Nie istnieją wiarygodne testy na SARS CoV-2 (5)

Irracjonalne wyniki testów

Pewne jest również, że nie możemy poznać odsetka fałszywie pozytywnych wyników testów PCR bez szeroko zakrojonych testów osób, które z pewnością nie mają wirusa, potwierdzonych metodą niezależną od testu (posiadającą solidny „złoty standard”).
Dlatego trudno się dziwić, iż istnieje kilka artykułów, ilustrujących nieracjonalne wyniki testów. Na przykład już w lutym organ ds. zdrowia w chińskiej prowincji Guangdong poinformował, że ludzie w pełni wyzdrowieli z choroby, za którą obwiniano Covid-19, zaczęli otrzymywać testy „negatywne”, a następnie ponownie oznaczały „pozytywne”.

Miesiąc później artykuł opublikowany w Journal of Medical Virology wykazał, że 29 z 610 pacjentów w szpitalu w Wuhan miało od 3 do 6 wyników testów, które zmieniały się między „negatywnymi”, „pozytywnymi” i „wątpliwymi”.

Trzecim przykładem jest badanie z Singapuru, gdzie testy były przeprowadzane prawie codziennie na 18 pacjentach, a większość co najmniej raz przeszła od „pozytywnego” do „negatywnego” z powrotem do „pozytywnego” i do pięciu razy u jednego pacjenta.

Nawet Wang Chen, prezes Chińskiej Akademii Nauk Medycznych, przyznał w lutym, że testy PCR są „tylko od 30 do 50 procent dokładne”; podczas gdy Sin Hang Lee z Milford Molecular Diagnostics Laboratory wysłał list do zespołu WHO ds. odpowiedzi na koronawirusa oraz do Anthony S. Fauciego 22. marca 2020 r., stwierdzając, iż:

„W mediach społecznościowych szeroko opisywano, że zestawy testów RT-qPCR (Reverse Transcriptase quantitative PCR) stosowane do wykrywania RNA SARS CoV-2 w próbkach ludzkich, generują wiele wyników fałszywie dodatnich i nie są wystarczająco czułe, aby wykryć niektóre prawdziwie pozytywne przypadki.”
Innymi słowy, nawet jeśli teoretycznie założymy, iż testy PCR mogą naprawdę wykryć infekcję wirusową, testy byłyby praktycznie bezwartościowe i wywołałyby nieuzasadniony strach wśród osób „pozytywnych”.

Staje się to również oczywiste, biorąc pod uwagę dodatnią wartość predykcyjną (statystyczną PPV).

PPV (wartość predykcyjna dodatnia) wskazuje na prawdopodobieństwo, że osoba z pozytywnym wynikiem testu jest rzeczywiście „pozytywna” (tj. ma rzekomego wirusa) i zależy od dwóch czynników: częstości występowania wirusa w populacji ogólnej oraz specyfiki testu, czyli odsetek osób bez choroby, u których test jest poprawnie „negatywny” (test o swoistości 95% niepoprawnie daje wynik pozytywny u 5 na 100 osób niezainfekowanych).

Przy tej samej specyfice im wyższa częstość występowania, tym wyższy PPV. (Wartość predykcyjna dodatnia).

W tym kontekście 12. czerwca 2020 r. w czasopiśmie Deutsches Ärzteblatt opublikowano artykuł, w którym obliczono PPV przy trzech różnych scenariuszach rozpowszechnienia.

Wyniki należy oczywiście potraktować bardzo krytycznie. Po pierwsze, ponieważ nie jest możliwe wyliczenie specyficzności bez solidnego „złotego standardu” (wzorca wirusa), jak nakreślono, a po drugie, ponieważ obliczenia w artykule opierają się na specyficzności określonej w badaniu Jessiki Watson, który jest potencjalnie bezwartościowy, jak tam wspomniano.

Ale jeśli wyciągniemy z tego wnioski, zakładając, iż podstawowa swoistość 95% jest poprawna i że znamy częstość występowania, nawet główne czasopismo medyczne Deutsches Ärzteblatt donosi, że tak zwane testy SARS-CoV-2 RT-PCR mogą mieć „aż szokująco niski PPV”. (Wartość predykcyjna dodatnia).

W jednym z trzech scenariuszy, zakładającym częstość występowania na poziomie 3%, PPV wynosiło tylko 30%, co oznacza, że 70% osób z wynikiem „dodatnim” wcale nie jest „pozytywnych”. Jednak „przepisano im kwarantannę”, jak krytycznie zauważa nawet Ärzteblatt.

W drugim scenariuszu artykułu w czasopiśmie zakłada się, iż rozpowszechnienie wynosi 20%. W tym przypadku generują one PPV na poziomie 78 procent, co oznacza, że 22 procent „pozytywnych” testów to fałszywie „pozytywne” testy.
To by oznaczało: jeśli weźmiemy pod uwagę około 9 milionów ludzi, którzy są obecnie uważani za „pozytywnych” na całym świecie – zakładając, iż prawdziwie „pozytywne” naprawdę mają infekcję wirusową – otrzymalibyśmy prawie 2 miliony fałszywie „pozytywnych”.

Wszystko to pasuje do faktu, że np. CDC i FDA przyznają w swoich aktach, iż tak zwane „testy SARS-CoV-2 RT-PCR” nie nadają się do diagnozy SARS-CoV-2. (CDC – Centers for Disease Control and Prevention – agencja rządu federalnego Stanów Zjednoczonych, wchodząca w skład Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej), (FDA – Agencja Żywności i Leków USA).

Na przykład w pliku CDC 2019-Novel Coronavirus (2019-nCoV) Real-Time RT-PCR Diagnostic Panel z 30. marca 2020 r. napisano konkretnie:
„Wykrycie wirusowego RNA może nie wskazywać na obecność zakaźnego wirusa, lub że 2019-nCoV jest przyczyną objawów klinicznych”.

Czytamy w nim także: „Ten test nie może wykluczyć chorób, wywołanych przez inne patogeny bakteryjne lub wirusowe ”.

I na koniec FDA przyznaje: „Pozytywne wyniki […] nie wykluczają infekcji bakteryjnej lub koinfekcji innymi wirusami. Wykryty czynnik może nie być ostateczną przyczyną choroby”.

Co ciekawe, w instrukcjach obsługi testów PCR można również przeczytać, iż nie są one przeznaczone jako testy diagnostyczne, jak np. w instrukcjach Altona Diagnostics i Creative Diagnostics [5].

Cytując inną instrukcję, w ogłoszeniu o produkcie LightMix Modular Assays, wyprodukowanym przez TIB Molbiol – a rozpowszechnianym przez koncern Roche możemy przeczytać:

„Te testy nie są przeznaczone do stosowania jako pomoc w diagnostyce zakażenia koronawirusem”
oraz:
„Tylko do użytku badawczego. Nie do użytku w procedurach diagnostycznych.” (Cdn.)

 

Torsten Engelbrecht i Konstantin Demeter

Za: http://dakowski.pl/index.php?option=com_content&task=view&id=28697&Itemid=53

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*