ŚDM w Polsce: POZOSTAWIŁ PO SOBIE PRZESŁANIE… (2)

DSCF8758W opiniach wielu napotkanych młodych pielgrzymów, głównie z krajów Europy Zachodniej, Polska jawi się jako „żywy, naturalny obraz cudu stworzenia”. Młodzi ludzie podkreślali, iż tu – na miejscu – przekonali się, jak bardzo opinie o Polakach są przesadzone a w wielu przypadkach wręcz kłamliwe. Tu nie modlą się ludzie od rana do wieczora, w tym kraju żyje się w sposób „naturalny”, kiedy jest czas na modlitwę ludzie to po prostu robią, kiedy jest czas na zabawę – wszyscy doskonale się bawią…

Nie pozwólcie sobie odebrać zwyczaju podawania komunii świętej do ust, to piękny zwyczaj, którego nam, Niemcom, bardzo brak. Młodzi ludzie często podkreślali, że obojętność na zło tego świata ludzi zachodnich kultur jest bardziej grzeszna od polskiego gniewu i przekleństw.

W wielu przypadkach młodzi pielgrzymi, którzy przybyli na ŚDM, na co dzień są mieszkańcami wielkich miast, w Polsce przyjmowani byli często przez rodziny w niewielkich miejscowościach i wioskach, czy to przypadek? Trudno powiedzieć, okazało się jednak, że ten drobny szczegół, to kolejny strzał w dziesiątkę. W wielu rozmowach pielgrzymi podkreślali, jak bardzo sobie cenią właśnie pobyt wśród mieszkańców małych miejscowości. Normalnie nigdy pewnie by tam nie dotarli, w ten sposób mają pełny, rzeczywisty obraz Polaka w czystej nieprzekłamanej postaci. Podkreślały to głównie dziewczyny, które przyjechały z Mediolanu i Parmy.

Nasze miasta są piękne, z mnóstwem zabytków i niekończącymi się rzeszami turystów, lecz my, mediolańczycy, jesteśmy wobec siebie samych obojętni, zimni, nieczuli. Brak było nam tego klimatu bliskości, otwartości, przekonałyśmy się o tym podczas pobytu w Polsce. Dla dziewcząt jedynym problemem w Polsce był brak znajomości języka włoskiego przez mieszkańców naszego kraju, praktycznie swoboda porozumiewania się była możliwa tylko dzięki kontaktom z wolontariuszami. Ci zaś, jak zgodnie podkreślali wszyscy goście, przygotowani byli na każdą okoliczność i wykazywali się dużą kompetencją. Polacy stronią od przepychu, mieszkania urządzone są praktycznie, bez przesadnych gadżetów, mamy wrażenie, że posiadacie tylko to, co rzeczywiście w domu jest niezbędne – wspomina Antonietta.

Młode dziewczyny z Parmy wspominały, iż o Polakach mówi się, że są smutni, ciągle narzekają, nie lubią obcych, a w Polsce jest zimno i ciągle pada deszcz. Po przyjeździe okazało się, iż wszystko jest dokładnie na odwrót. Aby się przekonać, jak jest naprawdę, trzeba być w danym miejscu samemu. Dzięki pielgrzymce mamy możliwość poznania tej prawdy i po powrocie powtórzymy swoim bliskim to, co zobaczyłyśmy i co dane nam było u was przeżyć. Jedzenie dobre, wolimy jednak kuchnię włoską, polska kuchnia jest niebezpiecznie dobra i trzeba żyć bardzo aktywnie, aby skutki tego menu nie odłożyły się na dłużej na naszym ciele. Szczególnie niebezpieczne są słodycze, ciasta i wypieki, których nie można sobie odmówić. Z pewnością wrócimy do Polski, tym razem już z rodzinami i bliskimi.

Zdaniem wielu młodych pielgrzymów z zagranicy wizyta w Polsce pozwoli nie tylko na głębsze poznanie tajemnic wiary, umocnienie się w niej, ale przyczyni się także do obalenia wielu mitów, mówiących o tym, jakoby Polacy byli narodem przesiąkniętym fanatyzmem religijnym. W Polsce, zdaniem młodych chrześcijan, wierzy się w sposób, o którym zapomniano na Zachodzie – w sposób naturalny, szczery – ludzki… To właśnie Polacy potrafią w sposób odważny przeciwstawić się antyklerykalnej polityce niektórych państw Zachodu, dlatego w tak niekorzystnym świetle przedstawia się ten kraj w Europie.

 

Gdyby ktoś zadał wam pytanie – Z czym kojarzy ci się Polska?

Z pewnością z Częstochową, św. Janem Pawłem II, uśmiechem, radością, serdecznością, szczerym nieprzekłamanym zachowaniem i głęboką wiarą, kościołami wypełnionymi w niedziele wiernymi, młodymi rodzicami z wózkami w kościołach… To widok, który w naszym świecie ludzi Zachodu należy niestety do przeszłości, podkreślali zagraniczni goście. Polska kojarzyć nam się będzie także z przesadną wręcz gościnnością i sposobem organizowania wielkich imprez. Wielokrotnie członkowie rodzin w Polsce, jakie nas przyjmowały, na czas naszego pobytu brały urlopy w zakładach pracy, ludzie odstępowali nam całe domy, sami na ten czas przeprowadzali się do rodzin, wspomina Franziska z Drezna, wasze zachowania wzruszają do łez. Dobrze mieć takiego sąsiada – dodaje.

Warto poznawać Polskę i Polaków osobiście, nie wspomagając się folderami, czy przekazami wielu różnych mediów, trudno was bowiem opisać w sposób obiektywny. Z wami po prostu trzeba być, by was poznać, a warto, o tym jesteśmy przekonani. Dobrze, że jesteście. Ewangelizacja to bardzo duże słowo, kto wie czy jednak nie należałoby użyć w waszym przypadku takiego określenia. Europa czeka na was, jesteście w stanie przekazać nam to wszystko, co zostało przez nas zapomniane, a tak jest to nam wszystkim potrzebne.

Czy trzeba lepszej oceny? Częstokroć wydaje się, że była ona wręcz przesadzona, nie było pewnie aż tak dobrze, skoro jednak gość, który zawitał pod strzechę naszego domu tak się wyraża, nie wypada zaprzeczać. Bywało jednak, jak to na pielgrzymkach i tak: Nie wierzyłem, kpiłem, wyszydzałem, a teraz z Nim rozmawiam!

DSCF8766

Nie martw się, jeszcze dziś zrozumiesz Boga 

„Do Częstochowy nie przyjechałem, aby zobaczyć Ojca Świętego. Chciałem po raz kolejny wyśmiać katolików i wiarę. Wykpić ten kabaret, jak to nazywałem do niedawna. Mam na imię Paweł, do niedawna też miałem żal do rodziców o to, że jestem ochrzczony.

Nienawidziłem ich za to, iż wysłali mnie do komunii. Wydawało mi się, że jestem szczęśliwy, brałem udział w zupełnie innych koncertach, rozmawiałem z zupełnie innymi ludźmi i świat upatrywałem w zupełnie innych barwach. Nigdy nie byłem na Jasnej Górze.

Moje wizyty w Częstochowie zaczynały się i kończyły w centrum miasta, odwiedzeniu kilku sklepów z pamiątkami, wykpieniu kilku duchownych po drodze na dworzec i narzekaniu na wysokie ceny w sklepach. Nie brałem udziału w żadnej pielgrzymce – do czasu…

To zdarzyło się niedawno, bo do Częstochowy przyjechałem jakoś na tydzień przed uroczystościami, związanymi z wizytą papieża Franciszka. Podeszła do mnie dziewczyna i zapytała czy znam angielski, odpowiedziałem, że tak, poprosiła bym wskazał jej drogę do kościoła, gdzie w pobliżu jest źródełko, z którego chciałaby nabrać wody i poświęcić.

Miejsce to jest znacznie oddalone od Jasnej Góry, znałem ten kościół, nigdy w nim nie byłem, ale budowla mi się podoba. Mogłem po prostu wskazać drogę i koniec. Nie wiem, czemu poszliśmy tam razem.

Po drodze rozmawialiśmy, kiedy już nabrała wody, poprosiła bym zwrócił się z prośbą do ojca, który był niedaleko, aby poświęcił wodę. Grzecznie, bez sprzeciwu, niczym posłuszny dzieciak, wykonywałem jej polecenia. Dziewczyna zabrała butelkę schowała do plecaka i zapytała po chwili, czy nie zechciałbym jej towarzyszyć w drodze na Jasną Górę. Po drodze wiele opowiadałem o sobie, w pewnej chwili złapała mnie za ramię i jakby rozkazującym tonem nakazała, bym zakończył swoje zwierzenia. Po chwili spojrzała na mnie i powiedziała: Nie martw się, dziś zrozumiesz Boga.

Nie zaprzeczałem, nie protestowałem, już niedługo potem zwiedziłem z nią sanktuarium, byłem w wielu miejscach i po raz pierwszy od wielu lat spojrzałem na siebie i świat z zupełnie innej strony.

Dawno miałem wrócić do siebie, jestem, zostałem, czuję, że coś we mnie pękło, jakby klosz, który nie pozwalał mi na wyjście, został podniesiony i nagle zobaczyłem świat w zupełnie innych barwach. Czekam na Ojca Świętego, czekam z nadzieją i radością, chciałbym, by Ojciec Święty mnie wyspowiadał… Nie jest to możliwe z wielu powodów – po pierwsze, zapomniałem jak to się robi, przecież spowiedź to okazanie pokory a ja jej nie posiadałem przez tyle lat, a po drugie papież nie ma czasu dla takich jak ja.

Słowa, tak dziwne na początku, które wypowiedziała nieznajoma do niedawna dziewczyna, okazały się faktem, prawdą jakąś niewytłumaczalną, zrozumiałem Boga, czy jest to możliwe w moim przypadku? Przyznaję, jeszcze dziś trudno mi samemu w to uwierzyć. Ten, który kpił sobie ze wszystkiego, co miało związek z Kościołem teraz czeka na Niego. Kiedy żegnaliśmy się, a był to późny wieczór, przegadaliśmy całe popołudnie, żegnając się zaproponowałem kolejne spotkanie. Nie namyślając się wiele, odpowiedziała: Spotkamy się na mszy świętej podczas wizyty papieża, wtedy porozmawiamy dłużej.

Randka przy pomniku kard. Wyszyńskiego, tego bym się nie spodziewał nigdy, czekam więc… Swoją drogą, jak by nie patrzeć, Częstochowa to szczególne miejsce. Z pewnością stałem się innym człowiekiem, dlaczego teraz, czemu musiało upłynąć tyle czasu, by to się stało? Widocznie tak miało być, teraz wiem, że moje wizyty w Częstochowie do tej pory, nie były tylko nic nieznaczącymi wycieczkami, ON sobie tego po prostu życzył, czekał a ta dziewczyna – no cóż, nadal uważam, że to z wielu powodów tylko szczęśliwy zbieg okoliczności”. (cdn.)

Tekst i zdjęcia: 

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*