Popfilozof M Onfray

RUTABAGA_MICHEL-ONFRAY_Photo_Joelle-Dolle-1024x768           Myślę, że wielu ludzi miałoby problem z odpowiedzeniem sobie na pytanie, czym właściwie zajmuje się filozofia. Ja sam nie potrafię sobie poradzić z jej zdefiniowaniem. Kiedyś było to znacznie prostsze. Filozofia zajmowała się wszystkim, co później przeszło do wyspecjalizowanych dziedzin nauk. Arystoteles pisał o poezji, biologii i meteorologii. Z czasem filozofia utraciła wyłączność na te dziedziny. Myślę, że dla wielu stała się zbytkownym zabytkiem. Reliktem przeszłości, o którym nie do końca wiadomo, co z nim począć. Właściwie, to filozofia jest tu winna już od początku. W tradycji zachodniej w starożytnej Grecji istniały co najmniej dwie konkurencyjne szkoły w tym samym czasie. Nie mam na myśli Platona i Arystotelesa, gdyż, wbrew pozorom, są do siebie stosunkowo podobni. Później wyjaśni się może dlaczego. Mnie przychodzi do głowy postać Demokryta i Platona. Ten ostatni, mimo, iż wiedział doskonale o Demokrycie, bez wątpienia musiał sięgać po jego dzieła, to nigdy o nim nie wspomniał w swoich księgach. Jak to możliwe, pyta popularny obecnie we Francji filozof 0 anarchista – Michel Onfray, że zapomniano o tak istotnej części tradycji filozoficznej. Onfray zna odpowiedź na to pytanie. Według niego stało się tak, ponieważ atomistyczna, materialistyczna interpretacja świata, która dziś jest dla wszystkich oczywista, została umyślnie wyretuszowana z historii filozofii przez Chrześcijaństwo. To oczywiste, że autorzy doktryny chrześcijańskiej, która rozwijała się przez steki lat, zanim osiągnęła obecny kształt nie wiedzieli za bardzo co począć z takim niewygodnym fantem. Ani nie było tu miejsca na życie doczesne. Bogowie nie zajmowali się człowiekiem, żyli sobie gdzieś na uboczu, jeśli w ogóle pozwalano na ich istnienie. Materializm taki szukał szczęścia na ziemi. Jak tu dać wszystkim szczęście i jednocześnie zachować strukturę państwową, z jej elitami oraz ich przywilejami. Było to niemożliwe. Dlatego materializm atomistyczny został sprytnie wymazany z kart historii i wydaje nam się, że to dopiero odkrycie ostatnich lat. Jak widzimy, filozofia od początku (tych początków, które są oczywiste dla racjonalnego rozumu – co nie każdy musi przyjmować jako deklarację wiary) jawić się musiała jako mętna i pozbawiona ostrych konturów. Przynajmniej w tej jej części, która nie zajmowała się konkretnymi, namacalnymi problemami, jak kwestia tego, do czego służy mózg, który dla Arystotelesa, nota bene, miał schładzać ciało podczas upałów. Tak jest i dzisiaj. Nie wiemy i spieramy się co do zakresu zadań i przydatności filozofii. W różnych krajach świata myśli się o niej z resztą nieco inaczej. Są różne szkoły. Co innego jest dziś modne we Florencji, a co innego w Łodzi.  Nie wnikając o merytoryczną zasadność obrony przez oba te ośrodki prawa prymatu. Raczej, wolałbym się zastanowić nad zasadnością walki o prymat w tych sprawach jako takiej. A przynajmniej, o kryteria wyboru właściwszej dla nas drogi. Dla nas, czy dla mnie? Czy dla każdego, poszczególnego człowieka? To też sprawa do rozważenia. I tym, między innymi zajmuje się filozofia. I może dlatego nikt już po nią nie sięga. Filozofia zjadła własny ogon, albo kręci się w kółko w pogoni za nim. I mało kogo to obchodzi.

Kiedy byłem we Francji, zaskoczył mnie fakt, że tamtejsza telewizja bardzo chętnie pokazywała filozofów. W dłuższych lub krótszych spotkaniach wyrażali oni swoje zdanie na różne tematy, często dodając coś od siebie. Prym wiódł tutaj wspomniany wcześniej przeze mnie Michel Onfray, który pojawiał się na czołowych programach kulturalnych, których status i recepcja wydają się znacznie rozleglejsze, niż na przykład w Polsce czy we Włoszech. Onfraya dawano w porze największej oglądalności, w weekendy, w okolicach wieczornych wiadomości. To, o czym mówił, to nie były akademickie formułki, których zadaniem jest zazwyczaj onieśmielić słuchacza, a właściwie znudzić i zniechęcić. Onfray opowiadał o tym jak żyć, jak uczyli tego mistrzowie starożytności, których pomysły celowo przeinaczono i, być może przez to, zapomniano. Dysponenci naszej świadomości wytyczyli szlaki tego, co godne jest miana filozofii i nauki, sprawiając, że dla wielu stała się ona obiektem kpin i pobłażliwej tolerancji. A nie zawsze tak było.

Podczas moich studiów filozoficznych dowiedziałem się bardzo wiele o faktach z historii filozofii. Zgłębiłem różne, najczęściej przeciwstawne, doktryny. Mogę jednak powiedzieć, że spotkałem niewielu prawdziwych filozofów. Przypominam sobie teraz jednego, był nim Sergio Moravia. Mówię był, bo nie uczęszczam już na jego wykłady, ani nie widziałem go od dawna. Morawia nie znosił akademickiej biurokracji. Dyrektor departamentu narzekała na niego, że niczego nie można od niego wymagać w kwestii dyscypliny uniwersyteckiej. Jego zajęcia sprowadzały się do anegdotek. Był filozofem-eseistą, jak Montaigne. Człowiekiem renesansu. Jego relacje pochodziły właściwie wyłącznie z jego własnego doświadczenia. Jedna z nich wyglądała tak. Mówił, że wybrał się do Kalifornii, miejsca, gdzie spędzili sporą część życia jego ulubieni myśliciele – postkomuniści i krytycy zachodniej cywilizacji – przedstawiciele Szkoły Frankfurckiej. Powiedział, że wybrał się tam na plażę, nad Ocean. Stanął na Pacyfikiem, popatrzył i stwierdził: “dalej już nie ma dokąd uciekać. Dalej już tylko Chiny.”

Wróćmy do Onfraya, którego propozycje są jednak nieco bardziej substancjalne. Onfray jest wykładowcą i założycielem tak zwanego Popularnego Uniwersytetu. Może przyjść tam na wykłady każdy, bez matury. Siedziba znajduje się w pólnocnej Francji, w Normandii, skąd pochodzi Onfray. To istotne z tego względu, iż podkreśla dystans Onfraya do Paryża, intelektualnego imperialisty Francji, a i części świata. Onfray nie tylko opowiada tam o filozofii, ale również dokonuje nagrań swoich wykładów, które rozchodzą się, rzecz niebywała, w bestsellerowych ilościach setek tysięcy egzemplarzy. Można śmiało powiedzieć, że jeżeli Andy Warhol był królem popartu, to Onfray jest jednym z ojców popfilozofii. Wydawnictwo jest zatytułowane znacząco i chwytliwie – kontr, anty-historia filozofii. Wystąpienia mają też, naturalnie, swoje wersje drukowane. Onfray, jak na popfilozofa przystało, rzuca rękawicę filozoficznemu establishmentowi zachodniego świata. Puka do eleganckich i drogo wyposażonych wnętrz paryskiej Sorbony, pytając: czym może zajmować się filozofia? Do czego może się przydać. Co w niej znaleźć ciekawego do praktycznego życia. Odświeża zatęchłe korytarze instytutów, wpuszcza świeży powiew do zawilgoconych piwnic bibliotecznych archiwów.

Tomasz Garncarek

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*