Prosty wybór? II tura wyborów prezydenckich w Polsce

POPiS był tak blisko…

W dzisiejszym świecie tak małe podmioty polityczno-gospodarcze jak Polska nikogo nie obchodzą. Polska ma jednak strategiczne położenie u styku interesów Rosji i Niemiec, więc jednak raz na jakiś czas ktoś musi się nami zająć i nas pouczać oraz naprowadzać na właściwe tory. Wybory to właśnie takie zielone światło dla różnej grupy nacisków i interesów, by mniejszych solidnie dyscyplinować!

Wybory prezydenckie w Polsce odbędą się 12. lipca 2020, kiedy to w II turze zmierzą się urzędujący prezydent – Andrzej Duda i nominat partyjny – Rafał Trzaskowski. Niewielu już pamięta, że na gruncie Platformy Obywatelskiej oraz Prawa i Sprawiedliwości pozytywnie „iskrzyło”. Oczywiście wtedy te podchody odbywały się na gruncie formacji postsolidarnościowych przeciwko Sojuszowi Lewicy Demokratycznej i prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu. Rok 2005 miał wyłonić taką koalicję!

Pierwszym zgrzytem była kłótnia o marszałka Sejmu. PO wystawiła Bronisława Komorowskiego, PiS posła Marka Jurka, który faktycznie został marszałkiem. Po pierwszym rysach na powstającym związku Donald Tusk wystawił ludziom Kaczyńskiego żółtą kartkę; zakwestionował wówczas możliwość utworzenia wspólnego rządu przez PiS i PO. 30. października 2005 w kurii biskupiej w Gdańsku odbyło się jednak spotkanie liderów obu partii (Jarosława Kaczyńskiego, Kazimierza Marcinkiewicza, Marka Jurka oraz Donalda Tuska i Jana Rokity), które zakończyło się fiaskiem. PiS jako zwycięzca wyborów forsował na stanowisko wicepremiera szefa MSWiA – Ludwika Dorna, Platforma Obywatelska – Jana Rokitę. Znów nie wyszło a w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza obok Zyty Gilowskiej i Ludwika Dorna pojawiły się takie tuzy jak antysemita a dziś wielki przyjaciel PO i Radka Sikorskiego – Roman Giertych z LPR i wojowniczy rolnik – Andrzej Lepper. Konflikt pomiędzy PO a PiS nasilił się, a obie partie na wiele lat stały się oficjalnie swoimi głównymi przeciwnikami politycznymi.

 

PO i PiS sterowane z różnych ośrodków

Partie polityczne są w Polsce klubami ekskluzywnymi. PiS ma 38 tysięcy członków, PO 33 500, PSL 100 320, SLD 33 554. W sumie do partii politycznych w Polsce należy zaledwie 0,8 proc. uprawnionych do głosowania a nie zapominajmy, jakie profity płyną do członków owych organizacji z samego faktu uczestnictwa w tej grze politycznej. Nikt nie jest do polityki wciągany na siłę a i pociechy posyła się tam ostatnio po wielkiej protekcji! PRL niby nie funkcjonuje, a partyjniactwo w Polsce nadal opłaca!

Patrząc przez pryzmat relacji zewnętrznych dwóch największych partii w Polsce wyłania się ciekawa konkluzja. Fundacje niemieckie spełniają w Polsce taką rolę, jak kiedyś towarzystwo pruskie a wiadomo jakich wyborów podczas elekcji dokonywali wtedy polscy możni. Sponsorują one oczywiście partię przyjaciół LGBT i różnorakich hochsztaplerów, bo wśród nich jest więcej ludzi bez tzw. moralnego kręgosłupa, którzy dla własnych korzyści podpiszą pakt z Lucyferem – a co dopiero z Niemcami, skoro dla nich polskość to nienormalność. Niemieckie organizacje pozarządowe od ponad 20 lat prowadzą oficjalnie działalność w Polsce. Jednak większość z deklarowanych projektów społecznych, edukacyjnych, kulturalnych trafia do ściśle określonych grup politycznych i partyjnych. Niemiecka Fundacja Adenauera ma ogromny budżet 100-200 milionów euro na ekspertyzy, kongresy, wydawanie książek. Na terenie RP owa fundacja koncentruje się realnie na jednej sile – Platformie Obywatelskiej. Politycy PO nieustannie pojawiają się na konferencjach, sympozjach, imprezach, spotkaniach towarzyskich organizowanych przez FA. Niemiecka Fundacja Adenauera po pierwszej turze wyborów prezydenckich wprost ogłosiła poparcie Bronisława Komorowskiego! Poprzez fundacje Niemcy budują w Polsce swoją strefę wpływów. Niemiecka Fundacja Adenauera kieruje granty do ośrodków doradczych liberałów i euroentuzjastów, jak np. Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową, Instytut Spraw Publicznych, Polska Fundacja im. Roberta Schumana, Instytut Studiów Strategicznych oraz Centrum Stosunków Międzynarodowych. Donald Tusk został wybrany na stanowisko szefa Rady Europejskiej 30. sierpnia 2014 r., stanowisko objął 1. grudnia tego samego roku po zakończeniu kadencji Hermana van Rompuya. To ogromny sukces Platformy Obywatelskiej. Wybór Tuska forsował Joseph Daul, francuski polityk i przewodniczący EPP (Europejskiej Partii Ludowej), forsowali Niemcy a sprzeciw wobec Tuska zasygnalizował premier Wielkiej Brytanii, David Cameron. Tusk miał również bardzo silne poparcie państw Grupy Wyszehradzkiej (Czechy, Słowacja, Węgry i Polska). W trakcie reelekcji w 2017 r., co zarzuca Tuskowi Jacek Czaputowicz, kandydaturę Donalda Tuska zgłosiła Malta, która wtedy przewodniczyła pracom Unii Europejskiej. Został on ponownie wybrany na przewodniczącego Rady Europejskiej 9. marca 2017 r. podczas szczytu krajów UE. Ówczesna premier Beata Szydło (PiS) jako jedyny przywódca kraju UE, zagłosowała przeciwko kandydaturze Donalda Tuska. Wynik słynnego głosowania wyniósł 27:1. (Cdn.)

Roman Boryczko,

lipiec 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*