Śmierć za kółkiem…

You Tube to miejsce, gdzie znajdziesz wszystkie interesujące Ciebie tematy. Ludzie uzewnętrzniają się, próbują sił w aktorstwie, dziennikarstwie, pokazują siebie niczym w reality show – prezentują swoje zawody i pasje. Na YT właśnie trafiłem na Road Vlog pewnego łodzianina, kierowcy busa. Chłopak przedstawia swoje życie za kółkiem busa, mknącego po Europie. Pokazuje specyfikę pracy, opowiada o ciekawych zdarzeniach, właściwie razem z nim podróżujemy za darmo po miejscach, jakich sami na pewno byśmy nie odwiedzili.

To pozorna idylla – lecz prawda, niestety, wygląda inaczej – kierowca również o tym mówi. Zdecydował się na tę wykańczającą i niebezpieczną pracę tylko dlatego, że ma w życiu jakiś cel, do którego dąży. Nie wiem, czy jest to jakieś usprawiedliwienie dla patologii, występującej w pracy „busiarza” i czy w ogóle można mówić tu o jakiejś formie szeroko rozumianej pracy. Jeśli sięgniemy po definicję pracy najemnej, to jest to wykonywanie pewnych czynności w określonym wymiarze czasu na rzecz pracodawcy, uwzględniając w dobie pracowniczej czas wolny i za pracę tę w godzinach właściwych – lub nadgodzinach – dostajemy wynagrodzenie. Praca „busiarza” w Polsce nie uwzględnia czasu pracy i odpoczynku. Liczy się tylko efekt w postaci dostarczonego pod wskazany adres towaru, względnie ładunku paletowego. Pewnie patologia nie występuje w całej branży, bo wtedy bliżej nam by było do niszczonej nadal przez mocarstwa Afryki, niż do względnej cywilizacji – lecz to, że w ogóle takie rzeczy mają miejsce w transporcie kołowym, gdzie rozpędzony, przeładowany bus z kierowcą, będącym na granicy życia i śmierci, może być śmiertelną pułapką dla innych użytkowników drogi – woła o pomstę do nieba.

Wiemy z autopsji, iż auta towarowe wykorzystują dziś ze świetnym efektem zamachowcy-samobójcy do zabijania przechodniów i to powinno wszystkim dać do myślenia. Tłumaczenie, że każdy robi to na własną odpowiedzialność, nie jest żadnym tłumaczeniem, bo jak zdążyłem sprawdzić, na świecie istnieją jednak regulacje, dotyczące tej pracy w zakresie prawa pracy i płacy. W Anglii kierowcy busów obsługują lokalne trasy i muszą przestrzegać procedur, związanych z czasem pracy. Praca jest prosta i bezpieczna, a za godzinę pracy kierowca dostaje 7,5 funta. Otóż taki brytyjski „busiarski ekspres” wygląda tak, iż kierowca wsiada za kółko i jedzie jak najszybciej, nie patrząc na zużycie paliwa – bo klient płacił za ekspres. Jeśli kierowca się zmęczył, śpi na fotelu przez dwie godziny i dojeżdża do celu, gdzie po rozładowaniu towaru idzie do hotelu i odpoczywa. Gdy zgłasza gotowość, firma znajduje ładunek w drogę powrotną. Taki kierowca zarabia naprawdę przyzwoite pieniądze – niczym nadzwyczajnym nie były średnie w wysokości 700 funtów na rękę tygodniowo – a do tego każdy weekend spędza się w domu (albo przynajmniej dwa dni w tygodniu). W Polsce, podobno wolnym kraju, takie cuda są nieosiągalne bo…

Pamiętajmy musimy być konkurencyjni, aż w swe objęcia złapie nas kostucha!!!

22. grudnia 2010 roku u naszych zachodnich sąsiadów (Niemcy) weszły w życie przepisy, dotyczące właśnie rejestracji czasu pracy kierowców w pojazdach o dmc (dopuszczalna masa całkowita) poniżej 3,5 tony. Jest to Rozporządzenie w sprawie załóg pojazdów mechanicznych (Fahrpersonalverordnung). Zgodnie z przytoczonym rozporządzeniem, a dokładnie z §1, ustęp 1, pozycja 1 – to właśnie kierowcy pojazdów, których masa całkowita razem z przyczepą lub naczepą wynosi powyżej 2,8 tony, a nie przekracza 3,5 tony, są zobowiązani do udokumentowania czasu pracy, tj. czasu jazdy, przerw, innego czasu pracy i odpoczynku. Nie nakładany jest natomiast obowiązek instalowania w pojeździe tachografu. I tak podczas kontroli BAG kierowca, prowadzący pojazd powyżej dmc 2,8 tony a poniżej dmc 3,5 tony, powinien okazać się dokumentacją swojego czasu pracy z ostatnich 28 dni.

Polska od zawsze musi zasadniczo odstawać od reszty Europy. Polacy zawsze dadzą radę, potrafią dokonać niemożliwego a na pewno dają zły przykład wszystkim jako wyraz swojej głupoty.

Jako pracodawcy mogą być przykładami – chamstwa i skąpstwa, jako pracobiorcy – naiwności i wiary w lepsze jutro w momencie balansowania nad przepaścią!

Doba trwa 24 godziny, zaś kierowca powinien zmieścić się w tej dobie z odpoczynkiem 9 godzinnym. Jazda w ciągu doby nie może przekroczyć 15 godzin. Kierowca musi co jakiś czas zrobić przerwy w prowadzeniu pojazdu, we wszystkich autach wyposażonych w tachograf. Upraszczając – w tygodniu robi pauzy po 9 h, a raz na tydzień musi zrobić 45 h odpoczynku, w żargonie właśnie się mówi, że „się kręci pauzę”. Oczywiście prawdą jest, iż kierowca prowadzący pojazd o dmc do 3,5 tony – w Polsce nie ma obowiązku zainstalowania tachografu, czy też prowadzenia książki czasu pracy. W rozporządzeniu 561/2006/WE także nie ma mowy o prowadzeniu karty kierowcy dla pojazdów lżejszych niż 3,5 tony. Wielu doświadczonych kierowców twierdzi wprost, że władzy ten stan rzeczy odpowiada. Nikt nie chce likwidować pracowniczej patologii, bo najprawdopodobniej strumień łapówek by się uciął. Co ciekawe w epoce niby zgniłego socjalizmu i ta sfera była ograniczana prawem. Kiedyś w zawodzie kierowcy występowały w Polsce karty drogowe. Karty wydawane przez urząd – imienne i ponumerowane – tak, że fałszerstwo nie było możliwe a droga kierowcy widoczna była jak na dłoni.

Dziś kierowcy jeżdżą w stanie przymroczenia, często zakładają ciemne okulary, by nie było widać, że przysypiają. Krążą legendy o niesamowitych zarobkach w tym fachu. Nic bardziej mylnego, biorąc pod uwagę, iż w pracy jesteśmy właściwie cały czas a i nie zawsze nasz pracodawca wypłaca nam diety, stąd zakupy robimy we własnym zakresie. Dobry busiarz z doświadczeniem może wynegocjować sobie całkiem niezłe pieniądze, a Ty – bez doświadczenia – będziesz jeździł za grosze. 3000 zł netto jak za miesiąc pracy poza miejscem zamieszkania, bez dnia wolnego to i tak mało, przy czym ze wspomnianych 3000 zł zostanie ci tylko 2000 zł. Żyć w samochodzie też musisz. I w trasie zdarzają się wydatki. Jak ktoś pali, to jeszcze więcej idzie, gdy ktoś się znieczula piwem czy innym alkoholem – pieniądze przepuszcza. Zazwyczaj jednak koszty życia przez miesiąc pracy zamykają się w 1000 złotych. Wielu pracodawców rozlicza się „pod stołem”… Pracujesz, pracujesz a później – kiedy próbujesz się zarejestrować w Urzędzie Pracy – patrzą tam na Ciebie jak na wariata – bez zasiłku z czarną kartą… (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

kwiecień 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*