Może czas skończyć z utajoną eutanazją?

Adres: do Pana Prezydenta

 

Rośnie duch w narodzie. Patriotyzm kwitnie. Co chwila spotykam jakiegoś pysznego grubasa z wielkim orłem na brzuchu. Widać, że duma narodowa nas rozpiera. Jakbyśmy już wygrali mundial.

No i jak zwykle jesteśmy silni, zwarci  gotowi. Żaden „kacap” czy inny „szwab” nam nie podskoczy. Ani nawet żadne atomowe mocarstwo.

Mamy zresztą w Europie sojuszników, którzy – w razie czego – natychmiast rzucą się do gardeł naszych wrogów (jak to już w historii bywało) i będą dziarsko przelewać krew za jakiś tam Gdańsk czy inną Warszawę.

A są jeszcze Amerykanie, co to też nie zabiorą „d… w troki” i nie odjadą obalać kolejnego somalijskiego kacyka, ale będą „dzielnie stali i celnie rzucali” bombami w agresora.

Ta międzynarodowa pewność siebie i narodowa duma trochę przygasły, gdy pewnego dnia zapukała do moich drzwi wychudzona staruszka, poruszająca się o kuli. Nie chciała pieniędzy, prosiła o jedzenie.

Ogarnął mnie gniew. Jakże to? W wolnej, niepodległej, dumnej i kwitnącej Polsce ludzie żebrzą o jedzenia?

Pomyślałem też sobie, że w gruncie rzeczy ta moja ukochana ojczyzna to jakaś Rzeczypospolita Bandycka: jedni otrzymują o wiele za duże pobory, absolutnie niewspółmierne do ich pracy, a inni nie mają co jeść. Zaś te wielkie zarobki, to pieniądze z budżetu – w dużej mierze zrabowane (poprzez podatki) tym najbiedniejszym. Tak się dzieje w kraju, gdzie 90% obywateli to katolicy, których i wśród „waadzy” niemało.

Dobro narodu leży na sercu Pana Prezydenta – jak zasugerował, mówiąc o potrzebie zmiany Konstytucji RP. Nie wątpię, że doskonale też rozumie on, iż głodnym ludziom jest raczej obojętne, czy w godle naszym jest orzeł czy jemiołuszka, czy nasza flaga jest biało-czerwona czy zielono-niebieska oraz, że niby „Polska jest krajem praworządnym i demokratycznym”. Oni najpierw muszą… przeżyć do pierwszego! Dobro narodu zaczyna się tedy na poziomie materialnym.

Mówi się o zapisaniu w nowej Konstytucji 500+, wieku emerytalnego i nie wiadomo, czego jeszcze. Być może w Konstytucji, jako prawnym akcie najwyższym, można zawrzeć wszystko. Ale na pewno należy w niej zapisać, iż nie wolno ściągać podatków od najniższych uposażeń, rent, emerytur, zasiłków czy nawet honorariów autorskich – bo to gwałt na biednych i wielka hańba dla państwa.

Oddzielną sprawą, która można uregulować uchwałą, jest wysokość najniższych rent, emerytur i zasiłków. Powinny one być na takim poziomie, aby świat nie śmiał się z nas-Polaków, że organizujemy akcje w rodzaju „Kromki chleba dla sąsiada” i aby nikt nie musiał żebrać o jedzenie. Trzeba to też zrobić jak najszybciej. Przecież pieniądze na ten cel (jak też na likwidację wstydliwych podatków od najbiedniejszych) łatwo pozyskać, ograniczając zarobki tych w sferze budżetowej, którzy mają za dużo lub ściągając podatki od firm zagranicznych, od czasów profesora od ekonomicznej magii – Leszka Balcerowicza – traktowanych w RP niczym święte krowy.

Oto np. prezydenci polskich miast zarabiają średnio po ok. 12 tys. zł i jeszcze bezczelnie domagają się dwa razy więcej, bo przecież tyle samo zarabia „klasa robotnicza” (płytkarze). Tymczasem przeciętnemu człowiekowi (nawet – a może zwłaszcza – prezydentowi miasta) wystarczy 6 tysięcy, aby spokojnie wyżyć i jeszcze trochę odłożyć na „czarną godzinę”.

Nie trzeba być wielkim ekonomistą, aby wyliczyć, że aktualnie minimalna kwota, za jaką można przeżyć na rencie czy emeryturze to od 2 600 do 2 800 zł. Jeśli natomiast emerytury nie wystarcza „na życie” albo na lekarstwa, to staje się ona „umieraturą”. Podobnie jest z rentami i zasiłkami. A system bezrobocia bez jakichkolwiek zasiłków dla większości zarejestrowanych stawia nasz – sławny kiedyś kraj – na poziomie Malawi lub Ludowej Republiki Konga. Krótko mówiąc – zbyt niskie emerytury i renty to po prostu utajona eutanazja! Bo przecież polscy emeryci i renciści nie pojadą zakładać pampersów swoim niemieckim odpowiednikom. Ani holenderskim, ani belgijskim… Oni po prostu umrą przedwcześnie w ukochanej ojczyźnie.

Konstytucja określa ustrój państwa. Dlatego szybkie uchwalenie nowej jest konieczne. Chciałbym, aby służyła dobru całego narodu i każdego obywatela z osobna.

Muszę dodać, iż szanuję Pana Prezydenta także za to, że jako jeden z nielicznych polityków i ludzi występujących publicznie, nie tylko umie mówić po polsku, ale także rozumie nasz język, czując jego sens i subtelności. A do tego wie, co mówi. I – mam nadzieję – nie rzuca słów na wiatr.

Ganisław

Fot.: Lech L. Przychodzki

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*