Ograniczyć bezgraniczne – głos w dyskusji „w sprawie granic filozofii”

Od redakcji: Odkąd blisko 10 lat temu prof. Leon Gumański rozpoczął w Polsce dyskusję, dotyczącą granic filozofii, niektórym zdarza się na ten temat a) pomyśleć, b) wypowiedzieć. Dziś – jeden z potrzebnych niewątpliwie głosów.

     

Filozofię zawsze odczuwałam jako przenikanie w bezgraniczność, w bezmiar i bezładność chaosu, dlatego też nie uważam, iżby zachodziła możliwość a tym bardziej konieczność kreślenia jej granic. Przeczucia tego nie gasi we mnie fakt, iż próbowano robić to na tyle często i uporczywie, że można by dopuścić nawet istotność filozofii w bezskuteczności wysiłków, zmierzających do jej zanegowania, do wykazania jej niemożliwości, jałowości, czy zbędności. Uważam, że wszelka granica, w swojej nieuniknionej martwocie i sztuczności, zaślepia dale, niszczy perspektywę, szpeci, zaśmieca i przesłania pejzaż przyszłości, będąc przy tym i tak z góry skazaną na zbutwienie i rozpad pod naporem sił życia i rozwoju.

Nie rozumiem, co miałoby oznaczać „właściwe rozumienie terminu <filozofia>”, które rzekomo miałoby być naruszane przez „rozmaite utwory, kwalifikowane przez autorów – a nawet wydawców – jako filozoficzne”. Czy którykolwiek z redaktorów czasopism filozoficznych może poczuwać się do posiadania nieomylnego nadrozumu, zdolnego sterować umysłami innych i wytyczać im „właściwe” tory? Przecież narzucanie „właściwego rozumienia” byłoby próbą nakłonienia umysłów do powielania nie tyle nawet różnych wzorów, ale wręcz jednego jedynego wzoru myślenia filozoficznego. Tymczasem już choćby to, że filozofia poczęła się z umiłowania mądrości, wskazuje na jej istotową bezgraniczność,  opalizującą bogactwem znaczeń oraz jej zdolność do drwiny z obowiązującej logiki i „właściwych” sposobów rozumienia. Może być rozumienie właściwe komuś – mnie lub tobie, ale nie zgodzę się na ustanawianie rozumienia właściwego w ogóle. Nie umiem rozumieć w sposób właściwy redaktorowi Leonowi Gumańskiemu. Zupełnie odechciałoby mi się myśleć w intelektualnej przestrzeni, zamkniętej granicami, wzniesionymi przez jakiegokolwiek redaktora pisma filozoficznego. I dlaczego niby powielanie złych wzorów miałoby być bardziej naganne niż powielanie dobrych wzorów? Zło dostrzegałabym tu raczej w samym powielaniu jako takim, w jego pustce i jałowości.

Być może istotnie właśnie bezgraniczność określa, czy specyfikuje myślenie filozoficzne, to, że w swojej żywiołowości zalewa ono wszelkie sztuczne tamy, nie utrzymując się w „dopuszczalnych formach”. Tak, uważam, że w filozofii pomieści się sofistyka, retoryka, paradoks, irracjonalizm, subiektywizm, wieloznaczność, słowotwórstwo, poetyckość metafor, emocjonalność stylu, indywidualne formy wyrazu – wszystko, co zdolne jest oddać prawdę o człowieku w świecie.

Co to znaczy „rozwiązać dany problem adekwatnie”? W filozofii prawdziwe i adekwatne mogą być tylko pytania. Każda niepodważalna, autorytarna odpowiedź zamyka drogę myśleniu filozoficznemu, które, o ile ma szansę zaistnienia i rozwoju, zawsze pozostaje umyślnym dążeniem do tego, co się wymyka. Filozof niezmiennie utrzymuje się w drodze, w dążeniu do stale wymykającej się istoty bytu. Filozofowanie jest błądzeniem w myśleniu, błąkaniem się po manowcach myśli, porzucaniem nawyku, jednotorowości i jednoznaczności wszelkiej wiedzy. Prawda filozoficznego myślenia jest wieloznaczna; żywiołem jego ścisłości, źródłem jego logiczności jest wieloznaczność i wątpienie. Każda granica niezrozumiałości jest dla filozofii otwarciem możliwości myślenia – rozwija się ono za sprawą tego, co jeszcze nie pomyślane, drogą przewrotów i przesunięć pojęciowych. Po cóż mi zastałe i zatęchłe, zmartwiałe definicje, jeśli mogę autentycznym myśleniem wykopać studnię pojęć i zaczerpnąć z niej świeżego sensu? Polować na prawdę przy użyciu sztywnych definicji, to łowić wodę w sieci.

Nie podejmuję się sformułowania, a tym bardziej sprecyzowania definicji filozofii, ponieważ uważam za wątpliwe czy zbędne jej uściślanie i poddawanie surowym rygorom naukowości. W moim odczuciu filozofia rozgrywa się poza nauką, we własnej, autonomicznej dziedzinie, bliższej kreatywności poezji niż opisowi nauk. Jest ona poezją myśli, pozostającą wewnątrz pytania i odsyłającą w bezgraniczność. Myśleć filozoficznie, to być w drodze myślenia, drodze tworzonej przez dociekliwe otwieranie się na myśl w samotności słowa. Istotą myśli jest tu samodzielność. Nie myślę, gdy powielam istniejące wzory. Tylko z samotności słowa myślenie może przemówić do innego myślenia. Z góry, jasno określić sobie kryteria oceny, to w zaślepieniu zastawić sobie wszelki widok. Wszak nie myśli ten, kto z góry już wie. Myślenie i pisanie filozoficzne zmierza od pytania do pytania, zbudowane jest z pytań i nie zwykło poprzestawać na żadnej odpowiedzi. Chodzi o to, aby nie zafałszowywać tego, co godne pytania, w stanowczą odpowiedź, aby, w zadziwieniu sobą i światem, przenikać w to, co jest, jak również w to, co może, lub mogłoby być. Osobiście przypuszczam, że filozofia nie może posiadać jasno określonych form, kryteriów i definicji, ponieważ, jako „królowa nauk”, wcale nie jest, ani nie musi być nauką; nie definiuje bowiem rzeczywistości, lecz zaledwie ją marzy, zawsze pozostając usilną próbą urzeczywistnienia nierzeczywistości.      

Moim zdaniem tekst filozoficzny to wytwór filozoficznego namysłu, czyli wyraz bezgranicznego zdziwienia się sobą i światem. I owszem, można ogólnie zdziwić się na dowolny temat. Bo dlaczego niby „nie powinno się” filozofować o obrotach pieniężnych? Uważam, że o filozoficzności myślenia decyduje nie tyle sam przedmiot, ile sposób ujrzenia go w perspektywie bezgraniczności, w samoistnym świetle głębokiego namysłu.

     

      Anna Kamińska

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*