Punki z galerii handlowej… (2)

Nadchodził srebrny jubileusz rządów królowej – a tymczasem na jej głowę wylewano wiadro pomyj. Firma Virgin Records wyczuła, co się święci i postanowiła na tym skorzystać. Przygarnęła Sex Pistols za śmieszną sumę 15.000 funtów tytułem zaliczki, w momencie, gdy jakakolwiek inna wytwórnia nie chciała mieć z zespołem niczego wspólnego. Koniec końców God Save the Queen trafił na rynek w okresie trwania uroczystości, towarzyszących jubileuszowi królowej. Singiel, który uderzył w najświętszy symbol UK, był czymś tak kontrowersyjnym, że mało kto mógł przejść koło niego obojętnie. Dla konserwatystów było to niemal przestępstwo. Społeczeństwo dostało jednak sygnał, na jaki czekało – a nikt nie nigdy nie miał tyle odwagi, by to wykrzyczeć.

Monarchia była napuszona i droga w utrzymaniu. Drugim aspektem stał się fakt, że ludzie z working class nie mieli szans na egzystencję, na rozwój i normalne życie. Tak przynajmniej odczytało to wielu obywateli wyspiarskiego królestwa. Jednocześnie trzeba przyznać, iż zespół chciał prawdopodobnie skrytykować jedynie wyrafinowany i napuszony styl życia rodziny królewskiej oraz – rzecz jasna – zarobić kasę na skandalu. W celu wypromowania nagrania firma Virgin oraz McLaren zaciągnęli niechętnych pomysłowi członków zespołu na łajbę o nazwie Queen Elizabeth. Tam rozpoczęto orgię i totalne pijaństwo. Sex Pistols pływali po Tamizie mijając budynki parlamentu, hałasując niemiłosiernie przy wykorzystaniu kawałków Anarchy i God Save the Queen oraz innych przebojów z ich skromnego dorobku. Pod wpływem alkoholu i innych dopalaczy sytuacja na pokładzie nabrała takiego wigoru, że kapitan wezwał przez radio pomoc. Policyjna łódź odprowadziła ich do brzegu, gdzie wielu fanów Sex Pistols i osób zarządzających interesami grupy zostało aresztowanych (warto dodać, iż aresztowani dostali od policji niezły wycisk w czasie transportu na posterunek). Wizerunek sceniczny grupy czy zachowanie totalnych prymitywów skłaniało konserwatystów do fizycznych ataków i tak się działo. John Lyndon został ugodzony nożem w nogę a Paul Cook pobity. Jednakże część społeczeństwa odebrała ataki na Sex Pistols jako dowód na to, jak wielką cenę trzeba zapłacić za zerwanie z konformizmem i walkę z konserwatywnym stylem życia. W listopadzie 1977 r. Sex Pistols wypuścili ich najlepszy album: Never Mind the Bollocks, Here’s the Sex Pistols. Użycie w tytule słowa, powszechnie uznanego za wulgarne (bollocks – jądra), wywołało kolejną awanturę.

W efekcie władze zakazały reklam w telewizji, a sieci handlowe odmówiły dystrybucji płyty. Sex Pistols wykreowali nowy styl życia, oparty o całkowitą negację wszelkich zasad społecznych i uderzający we wszystkie dotychczasowe autorytety. Niestety, w tym samym czasie grupa zaczęła się staczać, balansując na krawędzi upadku. Sid Viciuos coraz bardziej uzależniał się od narkotyków. John Lyndon brał więcej „speedu” niż był w stanie wytrzymać jego organizm i w efekcie zaczął stopniowo alienować się od reszty grupy. Ekipa podążała ścieżką, która sama wytyczyła i robiła to po mistrzowsku!

W tym samym czasie ich partner na USA, firma Warner, zorganizowała zespołowi tournée po Ameryce, wykładając milion dolarów jako gwarancję ich poprawnego zachowania na równie konserwatywnej amerykańskiej ziemi. Wyprawa rozpoczęła się w Atlancie i zakończyła katastrofą. Sid, mocno uzależniony od heroiny, został pobity przez ludzi, zatrudnionych przez Warner, których zadaniem było zapewnić, aby milionowa gwarancja wróciła do firmy. W San Antonio w Teksasie, następnym przystanku trasy, kłopoty pojawiły się, gdy tylko chłopcy wyszli na scenę. Publika obrzuciła zespół puszkami po piwie i jedzeniem, czekając na kulminacyjny punkt programu. Sid zareagował słowami: Wy, kowboje, jesteście bandą pierdolonych pedałów i dla podkreślenia wagi tych słów palnął swoją gitarą basową w głowę jednego z widzów. Steve Jones pokłócił się śmiertelnie z Paulem Cookiem i odmówił dalszej wspólnej podróży. John Lyndon natomiast miał dość wszystkich, a w szczególności menadżera – Malcolma McLarena. Z kolei Sid Vicious, po tym, gdy powrócił do Nowego Yorku, zaczął brać jeszcze więcej heroiny, wplątał się w sprawę śmierci swojej dziewczyny – Nancy i w końcu 2. lutego 1979 r. popełnił samobójstwo. Miał wtedy 21 lat. To oznaczało koniec krótkiej historii Sex Pistols. Kolejne reaktywacje (1996, 2002, 2007) niczego istotnego do muzyki i kultury już nie wniosły.

Sex Pistols zdołali osiągnąć coś prawdziwie unikalnego, stworzyli niemal idealny bunt, cechujący się ostentacyjnym chamstwem i wulgarnością, czyli tym, co zawsze pociągało dorastających nastolatków. Byli głośni, hałaśliwi i mieli gdzieś, co inni o tym sądzą. Przybyli znikąd, by stworzyć legendę i natychmiast zniknęli. Byli namacalnym sukcesem ludzi wyrosłych z szarości i beznadziei. Ich rzeczywistość to świat wielkich miast, slumsów i anonimowych blokowisk, coś, co nazywamy „asfaltową dżunglą”. (Cdn.)

Roman Boryczko,

kwiecień 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*