Naziści we współczesnych Niemczech (3)

Według dziennikarzy Der Tagesspiegel w samym Berlinie jest ich ok. 400. „Obywatele Rzeszy” od lat prowadzą z urzędami korespondencyjną batalię, która ma na celu sparaliżowanie pracy administracji. To terroryzm, polegający na wysyłaniu do urzędów pism procesowych, zwany Papierterrorismus. Członkowie ruchu wysyłają tysiące pism ze skargami i roszczeniami w każdej możliwej sprawie. Niektóre potrafią mieć po kilkadziesiąt stron. Lokalni urzędnicy, niezależnie od tego, jak absurdalna jest treść listów, muszą odpowiedzieć na każdy z nich. Sytuacji nie poprawia fakt, że w Internecie można znaleźć generatory dokumentów, co pozwala przy minimalnym wysiłku wyprodukować tysiące kopii. Zdarza się, iż Reichsbürgerzy wysyłają do wybranych urzędników orzeczenia o wyrokach śmierci, które wydały na nich fikcyjne sądy ludowe. Grożą też użyciem np. broni termonuklearnej, która rzekomo ma być w ich posiadaniu. Większość adresatów nie traktuje ich poważanie.

Ostatnie dni w Niemczech przyniosły smutne informacje. Jeden z Reichsbürgerów przeszedł od manifestów do czynów, w zamachach zginęła również obywatelka Polski – kelnerka w tureckim barze. 19. lutego roku 2020 krótko po godz. 22:00 w centrum Hanau niedaleko Frankfurtu rozległy się strzały. Ktoś zaprószył ogień w barze z sziszą. Kilkanaście minut później ostrzelany został podobny bar nieopodal. Funkcjonariusze znaleźli samochód sprawcy jeszcze nocą, stał przed jego domem. W mieszkaniu były dwa ciała – 42-letni Tobias R. i jego matka. Mężczyzna zastrzelił dziewięć osób, ranił kilka innych, najpewniej zabił swoją matkę i popełnił samobójstwo. Turecka ambasada podaje, że pięć pochodziło z Turcji. Dziennik Hürriyet podał, iż obok Turków ofiarami byli m.in. Bośniak i kelnerka z Polski. Tobias R. działał prawdopodobnie sam. Nie rzucał się w oczy, był raczej małomówny (sąsiad powiedział dziennikarzom, że ich znajomość ograniczała się do „Dzień dobry”), wykształcony (urzędnik bankowy po ekonomii), nie miał problemów finansowych, przyjaciół ani partnerki. Posiadał broń, ponieważ należał do towarzystwa strzeleckiego. W domu Tobiasa policja znalazła 24-stronicowy manifest jego autorstwa – mieszaninę teorii spiskowych, wypowiedzi jawnie rasistowskich i ksenofobicznych. „Uważam, że następujące narody powinno się całkowicie wymordować: Marokańczycy, Algierczycy, Tunezyjczycy, Libijczycy, Egipcjanie, Izraelczycy, Syryjczycy, Jordańczycy, Libańczycy, Saudyjczycy, Turcy, Irakijczycy, Irańczycy, Kazachowie, Uzbecy, Hindusi, Pakistańczycy, Afgańczycy, Wietnamczycy, Laotańczycy, Kambodżanie – aż po Filipińczyków”. W manifeście i filmikach, które Tobias zamieścił w Internecie, atakował on też kobiety i feminizm, jako zagrażający narodowi (i finansowany przez Żydów). W tym samym czasie niemieckie służby rozbiły siatkę kilkunastu terrorystów, planujących ataki na polityków, uchodźców i muzułmanów. Policja zwiększyła też stopień zagrożenia skrajnie prawicowym ekstremizmem. Sympatycy skrajnej prawicy zabijają we wschodnich Niemczech więcej osób niż islamscy radykałowie. Rok 2019 to czarna seria. Polityk CDU został zastrzelony przez neonazistę w czerwcu 2019 r., zamach na synagogę w Halle i Hanau – trzeci w ostatnich 10 miesiącach atak o podłożu skrajnie prawicowym, z ofiarami śmiertelnymi.

Nordkreuz – funkcjonariusze jednostki antyterrorystycznej (SEK) w Meklemburgii-Pomorzu Przednim, na wschodzie Niemiec, przez lata kradli służbową amunicję, by następnie przekazywać ją lokalnym ekstremistom. Policja zatrzymała cztery osoby. Zniknęło w ten sposób około 10 tys. sztuk naboi. Ślad poprowadził do ekstremistycznego ugrupowania Nordkreuz, tzw. preppersów. Członkowie tego typu zrzeszeń przygotowują się zawczasu na klęski żywiołowe lub wojny, gromadząc zapasy żywności, budując bunkry czy szykując się do walki. Od 2017 roku przeciwko członkom Nordkreuz toczy się śledztwo, prowadzone przez Federalnego Prokuratora Generalnego (GBA). Podejrzewa się ich o przygotowywanie „poważnego aktu wywrotowego”. Grupa neonazistów z Meklemburgii-Pomorza Przedniego i Brandenburgii w ramach przygotowań do ataków na wrogów politycznych miała zamówić 200 worków na zwłoki i wapno palone. Grupa ta przygotowywała się do „Dnia X”. Członkowie grupy mieli ułożyć na służbowych komputerach policyjnych listę blisko 25 tys. nazwisk i adresów. Chodziło o osoby ze wschodu Niemiec – lokalnych polityków z SPD, Zielonych i Lewicy oraz CDU, którzy zadeklarowali się jako „przyjaźni uchodźcom” i mieli świadczyć im pomoc. Każdy członek czatu Nordkreuz miał systematycznie przeczesywać w poszukiwaniu potencjalnych ofiar wsie i gminy w swoim regionie. Zebrane nazwiska pochodzą głównie z Meklemburgii-Pomorza Przedniego, w tym z Wismaru, Ludwigslust i Schwerina oraz z okolic miejscowości Perleberg i Pritzwalk na północy Brandenburgii.

Członkami Nordkreuz, kontaktującymi się przez Messengera, jest ponad 30 tzw. preppersów. Są to policjanci i wojskowi (wywodzą się z kręgów Bundeswehry i policji). Mają być wśród nich także byli i aktywni członkowie jednostki antyterrorystycznej policji (SEK), działającej przy Krajowym Urzędzie Kryminalnym (LKA) Meklemburgii-Pomorza Przedniego. Wszyscy członkowie Nordkreuz mają dostęp do broni, dysponują dziesiątkami tysięcy sztuk amunicji i są wytrawnymi strzelcami. Ludzie ci mają również logistyczną zdolność do planowania zamachów o niebywałym rażeniu, mających na celu zmianę władzy lub wprowadzenie – w sytuacji kryzysu – rządu wojskowych. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

luty 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*