Rzecz o różnicach

„Obcy przybysz, który mieszka z wami, niech będzie jako tubylec wpośród was samych, i będziesz go miłował jak siebie samego, gdyż i wy byliście obcymi przybyszami w ziemi egipskiej” (III Ks. Mojżeszowa 19:34) Takim oto cytatem została  opatrzona akcja informacyjna (edukacyjna?) w Warszawie pod hasłem Bądźmy uważni na drugiego człowieka. Do kogo są adresowane owe Mojżeszowe mądrości, wyświetlane na elektronicznych panelach outdoorowej reklamy? Czy chodzi tu konkretnie o potomków tych, którzy byli w niewoli egipskiej czy raczej o uniwersalny przekaz, mający moc sprawczą leku na nieufność, ksenofobię i wrogość wobec „obcych przybyszy”.

Sądząc po języku, w jakim powyższa akcja jest propagowana, jej adresatem mają być Polacy. Naród zamieszkujący Polskę powinien traktować „obcego przybysza” jak siebie samego, ze wszystkimi należnymi prawami… A czy też obowiązkami? Ma się ten „obcy” czuć jak tubylec, ponieważ metaforycznie i MY – jako naród – też jeździmy na zarobek do Anglii czy Niemiec. Może tylko z tą różnicą, że Niemcy napadły nas w ‘39. Rabowały i okupowały przez 5 lat. Zniszczyły 70% naszego przemysłu i wymordowały 6 mln ludności, w tym 30% polskiej inteligencji. Nie mówię już o wrogim przejęciu polskiego przemysłu przez Niemców po ‘89. Do Anglii Polacy jeżdżą, co prawda, za pracą, ale nikt nich tam nie traktuje ad hoc jak tubylców (trzeba znać język i akceptować zasady, a prawa nabywa się po czasie), choć ich przodkowie ginęli w obronie Anglii przed Niemcami, a dumni Brytyjczycy nie raczyli zaprosić polskich pilotów na Defiladę Zwycięstwa, by… nie drażnić Stalina. Paradoksalnie we wrześniu 1939 r. owa Anglia miała nas głęboko w d…e, podobnie jak Churchill handlował naszą wolnością i niezawisłością w Jałcie, Teheranie i Poczdamie – mniejsza o kolejność.  I tak,  historycznie rzecz  ujmując, każdy Polak, jadący do pracy zarobkowej na tzw. Zachód, z marszu powinien mieć status pokrzywdzonego przez niecną, zdradziecką i cyniczną politykę elit niemieckich, angielskich czy francuskich. Kto zatem stoi za szeroko zakrojoną akcją – wielowektorową i wielowymiarową – edukowania Polaków w obowiązkach goszczenia, przyjmowania oraz służenia hipotetycznemu „obcemu przybyszowi”? Czy mamy prawo pytać krytycznie i wnikliwie o podłoże historyczne, ekonomiczne i geopolityczne tego co się dzieje, czy bez zająknięcia lub też głębszej  refleksji podążać za złotymi sentencjami z bilbordów i outdoorowej reklamy?

Na czym polega różnica pomiędzy naiwnością a głupotą? Powiedzieć komuś, że jest niedouczony, bezmyślny, bezrefleksyjny, że jest głupi lub wprost, że jest kretynem i idiotą – to nic innego jak obraza. A jednak te wszystkie etykiety czy inwektywy, mają swoje źródło w wolnej woli, będąc następstwem świadomych decyzji: skąd bierzemy informację, czym się kierujemy w ocenie zjawisk, jaki posiadamy zasób wiedzy, kogo uważamy za autorytet. Na jakimś więc poziomie nie można głupoty tłumaczyć naiwnością a infantylnej bezmyślności – będącej wynikiem umysłowego lenistwa – dobrymi chęciami czy tzw. dobrym sercem.

Do szkół podstawowych zapraszana jest policja, aby tłumaczyć dzieciom, jak się zachowywać wobec nieznajomych. Aby nie ufać przypadkowym osobom, nawet jeżeli te zapewniają, iż są znajomymi czy przyjaciółmi  rodziców. Nie należy takiej osób wpuszczać pod żądnym pretekstem  do mieszkania ani tym bardziej gdzieś się z nimi udawać, choćby nie wiem jak sugestywnie  zapewniali o szczerości swoich intencji i naglącej sytuacji. Mówimy tu cały czas o osobach obcych, całkowicie nieznanych, anonimowych.

A przecież jest nam całkowicie dobrze znana historia Ukrainy. Ta z okresu przedwojennego, gdy kształtował się tam skrajny nacjonalizm, oparty na szowinizmie i nienawiści – między innymi do Polaków. I ta historia, związana z czystkami etnicznymi na Polakach, już w czasie okupacji. Jak też każdy uchodzący za wykształconego w miarę człowiek powinien wiedzieć, iż na poziomie elit politycznych Ukraina kolaborowała z nazistami, że istniała ukraińska policja pomocnicza, która wsławiła się niewyobrażalnym okrucieństwem w mordowaniu Żydów na terenach, zajmowanych przez Niemców na Wschodzie po ‘42. Nie jest sprawą marginalną obsada przez Ukraińców straży w obozach koncentracyjnych, ani też incydentem ich tłumne zgłaszanie się do utworzonej przez Niemców w 1943 r formacji SS Galizien. I nie możemy udawać, iż obecnie Ukraina odcięła się od swojej historii, a wręcz przeciwne – kult UPA czy Bandery przeżywa tam swój  renesans.

Sam fakt medialnej nagonki na Rosję jako agresora w tym konflikcie nie może zaburzać krytycznej oceny faktów, zarówno tych z minionej  historii Ukrainy, jak tych bieżących. Formacje Aidar i Azow, które wsławiły się brutalnością oraz prowokacjami wobec rosyjskojęzycznej ludności w Donbassie czy Ługańsku, to regularni neonaziści, odwołujący się bez zająknięcia wprost do spuścizny ukraińskiego nacjonalizmu z czasów II wojny światowej. Następnym aspektem, który musi być rozumiany – przez kogoś, kto nie powie o sobie, że jest ignorantem i przygłupem – staje się fakt powszechnej, wszechogarniającej korupcji, która właściwie była, jest i będzie normą za naszą wschodnią granicą. Z tego też wynikały ogromne dysproporcje, a wręcz przepaście materialne pomiędzy Ukraińcami.

Mówiąc wprost, wąska grupa skorumpowanych urzędników, powiązana z oligarchami finansowymi, uwłaszczyła się na majątku narodowym Ukrainy. Nie chcę przez to powiedzieć, że nasz kraj, Polska, był wolny od tej przypadłości. Niemniej jednak, różnica, jaka dzieli nas w tej kwestii od Ukrainy, jest przepaścią. Przez ostatnie dekady, pomimo wszystkich trudności, nakładanych przez władzę (nie reprezentującą tak naprawdę interesów Polski) na naród, wielu Polakom, dzięki pracowitości zaradności i przedsiębiorczości udało się osiągnąć jako taki standard życia… (Cdn.)

Tekst i zdjęcia:

Włóczykij

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*