Okrutne dźwięki ciszy…

Tytułem wstępu

Długo zabierałem się do napisania tych słów. Po pierwsze – Czytelnikowi myślącemu należy się wszak odrobina przemyśleń a nie wyreżyserowanej medialnej papki. Jesteśmy wszyscy obserwatorami naszej polskiej, lokalnej mizeroty na szczeblu samorządowym, parlamentarnym czy partyjnym. Jazgoczą wszyscy, obrzucają się ku uciesze gawiedzi błotem, fekaliami i różnymi wojennymi epitetami o „dorżnięciu watahy” czy „gorszym sorcie” i nic nigdy z tego nie wynika.

Logika podpowiada, że gdzie dwóch się kłóci, to trzeci korzysta, więc by zachować pełną sukcesję władzy – w tej samej restauracji stołują się wszyscy z prawa, lewa i centrum. Statystyczny Kowalski jest na swoje własne życzenie konsumentem treści odpowiednio przygotowanych i odpowiednio podanych przez długie ramię władzy – tubę propagandową, czyli media. By odpowiednio podtrzymać napięcie w tym niskobudżetowym filmie, co jakiś czas nudna i mdła telenowela zamienia się w prawdziwy thriller. Pewne wydarzenia, najczęściej tragiczne, wyłuskuje się, by przykryć bolesną prawdę, że polscy politycy to szumowiny, zdrajcy, utracjusze i skorumpowani złodzieje. Wtedy winę zrzuca się na szalonych Polaków.

Świat politycznych garniturów jest hermetyczną bańką, serialem dla mas (istnieje grupa ciężko upośledzonej widowni, która śledzi te podchody podnieca się nimi i fascynuje, większość nie może już na te ogorzałe wódką i narkotykami gęby patrzeć). Jak mawiają Francuzi – À la guerre comme à la guerre – czyli w wolnym tłumaczeniu: Gdy drwa rąbią, czasem padają trupy… Padają, a co dziwniejsze również coraz częściej w Polsce!

 

Regionalne Centrum Wolontariatu – dziękuję za taką franczyzę

Firma ochroniarska Tajfun pierwszy raz współpracowała z organizatorami gdańskiego finału WOŚP. Nie mam wglądu czy oferta, przedstawiona przez tę firmę należy do najtańszych, czy jest wręcz przeciwnie, ale organizacja firmowanej przez Jerzego Owsiaka zbiórki wyglądała wprost amatorsko. Miasto zaoszczędziło na kosztach i procedurach organizacji imprezy masowej (którą przecież WOŚP była i osoby w niej uczestniczące w ogóle nie miały takiej świadomości) a wiąże się to chociaż z zupełnie inną ochroną. Finał WOŚP zgłoszono jako „zajęcie pasa drogowego”. Co ciekawe, dopiero dziś opinia publiczna dowiaduje się, że to proceder, według którego organizowana tam wszystkie finały Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na podstawie takich przepisów organizowano ją w Gdańsku od początku, tak jak wiele innych wydarzeń sportowych czy kulturalnych.

Magistrat nie widział w tym problemu, również komendant wojewódzki policji przystawił pieczątkę pod tym bublem. Regionalne Centrum Wolontariatu, będące organizatorem zbiórki pod szyldem WOŚP nie musiało – jak w wypadku imprez masowych – m.in. wyznaczać kierownika do spraw bezpieczeństwa, sposobu łączności ze służbami ani specjalnie oznakować terenu imprezy. Wolontariusze wzięli na siebie zapewnienie bezpieczeństwa dla… kilku, kilkunastu tysięcy ludzi! Organizatorzy, zarażeni pozytywnym entuzjazmem zorganizowali świadomie imprezę masową bez zezwolenia, a to jest obłożone sankcją karną z art. 58 ustawy o bezpieczeństwie imprez masowych. Pełnomocnik Regionalnego Centrum Wolontariatu z rozbrajającą szczerością powiedział po fakcie, że „nie znamy się na zabezpieczeniu wydarzeń masowych”. Wynajęta firma Tajfun deklaruje, iż stosowała procedury, tak jakby to jednak była impreza masowa. Oficjalnie nią nie była i nie przygotowano planu zabezpieczenia ochroniarskiego, medycznego, przeciwpożarowego… Tragedia wisiała w powietrzu nad każdą trójmiejską imprezą, organizowaną w tak skandaliczny sposób i nie zmieni tego fakt, że zastosowano barierki przeciwnaporowe, trzy płoty – w tym betonowy – zapobiegające atakom terrorystycznym z użyciem pojazdów. (Cdn.)

Roman Boryczko,

styczeń 2019

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*