SKIBA TĘSKNI ZA PLATFORMĄ, PODOBNO OBYWATELSKĄ…

Krzysiu Skiba urodził się w roku 1964 r. w Gdańsku. W latach 80. XX w. był współzałożycielem i członkiem wolnościowego Ruchu Społeczeństwa Alternatywnego. Publikował w również wolnościowym i wywrotowym jak na tamte czasy czasopiśmie Homek. Należał również do Ruchu Wolność i Pokój, pisywał w jego czasopiśmie A Cappella. 16. sierpnia 1985 r. podczas festiwalu w Jarocinie został zatrzymany przez Milicję Obywatelską po rozrzuceniu antypaństwowych ulotek, taki był ze Skiby rewolucjonista! Aresztowany na trzy miesiące, po których opuścił zakład karny na mocy tzw. małej amnestii (dla więźniów politycznych, którzy zostali pierwszy raz zatrzymani). Gdy wrócił do domu cało, mimo jawnie wywrotowych działań, związał się z lżejszym nurtem antykomunizmu – antykomunizmem prześmiewczym. To jak opowieść starej baśni – dawno  temu był anarchistą, organizatorem happeningów i zadymiarzem Pomarańczowej Alternatywy, ale dziś się wyleczył z błędów młodości. Jego anarchistyczne i mocno antykomunistyczne poglądy nie przetrwały jednak próby czasu.

Czasy studenckie to lewitowanie na Wydziale Kulturoznawstwa Uniwersytetu Łódzkiego. Znany dziś nieomal wszystkim satyryk dorabiał wtedy jako sprzątacz w akademiku. Znajomi pamiętają go z gorliwości, a to zaskakująca cecha, jak przystało na wolnościowca. Krzysiu, jako organ Uniwersytetu Łódzkiego do spraw czystości i bezpieczeństwa, panoszył się w studenckich klubach przy akademikach Olimp i Balbina. Innych ścigał za używki – a sam chlał na umór. W Gazecie Wyborczej.pl opublikowano swego czasu rozmowę z nim pod wymownym tytułem: Gdzie się urżnąć w Łodzi. Krzysztof Skiba o piciu w PRL. Po zakończeniu studiów wrócił do Gdańska. W międzyczasie zaiskrzył jeszcze jeden projekt, który miał być tylko wygłupem – mowa o zespole muzycznym Big Cyc. Krzysztof Skiba nie jest jednak liderem zespołu, jaki ma coś zmienić w świecie lub stać się sumieniem narodu. Nic bardziej mylnego. Po transformacji ustrojowej Skiba od razu związuje się – jak jego odpowiednik Jurek Owsiak – z raczkującym show biznesem. Ekipa „solidaruchów”, którą komuniści zaprosili do pogawędki przy „Okrągłym Stole” to same smutasy i stetryczałe sztywniaki . Chodziło im tylko o zaszczyty, ordery i pieniądze – nikt nie umiał „dać wtedy w palnik”! Skiba ma do tego dar – jest jak chodząca maszynka do zarabiania pieniędzy, stąd mamony szuka w każdej mysiej dziurze. Stał się satyrykiem na zamówienie – nie pogardzi zleceniem z dyskontu czy od organizatorów pogrzebu w angielskim, krzywym zwierciadle. Felietony i praca w radio okraszone są oczywiście słuszną liberalną nutą ludzi, którzy od zawsze są przy korytku. W czasach gdy w TVP 1 (lata 90. XX w.) wydawano anarchistyczny program Alternativi, Skiba prowadził absurdalne pismo Przegięcie Pały i program dla nie w pełni zdrowych umysłowo – Lalamido. Prowadził go z Końjem – Pawłem Konnakiem, Wiesią Warszawską, Brzuską Brzuskiewiczem i panem Witkiem z Atlantydy. Podobnie jak Jurek Owsiak i jego zapomniane już Towarzystwo Przyjaciół Chińskich Ręczników, Skiba szokuje w nowej Polsce już tylko dla pieniędzy.


Zespół Big Cyc z wygłupu stał się maszynką do zarabiania złotówek i wciągania w „bunt” niesfornej, jeszcze nie ukształtowanej młodzieży. Co ciekawe, pierwsza płyta z Leninem z Irokezem była jeszcze usadowiona w niszy punk rockowej. Początki twórczości zespołu to szczerość i młodzieńczy bunt. Pierwsze występy miały miejsce jeszcze w Łodzi. W 1989 roku koncert Big Cyca na legalnej scenie przy klubie 77 przy ulicy Piotrkowskiej, gdzie zgromadziło się ok. 3 tys. ludzi, przerwali agenci SB. Mimo, że impreza była organizowana przez oficjalną organizację – Zrzeszenie Studentów Polskich – aresztowano akustyka, gdyż nie chciał wyłączyć nagłośnienia. Gdy Big Cyc zszedł ze sceny, SB porwało Skibę i wywiozło go na komisariat Łódź-Śródmieście. W 1989 roku Big Cyc (uznawany wówczas za totalnie podziemny i anarchistyczny zespół) został zaproszony do udziału w festiwalu kultury anarchistycznej Schwarze Tage w Berlinie Zachodnim. W Berlinie eipa wystąpiła bez Skiby, któremu SB nie dała paszportu. Wcześniej nie wydano mu paszportu na wyjazd wraz z teatrem Pstrąg na występy do Londynu. Wkrótce Big Cyc w Berlinie pojawił się w pełnym składzie, a Skiba wygłosił tam wykład na temat techniki i metod działania Pomarańczowej Alternatywy oraz zaprezentował filmy video z co ciekawszych akcji.

Podczas muzycznych eskapad do Berlina narodził się wielki przebój zespołu – Berlin Zachodni o polskim narodowym sporcie jakim był szmugiel towarów za zachodnią granicę. W radiu pojawiły się kolejno piosenki, nawiązujące do łaskawego przedstawiania w epoce Socjalizmu służb mundurowych: Kapitan Żbik (słynny superbohater, playboy Kapitan Żbik w serii komiksów ścigał po całym kraju złoczyńców), Ballada o smutnym skinie, co musiała wnerwić nazistowskich troglodytów, którzy rozbijali niezależne koncerty w latach 90. XX w. a byli pod parasolem „służby”. Pierwsza płyta zespołu powala szczerością, prostotą i buntem. Druga płyta z roku 1991 – Nie wierzcie elektrykom – tym razem, jak łatwo się domyśleć, z Lechem Wałęsą na okładce – również zapowiadała celne kopniaki w pokracznie idące zmiany – bezrobocie, upadek przemysłu i rozczarowanie społeczne. Niestety – każda kolejna była już tylko rockowym kabaretem. Na tle smutnych, jęczących ballad, kapela Krzysztofa Skiby wypada wesoło jak wieczna piosenka lata. Zespół tak się rozpędził, że wydał aż 17 płyt, gdzie przy ostatniej – Czarne słońce narodu – słuchaczami są chyba tylko młodzieżówki Platformy Obywatelskiej i resortowe dzieci, tęskno spoglądające za utraconymi stołkami czy apanażami. Łza się kręci i cisną zwieracze ze smutku…

Kiedyś w polskiej scenie alternatywnej psy wieszano na angielskiej grupie, niegdyś anarchistycznej, potem komercyjnej – zwanej magicznie Chumbawamba. Zespół zaczynał jako grupa ze stajni radykalnych anarchistycznych rewolucjonistów wokół kapeli Crass, by dotrzeć ze swym antykapitalistycznym przesłaniem do czołówek list przebojów utworem Tubthumping. W 2012 roku grupa na swojej oficjalnej stronie ogłosiła zakończenie działalności. Powodem było wypalenie się muzyków i brak weny. A można było przecież pociągnąć jeszcze z kilka albumów, niczym nasz rodzimy Big Cyc. Kolejna sprawa to to że muzycy nigdy nie zmienili swych radykalnych poglądów i wydając w 2013 roku pożegnalną płytę In Memoriam Margaret Thatcher, zastrzegli, iż mimo że rozwiązali zespół, to spotkają się jeszcze raz i zagrają przy szampanie, gdy znienawidzona przez nich Margaret Thatcher umrze. Tak się też stało!

Nasi polscy wesołkowie z grupy Big Cyc upadli jednak wystarczająco nisko, by zaryć się głęboko w mule  – tak wizerunkowo jak politycznie oraz jako ludzie, kiedyś zbuntowani! Rock and roll widział już chyba wszystko. Ćpunów, strzelających sobie w łeb, wariatów, co swój majątek rozdali, łykających tony leków, narkotyków i najgorszego świństwa, jakie ten świat wydał. Rock and roll nie widział jednak takich niby-Stańczyków, jak Big Cyc, którzy wystukują rytm rebelii na partyjnych spotkaniach do kotleta, do kolejnego liberalnego wałka, po którym setki tysięcy ludzi stracą oszczędności, pracę, nadzieję. Dla tych upadłych, plugawych hien „cycki” grają pozytywne rytmy – świat chyba naprawdę upadł!

Szambo jeszcze walczy ostatkiem sił i co jakiś czas, kosztami zaskórniaków ze składek partyjnych, przywiezionych w reklamówce od Sorosa, pieniędzy różnorakich mafii, którym dobrze się działo, złotówek ukradzionych z Amber Gold i innych afer, jakim patronowało PO. Wydzierają się z mównicy, zaklinają Donalda Tuska, by zesłał na Polskę wszelką apokalipsę, pomór i brukselskie klęski. Niemieckie media polskojęzyczne też już nie mają patentu, by ruszyć z posad tę liberalno-resortową rewolucję mizerii. Po ostatnim Marszu Wolności pojawiły się w mediach głównego nurtu tylko wzmianki, a to już coś znaczy. Ile osób było na Marszu Wolności – sprzeczne dane.

Dlaczego frekwencja na marszu była niższa niż na ubiegłorocznym marszu KOD?

Problemem, KOD-ziarze nie są wasze jęki, problemem jest to, że obecna władza tak się z wami cacka, ponieważ w jej strukturach są również karierowicze i ludzie umoczeni w różne świństwa. Cacka się z warszawską mafią reprywatyzacyjną i hersztem tej bandy – Gronkiewicz-Waltz, cacka się z Balcerowiczem, Lewandowskim, Kwaśniewskim i innymi, co od dawna powinni świat oglądać zza kratek. Dlaczego oni jeszcze nie siedzą za rozgrabienie polskiego majątku narodowego?

Krzysiu Skibo – nie interesuje mnie twoje pragnienie wolności, grane na złodziejską nutę. Nie interesują mnie również twoje jęki i stęki, że w życiu ci nie wyszło. Wyleciałeś z liberalnego Wprost, bo nawet tam już ich zemdliło na twoją grafomanię cyklu Skibą w mur. Rozbity pomknąłeś wyżalić się do aferzysty, platformianego prezydenta Gdańska, Pawła Adamowicza i stałeś się członkiem jego komitetu honorowego. Poprzeć jego reelekcję zdecydowało się niemal 30 znanych mieszkańców Trójmiasta, w tym nasz Skiba! To nic, że rozzłościłeś gdańszczan swym jęzorem, nawołując:

Gdyby zamiast Polaków w Gdańsku mieszkali Irlandczycy, Hiszpanie, Eskimosi, Senegalczycy czy Finowie, kultura by kwitła, zabawa trwała do samego rana, a biznes kręcił, że hej! Dla ciebie liczą się dziś tylko profity!

Wyleciałeś z publicznej telewizji, bo myślałeś, że „pisiory” zdzierżą u swego boku „kreta” – oni nie tacy głupcy, jak ich malują. Wzięli Skibę jako „kwiatek do kożucha” i dawali mu zarobić we W tyle wizji. To miało być Szkło kontaktowe, tyle że na ostro… Skiba jednak poczuł polityczną wenę i poszedł w smoleńskie skandale! Sam zainteresowany przyznaje, iż decyzja władz telewizji to odpowiedź na jego klip o ekshumacjach ciał ofiar katastrofy smoleńskiej.

Ale nie ma co się roztkliwiać nad naszym „buntownikiem” z wyboru, bądź z naboru… Skiba jest biznesmenem i dziś na tragedię w portfelu nie narzeka. Lider Big Cyca wprowadza na rynek napoje gazowane „jak z PRL”. Do ich reklamy wykorzystuje swoich znajomych artystów. Zespół Big Cyc promuje piwo o nazwie grupy. Na rynku pojawiła się też oranżada z logo zespołu, o smaku „jak z PRL”. Lider zespołu, Krzysztof Skiba, zadbał o wizerunkową promocję produktu. Posiada również agencję, zajmującą się rozrywką – prowadził m.in. słynny Amber Fest, wielką biesiadę dla smakoszy piwa i produktów regionalnych.

***

Na sam koniec tego tekstu pozostaje zadać sobie pytanie – jak to się dzieje, że tak wielu podobno bojowników, mających oficjalnie piękne życiorysy, walczących o wolność, dziś znów staje na barykadzie, ale po stronie ludzi starego i nowego układu. Co tych, niegdyś walczących z komuną, pcha w objęcia takiego towarzystwa? Nasz bohater nie bawił się w jednej piaskownicy z zabójcą księdza Jerzego, Piotrowskim a w czasach studenckiego oporu mógł znać Frasyniuka, Piniora, Jana Marię Rokitę…

Wykasował własną przeszłość pomysłodawca Pomarańczowej Alternatywy, sam Waldemar Major Fydrych… To on robił za pierwszego Palikota, organizując Komitet Wyborczy Gamonie i Krasnoludki. Miała to być zabawna akcja, wymierzona w „całą klasę polityczną”, ale jak to z takim akcjami bywa – wyszedł „apolityczny” Owsiak. Ludzie, tworzący niegdyś tak szlachetne idee, nie unieśli własnych dokonań i dziś rozmienili je na drobne. Stali się smutnymi manekinami, mamiącymi dawnym blaskiem świetności, co przeminęła z wiatrem. W swej wściekłości staczają się coraz dalej, nie wiedząc nawet, że historia będzie dla nich okrutna.

Roman Boryczko,

maj 2017

Rysował Zbigniew Kot

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*