Smacznego, koleżanko, kolego..! (2)

Do bułeczki i masełka (zgodnie ze swojską tradycją) trzeba dołożyć coś wyżej kalorycznego, by żołądek miał co przerabiać przed konkretniejszym obiadem! Kiełbaska, wędlinka, pasztecik – oczywiście z pobliskiego dyskontu, reklamującego się jako zdrowy i powabny! Produkty, które nam oferują, zawierają ukryte tłuszcze. W ich składzie jest słonina, tłuszcz z trzewi (sadło), skóry wieprzowe – w sumie do 40% wagi. Substancje smakowe dają nam złudzenie smaku przeszłości. W kiełbasie nie ma więcej niż kilka procent mięsa, pasztety robione są z odpadów a do wszystkiego pompowana jest woda z chemią – peklosól, sól warzona/kamienna + skrobia + ewentualny aromat + guma guar/kasja (konserwy). Pasztety są z MOM-u (produkowanego z korpusów) – odpad z tego to miazga drobiowa. Procent mięsa w mięsie to, jeżeli dobrze pamiętam, co najmniej 20%. Szyneczka wędzona z pieca dzisiaj już nie jest wędzona. Wykorzystuje się płyny wędzarniane, zawierające formaldehyd! Jeśli do zestawu dodamy ogórek, pomidor, sałatę z dyskontu – to mamy pewność, że dodano do nich GMO – ze zwiększoną zawartością beta-karotenu. Zmiana ta była podyktowana rosnącym na całym świecie niedoborem witaminy A u dzieci w wieku przedszkolnym. Same rośliny dzięki GMO szybciej rosną lub (jeśli trzeba) opóźnia się ich dojrzewanie. Zmiany te mają na celu przedłużyć trwałość oraz uodpornić warzywa czy owoce na owady i choroby.

Obiad: po ośmiogodzinnym bieganiu, zwanym pracą zarobkową i dojeździe do domu żonka – gdy ma czas – robi coś od podstaw. Jeśli trzeba, jemy „gotowiec” z dyskontu z uśmiechniętym owadem. Dziecko lubi zupkę z papierka z makaronem, zasypaną parówkami. Ten rodzaj dań gotowych najczęściej naszpikowany jest chemią – zawierają wiele barwników, konserwantów, zagęszczaczy, emulgatorów, stabilizatorów, ulepszaczy oraz gumy spożywcze i substancje słodzące. Zawierają też zazwyczaj bardzo dużo soli, a jej nadmiar ma niekorzystny wpływ na nasze zdrowie. To dziecko.

My jemy chemiczne purée ziemniaczane z panierowanymi kulkami z kurczaka. Wystarczy zerknąć na skład, co jemy, po brzegi wypakowane są one sztucznymi substancjami, barwnikami i aromatami… Szczelnie zapakowane gotowe mięso o długiej dacie do spożycia dodatkowo wypełnione jest antybiotykami. Takie jedzenie z czystą świadomością przybliża nas do chorób społecznych takich jak cukrzyca, choroby układu krążenia czy nadwaga, spowodowanych w dużej mierze wyżej opisanym niezdrowym stylem odżywiania.

Najczęściej żona gotuje obiad od podstaw z tego, co uda jej się kupić na „dyskontowym ryneczku”. Taka specyficzna nazwa niby zdrowego jedzenia.

Kupujemy ziemniaki. Nie wiem, czy wiecie, ale ziemniaki są niezbyt zdrowym jedzeniem. Ziemniaki zawierają glikoalkaloidy – są to substancje ochronne bulwy, występują one szczególnie w młodych ziemniakach. Okazuje się, iż ziemniaki, które zostały uszkodzone jadąc do Polski z końca świata oraz przechowywane w świetle (a to ma miejsce w sklepach) „zyskują” nawet 200% tych toksycznych związków i ich norma do spożycia zwiększa się niekorzystnie dla człowieka – aż o 20 razy. Gotujemy ziemniaki i trujemy się.

Nie lepiej jest z ryżem. Mimo że połowa populacji Ziemi ryż spożywa – nie jest to najzdrowszy sposób zaspakajania głodu, szczególnie wtedy, gdy jemy go często. Powodem do niepokoju jest wysoka zawartość arsenu w ziarnach. Arsen należy do grupy niezwykle silnych trucizn, których dawka śmiertelna dla dorosłego człowieka wynosi zaledwie 100 miligramów na kilogram ludzkiego ciała. Jedzenie ryżu może po latach powodować ryzyko rakotwórcze. Arsen powoduje zaburzenia układu pokarmowego, rytmu serca, podrażnienia, stany zapalne.

Do ziemniaczków gulasz z szynki. Cieniutki pasek mięsa w postaci szyjki faszeruje się kilogramem żelu.  Przez noc w specjalnej maszynie żel przemienia się w ogromny kawał „mięsa”. Jako takiego mięsa w nim jest nie więcej niż 5%. Wszystko pozostałe – to żel (karatynina, wzmacniacze smaku, wzmacniacze koloru). Różowy kolor takiemu „mięsu” nadają wzmacniacze koloru wraz ze specjalnymi lampami. Jeśli wyłączyć lampy w gablocie – wystawie sklepowej, to można zobaczyć, że mięso jest koloru zielonkawego. Od jakiegoś roku nie mogę kupić mięsa, które nie jest szkliste. Przy przekrojeniu widać – jakby je olejem posmarowano. Takie mięso po zmieleniu nie nadaje się już do niczego, nie da się z niego uformować np. klopsów, ponieważ robi się z tego papka, jakby z dodatkiem jakiegoś żelu. Przestałem kupować piersi z kurczaka w niemieckim dyskoncie, odkąd zauważyłem, że podczas smażenia na patelni zaczyna się robić jezioro. Mięso zaczynało puszczać wodę w podejrzanych ilościach. Do tego piersi z kurczaka, czyli bardzo brzydko obrane z tłuszczu flaki. Po obraniu tego mięsa przeze mnie, w koszu lądowało dobre 10% odpadów, które w zakładzie zostawiano na mięsie, żeby nabijały wagę. Do obiadku dodamy sałatkę a tam – glutaminianem sodu. Chiński wynalazek, wzmacniający smak i zapach.

Do posiłku trzeba wlać coś gazowanego by trawienie szło jak po maśle! Oranżada, cola, pepsi, czy inne cudo. Cukry, chemikalia i gazy – aby jak najszybciej rozprowadzić substancje szkodliwe w całym organizmie. Coca-Cola na przykład, jest wspaniałym środkiem do usuwania kamienia wapiennego i rdzy. Pomyślcie dobrze, zanim taki płyn wyślecie do żołądka. Ponadto, gazowane słodkie napoje są szkodliwe z powodu wysokiego stężenia cukru – odpowiednika czterech do pięciu łyżeczek od herbaty, rozpuszczonych w szklance wody. Dlatego nie należy dziwić się temu, iż zaspakajając pragnienie takim napojem gazowanym, po pięciu minutach znowu się chce pić. Soki w opakowaniach. O żadnych naturalnych dyskontowych sokach w tym przypadku nie ma mowy. Nie ma naturalnych soków w sprzedaży w opakowaniach. Jest to czysta chemia!

Kolacją już się nie przejmujmy, wszak można powielić coś, co akurat zalega w lodówce i wrzucić do żołądka na przekór opinii, że po 18:00 już pokarmów nie przyjmujemy…

Jedząc niezdrowo – narażamy się na szybsze zejście. Ileż to już pułapek omijaliśmy w życiu, by wyjść w starciu z korporacją cało? Jedynym racjonalnym sposobem na przyjmowanie jako tako zdrowych pokarmów jest posiadanie własnego ogródka i mieszkanie na wsi – najlepiej jak najdalej oddalonej od siedzib ludzkich.

Wracając na ziemię, do wielkich aglomeracji miejskich, gdzie w większości przypadków mieszkamy. Sposób w jaki funkcjonujemy, reguluje nasz codzienny rytm. Chaos i brak stabilności nie sprzyjają wolności i równowadze. Ciągła gonitwa z czasem daje nam drogę według określonego klucza. To, ile żyjemy nie jest już w naszych rękach, skoro nasz byt i nasza egzystencja coraz częściej zależą od kaprysu kogoś, kto będzie miał nas ochotę eksploatować, a to co zjemy, będzie tylko wypadkową naturalnego odruchu sięgania po pokarm. Byle więcej napchać się nim, zanim ktoś wyłączy światło!!!

Roman Boryczko,

czerwiec 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*