale także wśród Atlantów po obu stronach oceanu, oferowały wyzwolenie człowieka w postaci odrzucenia ciężarów życia i odsunięcia wszelkiej myśli o wyższym przeznaczeniu człowieka. Rewolucyjne zmiany musiały doprowadzić do prymitywizmu – skrajnego spłycenia ludzkiego życia.

Radykalna rewolucja seksualna u Atlantów nie zrodziła się przypadkiem. Seksualna mitologia Freuda, ideologia Engelsa i Marksa wytworzyły powszechne aporie, których opętańcza ciasnota umysłowa wywarła zabójczy wpływ na ludność północnoatlantyckich satrapii demokratycznych.

W tej sytuacji niemożliwością jest zanegowanie poglądu, że zachowanie rządzących satrapiami demokratycznymi jest wynikiem ich przekonania, iż w obecnej sytuacji nie mają już nic do stracenia. Zamordystyczne tendencje destrukcyjne nie bez przyczyny wspięły się na wyżyny władzy. Australia, Nowa Zelandia, Wyspy Brytyjskie – to wielkie obozy koncentracyjne. Niemcy w obecnej sytuacji pseudopandemii walczą z reżimem w sposób najlepiej zorganizowany. Koleje rozwoju polityki wewnętrznej miały swoje odbicie w zupełnej jałowości działań politycznych na arenie międzynarodowej. Następstwem rewolucji seksualnej w satrapiach demokratycznych było niesłychane zdziczenie moralne.

Właśnie w tym kontekście należy patrzeć na rządy Trampka. Kto pragnął z nim rokować, był już pokonany. Trump, mając takiego klienta, mnoży natychmiast swoje żądania, stwarzając tym samym na świecie nowy konflikt. Prezydent USA zawsze zaognia sytuację, prowadząc niewybredne ataki na swych oponentów, zawsze atakując, aby uniemożliwić przeciwnikowi możliwość inicjatywy. Sam unika poprzez atak pozycji obronnej, w której czuje się bardzo niekomfortowo. Niespożyta jest jego energia do ryzyka, co stawia świat przed hekatombą. Już zawiesił ją nad nami. Wystarczy przykład Afganistanu czy Syrii.

Trump działa jak Adolf Hitler czy Józef Stalin. Hitler napisał w Mein Kampf, że mając do czynienia z narodem, który stracił charakter, a takim jest każdy naród dobrowolnie ulegający, można liczyć na to, że poszczególne akty ucisku nie będą dla niego wystarczającym powodem, aby znów chwycić za broń. Karłowaty naród będzie znosił swoje nieszczęście w milczeniu i cierpliwie. W satrapiach demokratycznych ilustruje to najlepiej Covid-19.

Technika działania Trumpa, podobnie jak kanclerza i wodza, Adolfa Hitlera oraz genseka Józefa Stalina stanowi jego własny styl działania, oparty na jego metodach, które są jego wynalazkiem. Ponieważ kiedyś już się sprawdziły w jego życiu, Trump powiela je na innej niwie. Tylko on może je rozwijać, stosować, ale nikt inny.

Cechami osobistymi Trumpa są elastyczność jak guma do żucia, chytrość, zawsze czujna gotowość, mediumiczna zdolność współpracy z siłami tworzącymi problemy i ich objaśnianie. Jego osobistą cechą jest również stalowa wola, kamienny upór, bezwzględność, siła woli. Rozpala Trumpa tak bardzo mu potrzebne poczucie wyższości, przeświadczenie o swej olbrzymiej potędze. Oponentów postrzega jako karłów, a przegranych jako frajerów.

Idee demokratyczne w niczym nie przeszkadzają naukom o rasach. Wielkość jest czystym humanizmem, stanowiąc jednocześnie uzasadnienie do zawładnięcia światem, modelowania go na swój własny strój, aby tylko obronić uprzywilejowane stanowisko białej rasy.

Atoli w tej sytuacji, jaką wytworzył Trump, istnieje realna możliwość zaistnienia totalnej próżni w postaci zupełnego nihilizmu i wszechwładnej anarchii. Wracamy do wstępu. Anarchia jest niczym innym jak drogą w bezkres, uwodzącym mitem nieznanej ziemi, jakiej nie dotknęła ludzka stopa, a tym samym ową mityczną możliwością przyszłego, nieograniczonego rozwoju. Obłęd.

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*