Pompejusz i inni. Walka systemów wartości

Nie można mieć nigdy zaufania  do tych ludzi, którzy upatrując siebie za supermanów – nadludzi, uważający się za alfę i omegę,  szybko wkraczają w gwar aktualnych rozgrywek politycznych, w ubieganiu się o natychmiastowy wpływ na codzienny bieg wypadków. Do takich należał Gnejusz Pompejusz, zwany przez propagandystów, jak Cicero – słynny propagandzista w stylu wyrafinowanej public relations – Wielkim.  Pompejusz został konsulem bardzo młodo, albowiem nie osiągnął wieku wymaganego prawem ani wcześniej nie sprawował urzędów, określonych przez prawo. Był poza prawem jak typowy superman, czyli nadczłowiek.

Walczył jako dowódca, wyznaczony przez Sullę, w wojnie domowej stając po stronie elity. Pokonał wojska stronnictwa popularów, wykazując się niespotykanym okrucieństwem. Otrzymał przydomek Dzieciak Rzeźnik, który najlepiej go charakteryzuje.

Człowiek musi dojrzeć do sytuacji i im dłużej dojrzewa, tym większa jest jego siła. Potrzebuje też czasu, aby być gotowym do wzięcia odpowiedzialności za władzę. Okres hartowania, zdobywania wiedzy, doświadczenia i siły jest tym okresem, kiedy patrzy on w przyszłość, bo ona otwiera się przed nim. Dojrzewają w nim zasadnicze zagadnienia, przed którymi stoi zaślepiona ludzkość, obracająca się w gąszczu własnych egoizmów. Takim był Juliusz Cezar.

Elita, jak optymaci, także może dojrzeć wyzwania przyszłości, lecz ich nie rozwiąże. Nie dlatego, że nie ma czasu czy środków, tylko dlatego że brak jej mądrości. Jej członkowie są tylko inteligentni, nieraz przebiegle inteligentni i… nic więcej. Poruszają się jak Pompejusz, po starej ideologii, którą biegle znają, są jej mistrzami, dzięki której skutecznie działają w bieżących rozgrywkach. Wplątując problemy nowe, narastające w aktualności bieżące sprawy dnia, widzą je ze spaczonej perspektywy, która jest im znana, stanowi bowiem świeżą przeszłość i teraźniejszość przeżytą i przeżywaną. Nie wolno starego wina mieszać z nowym.

Od innych przepaść dzieli elitę, żyjącą dniem dzisiejszym, zapatrzoną w mitologiczną przeszłość, chcącą utrzymać władzę, w rzeczywistości uciekającą przed problemami dnia. Problem wojny domowej, w której uczestniczył Pompejusz, nie zamknął się wraz ze zwycięstwem, odniesionym na politycznych przeciwnikach, których z okrucieństwem mordował. Wręcz przeciwnie – problem narastał. Wojna była tylko połowicznym rozwiązaniem i do tego wstecznym, cofającym Rzym do odległych czasów, które już dawno przeminęły. Wojna z Hannibalem była dla Rzymu przełomowa, albowiem wykazała niewydolność starej elity, a mimo to próbowała ona ocalić swoją pozycję społeczną, choć scena dziejowa niosła już nowe rozdanie.

Juliusz Cezar miał tego świadomość, dlatego widział radykalne rozwiązania, dostosowane do nowej sytuacji Rzymu. Wydarzenia, które przerosły elitę i zakochanego w sobie Pompejusza, dorastały do Juliusza Cezara. Elitarne środowisko, słowem nobilitas, chciało dawnego Rzymu, pragnęło uprawiać politykę po dawnemu, rządzić państwem z racji pochodzenia i majątku, a więc wywiedzionych z przeszłości. Żyjący w mitach i dogmatach o swej wyższości, unikalności, geniuszu, słowem o swej nadludzkości, wyrażonej w symbolu republiki i ustroju republikańskim, zwalczali z całą bezwzględnością stronnictwo plebejuszy. Wybrali Pompejusza jako swego sprzymierzeńca i obrońcę republiki, konstytucji, przywilejów… A przecież Pompejusz, pragnący władzy, sławy, czci – był współzałożycielem pierwszego triumwiratu. Rządził faktycznie Rzymem wraz z Krassusem i Juliuszem Cezarem. Stając po stronie nobilitowanych optymatów, robił to z wyrachowania. Jak typowa chorągiewka, Pompejusz skłaniał się tam, gdzie mógł zdobyć jak najwięcej władzy. Traktował wszystkich przedmiotowo, w przeciwieństwie do Juliusza Cezara. Pompejusz był bowiem typowym dzieckiem republiki – słabym, chwiejnym, chytrym, przebiegłym, przewrotnym, zawodowym wręcz kłamcą jak każdy polityk, o chorobliwych ambicjach i niepohamowanej żądzy władzy. Był wręcz zaślepiony władzą. Łamał prawo, broniąc konstytucji i republiki.


Republika i konstytucja tworzyły małych intrygantów, wyżywających się w obskurnych walkach parlamentarnych, których cel nie wychodził poza ich własne osoby. Robili to w mię wolności. Walczyli o wolność. Byli obrońcami wolności. Tylko oni byli wolnością. Z uśmiechem pogardy i nienawiści patrzyli z góry  na wszystko, co nie mieściło się w ramach gry parlamentarnej. Ich chytrość i przebiegłość zaprowadziły do Pompejusza, człowieka mrocznego, który nikomu nie dowierzał a na każdego patrzył z góry. Gardził elitą jak plebejuszami i potrafił ją bezwzględnie wykorzystać, zarówno majątki jak i koneksje.

Na tle tych parlamentarnych intrygantów  w tajnych związkach, zawiązujących spiski, jakże niezłomnie wygląda Juliusz Cezar. Jego odwaga, beztroska i lekceważenie parlamentarnych intryg była dla elity upokarzająca, a z drugiej strony sprzyjająca ich zamiarom zamordowania Juliusza Cezara.

Do rzeczywistości trzeba dorosnąć, albowiem wyzwania zakreślają format człowieka. Juliusz Cezar miał świadomość, że republika jest patologicznym przeżytkiem, dławiącym rozwój Rzymu. Wiedział, że państwo wymaga nowej formuły politycznej, tak wielkiej, jak wielki miał być Rzym. Stąd jego heroiczna postawa wobec małości i przewrotności rzymskiej elity, która głosiła hasła wolności. Skąd to znamy?!

W końcu doszło do walki między żyjącymi triumwirami. W 48 roku przed Chrystusem doszło do starcia pod Dyrrachium. Pompejusz miał ponad dwukrotną przewagę i swój niejako teren, toteż wygrał ze swym sławnym i niepokonanym przeciwnikiem, Juliuszem Cezarem, lecz okazał się tylko kunktatorem. Tu wyszła małość, nikczemny charakter Pompejusza. Nie decyduje dobrze ten, kto nie potrafi zyskać swego zwycięstwa, który ogląda się na przeciwnika, na jego decyzję. Zatrzymując się w pół drogi stwarza tylko możliwość przeciwnikowi, co wykorzystał Juliusz Cezar. Urok wielkiego przeciwnika, rzeczywistego żołnierza, hipnotyzował Pompejusza. To stare zjawisko. Dobrze ujął wynik starcia Juliusz Cezar: Dziś zwycięstwo było po stronie nieprzyjaciół, ale żaden z nich nie odniósł z tego korzyści.

W miesiąc później w pięknej krainie Tesalii doszło do kolejnej bitwy i mimo prawie dwukrotnej przewagi wojskowej Pompejusz totalnie ją przegrał,  uciekając do Afryki, gdzie z obawy przed niezwyciężonym Juliuszem Cezarem, władca Egiptu nakazał go zabić (wg innych zabili go właśni oficerowie), a głowę Pompejusza  odesłać Cezarowi.

Bezwzględna odwaga Cezara, jego umiejętność ryzyka, wiedza i doświadczenie, zmysł walki, strategia i taktyka, zaufanie własnym towarzyszom walki, jasna idea przewodnia, posłannictwo dziejowe – wyniosło Juliusza Cezara. Typ ideowy żołnierza rzymskiego był podstawą wzlotów do najwyższych poświęceń jego legionistów i do ofiary krwi. Wiedział bowiem Juliusz Cezar, że stworzenie typu bohaterskiego żołnierza jest warunkiem powstania i istnienia cesarskiego Rzymu.

Nastały spiski parlamentarnych intrygantów przeciw Juliuszowi Cezarowi, chcących uratować za wszelką cenę swoje pozycje społeczne i przywileje, które głosili pod hasłem wolności. Sztylet Marka Juliusza Brutusa i innych parlamentarnych kanalii utkwił w ciele Juliusza Cezara. Ulubieniec Cezara, Marek Juliusz Brutus, zabijając swego być może ojca, usłyszał z jego ust: I ty, dziecię… Wydawałoby się, że fanatyczni spiskowcy osiągnęli zwycięstwo, że zatrzymali pochód dziejów, że jasność, klarowność, prostota, szlachetność, podmiotowość przegrały z intrygami, spiskowaniem, ciemiężeniem, wyniosłością, butą, mętnością etc. W rzeczywistości parlament doprowadził republikę do rozkładu i patologii elity. Obrońcy republiki wprawdzie zamordowali w sposób bestialski Juliusza Cezara, lecz nie byli w stanie zatrzymać biegu dziejów.

Cezar stał im na drodze do spiskowania, rozgrywek, szczucia, grabienia, tworzenia nielegalnych majątków. Była to walka dwóch systemów wartości, sobie przeciwstawnych, dlatego dzieląca ich przepaść była nie do zasypania. Tylko jedna strona mogła wygrać. Kłamliwa – parlamentarna, szermująca hasłami wolności, republiki, prawa i druga – walcząca o równe prawa dla każdego Rzymianina.

W oczach morderców Juliusza Cezara mord był jak najbardziej uzasadniony ideologicznie. Ideologia patrycjuszy wręcz go uświęciła, albowiem łamiąc ich przywileje łamał konstytucję, parlament, dusił wolność. Tylko oni byli społeczeństwem, reszta plebsem. Stając po stronie plebsu, Juliusz Cezar, stanął przeciw wolności, republice, konstytucji, która broniła elity. Dla nobilitowanej elity jedyny model to republika, wolność i konstytucja. Dlatego żądali od Juliusza Cezara wskrzeszenia i zachowania republiki, która symbolizowała ich władzę, przywileje i majątki. Dla Juliusza Cezara przywrócenie republiki było zaprzeczeniem wierności ludowi rzymskiemu. Dobrze znał manipulację parlamentarnych intrygantów. Dobrze wiedział, że ludzie lubią dobre słowa o nich samych. Widział jak w patologicznej republice największy sukces odnosi ten, który wadę przemianuje na zaletę, patologię na cnotę, mit za rzeczywistość, władzę na wolność etc. Nie uważał – w przeciwieństwie do elity – że właśnie jej upadek i upadek instytucji z nią związanych jest jednoznaczny z upadkiem Rzymu.

Powstanie triumwiratu było tylko etapem przejściowym do nowego Rzymu. Był on wynikiem starcia, toczącego się pomiędzy elitą a plebsem, który ponosił coraz większe ciężary, podczas gdy elita spijała całą śmietankę. Cezar miał odwagę powiedzieć elicie „Dość!”.

***

Bieżące wypadki w Unii podążają w podobnym kierunku. Brexit tylko odsłonił mity unijnej elity, która ślepo brnie w otchłań wojny. Unia jest projektem przejściowym – albo stanie się Rzeszą, albo Konfederacją Wolnych Narodów Europy. Wybór należy do każdego z osobna. Uruchomiony proces musi znaleźć swe cywilizacyjne ujście.

Andrzej Filus

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*