Prowokatorzy

Mamy trudne czasy, czasy zamętu, upadku autorytetów i braku fundamentu do zwyczajnego życia. Społeczeństwo w coraz większym stopniu zależne jest od państwa i globalnych korporacji, które kontrolują każdy nasz ruch w postaci kart magnetycznych, czytników rejestrujących logowanie smartfonów, rejestrowanie naszego wizerunku przez system monitoringu miejskiego, kontroli naszych telefonów, tj. rejestrowania rozmów i sms-ów, kontroli Sieci i treści, jakie tam udostępniamy. Jeśli pojedyncza jednostka nie ma już szans na wypowiadanie swoich racji i pragnień, to czy zbiorowisko ma jeszcze możliwość oddziaływania na władzę (czyt.: system opresji obywatela)?

Okazuje się, że portale społecznościowe, nawołujące do wyjścia na ulicę, potrafią czynić cuda. Arabska Wiosna jest tego dobitnym przykładem. Tam grupa aktywistów potrafiła dzięki Sieci skoordynować protest (aktywistów – nie wiem jednak, czy nie sterowanych z zewnątrz). W epoce Internetu portale społecznościowe pomagają mobilizować masy. Przez strony takie jak Twitter czy Facebook protesty mogły wygenerować się samoistnie, co nie było wcześniej możliwe. Czy władza i system opresji mogą jakoś zaradzić tej pozornej wolności tłumu, płynącej z Internetu? Może! Idealną receptą na rewolucję oddolną i spacyfikowanie jej w zarodku jest postawienie na czele rewolty – prowokatora. Lech Wałęsa, postać kontrowersyjna, jako ikona czasów Solidarności stał się późniejszym clownem przemian. Za sobą zostawił tysiące zrujnowanych zakładów pracy, których bronić nie zamierzał, przed sobą rysuje idyllę wykładów sponsorowanych, przynoszących mu setki tysięcy dolarów. Robotnik, dopuszczony do stolika karcianego światowych globalistów to wszak ewenement, ale gdy gra się toczy o kraj wielkości Polski, nawet takie cuda się zdarzają…

Polska od dobrych kilku lat zmaga się z wojną partii o zabarwieniu liberalno – konserwatywnym. Wojna ta niczego nie wnosi do egzystencji zwykłego Kowalskiego, bowiem jest tylko przykrywką do drenowania tego pięknego kraju, leżącego nad Wisłą. Do gigantycznego długu dopisano nam katastrofę demograficzną, uzupełnianą poprzez migrację z Ukrainy (Ukrainy, która jest dzisiaj w konwulsjach, toczona wojną domową – wojną między elitami a bojówkami nazistowskimi i wojną o chara kter państwa. Za wiele tych wojen…), o rozmiarach nie znanych przez inne państwa, które szczycą się byciem narodami otwartymi i przyjmującymi uchodźców ekonomicznych. Milion? Może 6 milionów – nikt już tej emigracji nie liczy. Ludzie pozostali w Polsce czekają na cud. Wypatrują go w działaniach obecnego rządu Prawa i Sprawiedliwości, co w założeniu miał wyciągnąć Polskę z zapaści. Ma ale na razie Prezes toczy wojnę na froncie europejskim (by zablokować Donalda Tuska stawia na innego partyjniaka PO – Jacka Saryusza-Wolskiego. Lud ma swoje igrzyska – bez chleba oczywiście – ale przy blasku fleszy! Nawet przy najszczerszych chęciach, mając takich sąsiadów jak Niemcy (których, jak się okazuje sybsydiujemy) w ramach UE, Rosję, z jaką toczymy od kilku lat konflikty na niwie gospodarczej i wojskowej, Amerykę i Izrael, którym nie wiedzieć czemu winni jesteśmy posłuszeństwo i ciągle niezałatwioną sprawę roszczeń za Holocaust – jest to niemożliwe. Chyba, że dojdzie do globalnego konfliktu, w którym uczestniczyć nie będziemy a znów trafnie wykorzystamy swój czas i szansę dziejową – wtedy wyjdziemy na prostą! Ale mówimy o świecie, zaczynającym się od zera! To gdybanie, a na takim gruncie nikt jeszcze daleko nie zajechał.

Tytułowi prowokatorzy są elementem systemu. Czasem są windowani na szczyty władz, będąc groźnymi politykami wpływu, czasem zajmują podrzędne miejsce na niższych półkach, z tą jednak różnicą, że zawsze ich widać i słychać – mają poklask i zdobywają zwolenników. Jako outsiderzy, rewolucjoniści grający ludzi z marginesu, skandaliści, czy patrioci wyklęci. Uśpieni agenci, ludzie wyzuci z moralności, karierowicze, gotowi na wszystko za sowitą gratyfikację, potomkowie konfidentów, pragnący kontynuować fach rodziców. Polacy mają z tym problem, wpadając raz po raz pod skrzydła kłamliwych, sprzedajnych gadów.

Przed wyborami w 2015 roku pojawiło się na polskiej scenie politycznej kilka cudownych recept na wysadzenie Sowy i Przyjaciół, grupy trzymającej władzę i całej mafii kamieniczników, nie cofających się nawet przed morderstwami, gdy na horyzoncie świtały miliony złotych z odzyskanych nielegalnie posesji. Najważniejszą ofertą polityczną, popieraną przez „resortowe dzieci” m.in. przez Wojewódzkiego i Olejnik był oczywiście Kukiz, który teraz się przerobił w Kukizów piętnastu. Paweł Kukiz, nadworny śpiewak, miał „oczyścić” tę stajnię Augiasza i co nieco ją przewietrzyć. Oczywiście za plecami miał mieć oficera prowadzącego! Promowany przez Wojewódzkiego szansonista miał w wyborach prezydenckich jasno zdefiniowane zadanie, wyeliminować w pierwszej turze Dudę albo przynajmniej tak zredukować jego poparcie, żeby stał się kandydatem niewartym uwagi. Przy wyborach parlamentarnych doszło też do ciekawych przetasowań i zaskakująco wysokiego wyniku tej efemerydy Kukiza. Zaskakujące, że mimo wcześniejszych podobnych działań: jak Samoobrona RP, Ruch Poparcia Palikota, na ugrupowanie Kukiza ktoś jeszcze był w stanie się nabrać?

Na kanwie afery Sowy i Przyjaciół wypłynął inny polityk, człowiek-orkiestra, osoba bezkompromisowa, nie bojąca się niczego. (Cdn.)

Roman Boryczko,

marzec 2017

One thought on “Prowokatorzy

  • 18/07/21 o 20:44
    Permalink

    Panie Romanie – Polacy zawsze czekali na cuda i zawsze ktoś za nich decydował. I dlatego w Polsce jest tak źle – a będzie jeszcze gorzej. Pozdrawiam!

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*