Przez Polskę do Euroraju

Żołnierze Wojsk Ochrony Pogranicza, a potem funkcjonariusze Straży Granicznej ostrzegali przed nielegalną migracją już w latach 90. Oczywiście jeszcze wcześniej, bo w latach 1983-86 w Polsce Ludowej mieliśmy do czynienia z Palestyńczykami, Turkami i Kurdami, którzy chcieli dostać się do Szwecji. Szwecja przyjmowała ich jak leci i nie było problemu. Problem zaczął się po zamordowaniu premiera Olofa Palmego, kiedy szwedzkie służby zorientowały się w ilości i działalności „migrantów” w Królestwie Trzech Koron, którzy to „migranci” zamiast pracować i integrować się ze Szwedami, zaczęli zasilać przestępcze podziemie i z dnia na dzień zamknęły przed nimi granice. Przyjął ich wtedy Berlin Zachodni, gdzie dostawali azyl.

Rzecz w tym, że nie byli to uchodźcy polityczni, ale najgorsze męty i szumowiny, które właśnie po to uciekały ze swych krajów, by nie mieć problemów z prawem, a móc łatwo żyć na Zachodzie, na koszt pracujących na nich frajerów. Dla nich to był i nadal jest Euroraj, do którego chcą się dostać bez względu na cenę i nie mając wiele do stracenia.

I z taką sytuacją spotykamy się dzisiaj, aliści jest pewna zasadnicza różnica. Dzisiaj na Europę napierają „migranci” z Bliskiego Wschodu i Afryki – a zatem żyjący dotąd wszędzie tam, gdzie USA doprowadziły do zniszczenia struktur państwowych i wprowadziły totalny chaos polityczny. To oczywiście zostało wykorzystane przez Łukaszenkę, który sprowadza „migrantów” na Białoruś i prowadzi ich na polską granicę.

Co nam to przypomina? Ni mniej ni więcej tylko… lodołamacz. Nie wierzyłem Wiktorowi Suworowowi, kiedy pisał o „Lodołamaczu Rewolucji”, a teraz widzę jego analogię. „Migranci” mają odegrać rolę lodołamacza, który ma za zadanie rozwalić od środka UE i NATO. Nie armie, nie czołgi, nie rakiety, a spasione, zdrowe bysiory oraz ich kobiety i dzieci, które mają robić za żywe tarcze. Zdjęcia z granicy mają za zadanie rozmiękczyć mózgi Europejczyków. Na tym polega jego diabelski plan – po co ma tracić swoich ludzi, skoro może wykorzystać ogłupionych, sfanatyzowanych i zdesperowanych Irakijczyków, Afganów i innych, którym marzy się Euroraj. Żyć nie umierać, nic nie robić, poza dziećmi, kasa leci, a frajerzy z Europy pracują na nich. Oczywiście nie będą się kundlili z giaurami, a kobiety są tylko po to, by swym panom dostarczać rozkoszy.

Polska też jest kolejnym kandydatem do powstania następnego kalifatu… Nie ma czegoś takiego jak multi-kulti i być nie może! Nie może, bo oni nie chcą się integrować z nami i nie będą. Bo i po co? My dla nich jesteśmy tylko bydłem roboczym. Reasumując, to nie jest żadna wojna hybrydowa – to jest normalna, bezczelna agresja, wojna bez wypowiedzenia wojny! Kiedy wreszcie nasz oczadziały naród to zrozumie? Nie zrozumie, a gdy zrozumie, to będzie zasuwał w burkach na grzbiecie i czarczafach na twarzach do roboty. Kobiety – oczywiście, bo mężczyźni zostaną zamienieni w niewolników, a nieprzydatnych się wybije. Najtańszym kosztem – podrzynając gardło czy wieszając.

Wina leży po stronie rządu w Warszawie, który nie potrafił i nie chciał unormować stosunków z Łukaszenką i Putinem – teraz to wyłazi jak słoma z butów waszecia z I RP. Można było tego uniknąć.

Ale oczywiście o tym mówić nie wolno, bo niektórzy pożyteczni idioci z Totalnej Opozycji rzucą się na mnie z zarzutami o brak empatii, o brak serca, itd. itp. Interesuje mnie tylko jedno – zakładam, że zezwolimy „migrantom” na wejście na terytorium Polski – jak łakną tego niektóre bez- i płaskomózgi z PO-KO, czy Lewicy – i co dalej? W dyskusjach na YT zawsze na tym się kończy. Wpuścić ich i nikt nie potrafi powiedzieć niczego sensownego o tym, co dalej. Mając doświadczenia z lat 90. z rumuńskimi Cyganami – pardon – Romami – wiem, iż natychmiast pognaliby na zachodnią granicę do Niemiec. Do tego raju dla wszelkiego rodzaju kolorowych leni, obiboków i leserów. I będzie powtórka z sytuacji na polsko-białoruskiej granicy, tym razem na polsko-niemieckiej. Zabawa będzie trwała, póki nie posypią się trupy z obu stron. A tak swoją drogą, ilu terrorystów z ISIS znajduje się w tym tłumie?

Co robić w tej sytuacji? Nie wiem. Można było złemu zaradzić jeszcze 30 lat temu, ale wtedy urzędasom w Warszawie zabrakło wyobraźni. Teraz jest już za późno. O wiele za późno. I obawiam się, że Oberprezes i jego przydupasy będą uciekać z RP przez… „Zaleszczyki”, pozostawiwszy kraj i Naród Polski na pastwę losu. Bo historia powtarza się tyle razy, ile tylko może – a właściwie tyle razy, na ile jej na to pozwolimy…

ARCTOS

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*