Nowy podatek dla właścicieli pojazdów spalinowych już wkrótce? (3)

X X X

Rosnące ceny paliw, ogólna zapaść na rynku i kryzys. Prawo i Sprawiedliwość jak kat uderza w kolejne gałęzie gospodarki swymi wizjami i planami. PiS dziś równa się ekologia i globalizm! By dostać pieniądze z KPO, PiS zgodził się by do 2035 nie produkowano już aut spalinowych. PiS zgodził się również, że będzie walczył z posiadaczami starszych pojazdów podatkami. Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów, minister Łukasz Schreiber oficjalnie potwierdził, iż Polska akceptuje wypełnienie warunków, zawartych w KPO. Podatek jest dość niekorzystny dla użytkowników samochodów ze względu na swoją formę, ale te tzw. kamienie milowe zapisane w są KPO i narzucone przez Unię Europejską.

Warunkiem otrzymania przez Polskę środków z Funduszu Odbudowy to spełnienie między innymi takich punktów jak: utworzenie do 2025 roku w miastach stref dla pojazdów niskoemisyjnych (zaraz wjazdu dla pojazdów spalinowych), podniesienie do 2024 roku opłaty rejestracyjnej dla samochodów spalinowych (krajowych i importowanych), wprowadzenie do 2026 roku nowego podatku dla właścicieli pojazdów spalinowych. Sejmowa Komisja Gospodarki planuje wprowadzić nowy podatek, zwany ekologicznym. Założenia są proste i bardzo restrykcyjne. Pomysłodawcy twierdzą, że jeżeli przysłowiowy Kowalski będzie musiał dodatkowo zapłacić za to, iż nie posiada superekologicznego auta z salonu, zrezygnuje z zakupu starego samochodu i… pójdzie do salonu po nowe.

W dobie tego, co PiS przez restrykcje Covid-19 i wspomaganie kryzysu na Ukrainie zrobił z naszymi portfelami – na pewno wszyscy rzucą się, by kupić w salonie nowe auto elektryczne. Wprowadzenie podatku ekologicznego ma więc ograniczyć i tak już malejący import samochodów, a nie przekładając się na wzrost sprzedaży aut w salonach spowoduje, że część Polaków po prostu w ogóle zrezygnuje z posiadania samochodu. Biorąc pod uwagę, iż w Polsce ponad 65 proc. zarejestrowanych samochodów ma ponad 10 lat, a średnia wieku wszystkich aut to lat 14, wprowadzenie podatku ekologicznego uderzy przede wszystkim w najuboższych posiadaczy aut.

Blokowanie importu poprzez wprowadzenie podatku ekologicznego będzie miało też swój wymiar społeczny, spowoduje bowiem spadek mobilności społeczeństwa i może tym samym zwiększyć bezrobocie. Nie każdy będzie mógł dojechać do pracy alternatywnymi środkami transportu – komunikacją miejską czy rowerem. Głównymi klientami na importowane, ale używane samochody, są bowiem mieszkańcy mniejszych miejscowości i wsi, czyli obszarów, gdzie stopa bezrobocia i tak jest wyższa niż w większych miastach, a liczba połączeń kolejowych z pobliskimi ośrodkami miejskimi jest stale redukowana. Import aut używanych daje pracę tysiącom mechaników, dostawców części, etc., czyli całego sektora usług związanego, z nazwijmy to, eksploatacją pojazdu.

Podatek ekologiczny w rzeczywistości ma niewiele wspólnego z ekologią i jego wpływ na ochronę środowiska będzie znikomy. Emisje z transportu stanowią około 20 proc. światowej emisji dwutlenku węgla. Z tego zdecydowana większość zanieczyszczeń wytwarzanych jest przez samochody ciężarowe. Jeśli zatem podatek ekologiczny obniżyłby redukcję zanieczyszczeń, emitowanych przez samochody osobowe np. o 3 proc., będzie to znaczyło redukcję gazów cieplarnianych zaledwie o kilka setnych procenta. Jak widzimy – globaliści chcą pod pretekstem ekologii zupełnie ograniczyć funkcjonowanie człowieka do minimum, do najbliższego otoczenia, niczym szczura w klatce.

Według nieoficjalnych doniesień mediów, nowy podatek ma kosztować obywateli od 200 do 500 zł rocznie za auto, które zostało wyprodukowane przed 2006 rokiem. Jeżeli projekt obciążenia dodatkowym podatkiem właścicieli aut 10-letnich i starszych wejdzie w życie, to może dotknąć nawet ponad 60 proc. kierowców.

Nowy Polski Ład, Nowy Wspaniały Świat… To nas czeka?

Roman Boryczko,

wrzesień 2022

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*