NIEDZIELA – DZIEŃ ŚWIĘTY. HANDLOWAĆ CZY NIE HANDLOWAĆ?

Unia Europejska nie przewiduje w tym zakresie jednoznacznego stanowiska. Tak naprawdę każde z państw reguluje te przepisy oddzielnie. Bardzo rozsądnie podeszły do tego problemu Niemcy i Austria. W krajach tych istnieje prawie całkowity zakaz sprzedaży w niedziele i święta, jak wiadomo niewielką ilość artykułów można nabyć w te dni na stacjach benzynowych, co wydaje się być bardzo rozsądnym rozwiązaniem w krajach, gdzie z różnych powodów pokonuje się setki kilometrów kilka razy w tygodniu. Tak zwana niedzielna cisza, traktowana jest w tych krajach nader poważnie.  Wielu Niemców bardzo sobie ceni możliwość pobycia z rodziną choć przez jeden dzień w tygodniu, w pozostałe dni wygląda to różnie, co łatwo zauważyć, goszcząc w tych krajach.

Piątek to dzień, kiedy oblegane są centra handlowe i nie stanowi to w tych krajach żadnego problemu niemal dla nikogo, ludzie w ten sposób robią weekendowe zapasy, bo już nazajutrz – w piątkowy wieczór, czy najpóźniej we wczesnych godzinach rannych w soboty, ożywają miejscowe autostrady. Kto żyw opuszcza zatłoczone miasta i wybywa na czas wolny od pracy, by wypocząć od codziennej harówy w licznych mniej lub bardziej odległych kurortach.

Dla tych, którym przypadnie pozostać z różnych powodów w domu, pozostaje cisza wyludnionego na okres sobót i niedziel osiedla i pooddychanie czystym luftem, broń Boże nie siedzenie przed telewizorem. Niemcy i Austriacy wolą pobiegać wzdłuż kanału na przykład lub urządzić sobie wycieczkę rowerową, a że ulice miast na ten czas wymarłe, to i bezpieczniej. Na pytanie, skierowane do kilku Niemców, czy da się żyć bez handlu w święta? – usłyszałem: A co, jeszcze i dziś miałbym śledzić, w którym markecie akurat są promocje?

Niedziela – jak mawiają nasi zachodni sąsiedzi – jest dla rodziny, dla mnie. Jakoś jedynie tego dnia daje się zauważyć, w jak pięknym mieście mieszkam – mawia wielu – na co dzień nie ma na to czasu. Warto także zastanowić się nad tym, czy aby człowiekowi nie należy się odrobina wolnego czasu, pozwalająca na naładowanie akumulatorów – by wypoczętym ruszyć do pracy z nowymi siłami…

W Belgii czy Holandii sytuacja wygląda nieco inaczej. Belgom wolno otwierać małe sklepiki w oznaczonych godzinach, zaś w Holandii można zauważyć, że w różnych regionach wygląda ta sprawa inaczej. Tam, gdzie przeważa społeczność głęboko wierzących protestantów, w niedziele handel jest zabroniony zaś w pozostałych regionach kraju sytuacja jest odwrotna, nie widać różnicy pomiędzy niedzielą a szarym dniem tygodnia. Podobnie, choć z drobnymi różnicami, sytuacja wygląda we Francji, Grecji, Luksemburgu czy na Węgrzech, gdzie otwarte mogą być tak zwane sklepy rodzinne o niewielkiej powierzchni (do 200 metrów kwadratowych). W Szwecji zakaz handlu obejmuje tak naprawdę tylko sklepy monopolowe.

Pragmatyczni Czesi już liczą zyski ze sprzedaży swoich artykułów Polakom, którzy odwiedzą ich kraj z pustą siatką na zakupy w niedziele i święta.  W polskim Cieszynie od zakazu do normalnego świątecznego handlowania dzieli nas około 1000 metrów. Tam w niedziele od 8. rano do 20:00 można nabyć wszystko – czy jednak trzeba nam jechać do naszych południowych sąsiadów tylko po to, by przetrwać do poniedziałku?

Jak zwykle tyle głosów w tej sprawie, ilu nas, Polaków. Jedni z nas murem stoją za zakazem handlowania, bo tym zasadom choćby z racji naszej wiary bliżej i tak naprawdę wracamy tylko do tego, co było kiedyś normą. Oczywiście złośliwi powiedzą: No bo czym miano wtedy handlować, przecież i tak półki były puste. Co racja to racja, lecz wiadomo, że nie o to chodzi, a o zasady, których powinniśmy się trzymać. Nie brak wśród nas i takich, którzy z tęsknotą spoglądają na zamknięte centra handlowe, bo w ten sposób, mówią, stracili jedną z możliwości spędzenia wolnego czasu w niedzielę, ponieważ nie o zakupy – jak twierdzą – tylko chodzi, a o spacer z rodziną właśnie do galerii, po to, by usiąść na ławeczce, zjeść taniego loda lub chińską potrawę, traktując ją jako atrakcję niedzielnego obiadu…

Jakby na ten problem nie spojrzeć, to Niemcy czy Austriacy znów mają rację, dla nich bowiem wypoczynek to spędzenie czasu z rodziną na wolnym powietrzu – wolnym od smogu, nawet w pustym wyludnionym mieście, gdzie można przejść się do parku, a może do kina lub na koncert. Wszystko jest kwestią czasu i przyzwyczajenia, a jeden choćby tylko na pozór wolny dzień w tygodniu nam się przyda, bowiem nie sposób zapomnieć o tym, że już nazajutrz trzeba odwiedzić bank  i wpłacić kolejną ratę – bo diabeł, podobnie jak komornik, nie śpi – dziś jednak mamy niedzielę, zaledwie kilka godzin oddechu, więc dajmy sobie szansę – oddychajmy i na chwilę zapomnijmy o codziennych kłopotach, a jutro wsiądziemy na życiową karuzelę z nowymi siłami i nadzieją, no bo tylko sześć dni i znowu można będzie zaczerpnąć nieco świeżego oddechu.

Wracając przy tej okazji do niedzielnych spacerów, starsi Rodacy pamiętają, jak to nie tylko dla wiary, ale i dla zdrowia szło się spacerowym krokiem na nieszpory a później odwiedzało się bliskich, koniecznie pieszo – dla zdrowia. Był czas na rozmowę. Na stole pojawiała się zista ze swojskiego wypieku, nierzadko męskie oczy radowała flaszeczka czegoś mocniejszego. Dało się przeżyć, choć sklepy były zamknięte i niech tam kto co chce mówi, jakoś bliżej nam było wtedy do siebie. Smogiem nikt nas nie straszył – i tu znów należałoby od naszych zachodnich sąsiadów brać przykład, choć nie tylko od nich powinniśmy się uczyć gospodarności.

Zachodzi pytanie, co wychodzi taniej:

zakup drogich samochodów z szumną nazwą „EKO PATROL” (która to nazwa bardzo źle się kojarzy), odzieży ochronnej dla obsługi tychże „pojazdów bojowych”, a także etatów dla tychże pracowników, czy może taniej by wyszło, jak zrobiło wiele państw w Europie,  zobowiązanie właścicieli sklepów do odbioru pustych butelek za drobną opłatą. W wielu krajach na południu Europy, dzieciaki uganiają się po plaży i mieście w poszukiwaniu opakowań, bowiem oddając w automacie kilka takich pustych butelek, można sobie kupić na przykład coś słodkiego, a co najważniejsze – nikt już nie spala plastików i nie ma także uprzejmego donoszenia na sąsiada (bo donoszenie to taki nie nasz zwyczaj)…

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*