Oni nas niszczą – I May Destroy… You

Dziś mogą nas zniszczyć

Pokolenie, pamiętające zimnowojenne zmagania dwóch wielkich bloków, z jednej strony korzystające z wolności i dobrodziejstwa luksusu, który – jak dziś wiemy – na zachodzie był tylko pozorny i krótkotrwały, z drugiej strony za żelazną kurtyną pokolenie nadziei, tęsknie wypatrujące kolorowych reklam, Coca Coli i McDonalda, pięknych dużych samochodów i (jak nam przedstawiano) łatwej pracy i wielkich pieniędzy. Wtedy świat był prostszy – ale namiętności i chęć zmian te same.

Dzisiejsi 50-latkowie to przecież niosący kaganek buntu ery punk rocka, ale na przykład w Polsce to młodzi, wspaniali ludzie, poznający inne kraje na zasadzie handlowych podróży, gdzie ciężarówką stawał się mikroskopijny samochód polskiej produkcji, Fiat 126p.

Nie mamy się czego wstydzić, bo pragnienia po obu stronach kurtyny były czyste i bardzo przejrzyste. Chodziło o pokój, chodziło o zaprzestanie zbrojeń, zaprzestanie straszenia ludzkości zagładą atomową, rozwój technologiczny i stworzenie świata lepszego, bardziej sprawiedliwego i równego. Okazuje się, że z realizacji tych ideałów nic nie wyszło, bo świat przy przemijających dziesiątkach lat nie jest ani piękniejszy ani bardziej równy sprawiedliwy i uczciwy. Właściwie można by rzec, iż w tej całej historii, zwłaszcza dziś w dobie koronawirusa, dobiliśmy do ściany. Zdążyliśmy się z problemem, który występował niegdyś tylko i wyłącznie w książkach science fiction. Autorytaryzm i technologia w rękach „Wielkiego Brata”, to było coś, czym straszono nas, jeśli pragnienie wolności gatunku ludzkiego skapituluje przed zakusami kapitału. Posiadacze wielkich fortun te miliardy dobrych dusz obeszli zwyczajnym substytutem normalności, który podawany jest postaci social mediów i elektronicznego obcowania z drugim człowiekiem. Człowiek zaś został sprowadzony do roli czynnika, wskaźnika, statystycznego błędu. Dzięki temu, że jesteśmy wprowadzeni do bazy, w której system może z nami zrobić, co mu się żywnie podoba, straciliśmy wpływ na swój własny los.

Wiemy już, iż w Chinach od  roku 2020  społeczeństwo jest poddawane ocenie, ocenie, która wpływa na jakość życia, na to czy człowiek ma pracę bądź jej nie ma, na to czy dostaje kredyt w banku, ale też czy może w ogóle wyjechać ze swego miasta, nawet w celu leczenia. Dziś w Australii ludzie dostają horrendalne mandaty tylko za to, że oddają się o kilkanaście km od domu,  a pracodawcy nie mogą ich zatrudnić ponownie pod karą prawie stu tysięcy dolarów – ponieważ ktoś zdecydował, iż wszyscy mają siedzieć w domu, a kraj będzie się zadłużał.

W kolejnym kraju anglosaskim – Kanadzie, ludzie nie mogą swobodnie używać Facebooka, są śledzeni i obserwowani, jak idzie im kwarantanna. W Izraelu do demonstrantów, którzy nie chcą premiera Netanjahu, korupcji, bezrobocia i koronawirusowej izolacji – zwyczajnie się strzela. W Chinach na początku pandemii łapano ludzi po ulicach jak szczury, a potem ślad po nich ginął. USA w dobie koronawirusa zmagają się jednocześnie z rewolucją i buntem kolorowych, bo ci, uzbrojeni w ramach wolności osobistej, niszczą całe miasta. Jedyne państwa, jakie nie poddawały się od radykalnym obostrzeniom, czyli Szwecję i Białoruś (premier Norwegii wprowadziła „walkę” z Covidem-19, ale potem przeprosiła rodaków i z obostrzeń się wycofała, wzorem Szwedów) dotyka dziś niewidzialna ręka globalnej sprawiedliwości. W Szwecji płoną samochody i walczą kolorowe gangi, doprowadzając społeczeństwo szwedzkie do buntu i nienawiści przeciw emigrantom,  którzy nie chcą się asymilować, nie chcą uczyć się języka, chcą tylko żerować jak pijawki na systemie socjalnym i żyć w zamkniętego enklawach, gdzie królują: broń, narkotyki i prawo szariatu.

Białoruś z kolei dostała nauczkę, a właściwie nauczkę dostał  prezydent Aliaksandr Łukaszenka. To, czy powinien odejść, a on sam ma tego świadomość, to jest inna kwestia, pozorów demokracji na Białorusi nie było i nie ma. Białorusini mają to szczęście, że posiadają jeszcze swoją własną gospodarkę, własną (skażoną, co prawda, przez Czernobyl) ziemię i jakiś suwerenne od Kremla i Brukseli czynniki decyzyjne. Koronawirusowe, globalne lobby wyprowadziło na ulice białoruskich miast niesamowicie pobudzonych mieszkańców. Ciekawe, czy oni w ogóle wiedzą, czego chcą? Taki jest świat u schyłku roku 2020, zaś obraz rzeczywistości, który chcę przywołać, tyczy się życia sprzed pandemii – powiedzmy bliżej końca roku 2019. (Cdn).

 

Roman Boryczko,

październik 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*