Mać Pariadka – anarchistyczny reprezentant prasy alternatywnej (6)

 

2.

Przestań nienawidzić mediów, stań się mediami.
Jello Biafra

 

PRASA ALTERNATYWNA

Prasa alternatywna jest kolejnym przejawem kontestacji istniejącej rzeczywistości przez zbuntowaną młodzież. Środowiska związane z undergroundem[1] chciały przeciwstawić się oficjalnej, systemowej propagandzie wykorzystującej oficjalne media, które ich zdaniem wykorzystywane były do propagowania politycznych interesów. Jawłowska podaje, że społeczeństwo alternatywne oskarżało je o dezinformację, cenzurowanie niewygodnych faktów, nakłanianie do nieograniczonej konsumpcji i uniformizację społeczeństwa. Nikt nie może mieć pełnego obrazu świata – twierdzili – jeśli ludzie nie mogli poznać pełnego obrazu otaczającej ich rzeczywistości, a jedynie informacje pokazane przez pryzmat systemu. (Jawłowska, 1975: 195 i n.)

Kontestatorzy wzięli więc na swoje barki zadanie informowania społeczeństwa, demaskując kłamstwa oficjalnych mediów oraz mówiąc o tym, co ich zdaniem nie było wygodne dla systemu, a okazywało się ważne ze społecznego punktu widzenia. W odpowiedzi stworzyli więc własną prasę – prasę alternatywną, mającą być, według ich zamierzeń, przeciwwagą dla oficjalnych mediów.

Jak definiowana jest prasa alternatywna przez środowiska naukowe?[2]

Włodzimierz Chorązki zanim sformułował swoją definicję prasy alternatywnej, postawił i odpowiedział na trzy podstawowe pytania, które – jego zdaniem – konstytuują owe wydawnictwa. Po pierwsze, powinny ona być wydawane przez nieformalne grupy, zwykle młodzieżowe, które w sposób świadomy negują istniejący system, w zamian proponując nową świata.

Po drugie, wydawnictwa te powinny spełniać przede wszystkim funkcję informacyjno-publicystyczną, opiniotwórczą, ale także rozrywkową.

W końcu, zdaniem Chorązkiego, redaktorzy owej prasy świadomie rezygnują z przynależności do grupy mediów oficjalnych, idąc pod prąd ogólnym standardom medialnym, niejednokrotnie będąc na bakier z kanonem dziennikarskim, przez co język i forma pism łamią często zasady etyki oraz sztuki dziennikarskiej. Podkreśla on także, iż często wydawnictwa alternatywne działają nielegalnie, bowiem nie są rejestrowane, co niesie ze sobą konieczność własnego, kanałowego kolportażu. Dzięki jednak owej niezależności mogą sobie pozwolić na niekonwencjonalną szatę graficzną, skład czy techniki wydawania. (Chorązki, 1996: 22-23)

Konkludując swoje rozważania sformułował następującą definicję. „Prasa alternatywna to taka grupa czasopism ( głównie z pogranicza kultury), których wydawcy na ogół negują podstawowe kanony prawne państwa, a przy tym publikowane treści często pozostają w konflikcie z powszechnie akceptowalnymi zasadami etycznymi, w tym dziennikarskimi. Ponadto ten rodzaj prasy zazwyczaj ukazuje się nieregularnie, jest kolportowany kanałami nieoficjalnymi i wyróżnia się niekonwencjonalną szatą graficzną.” (Chorązki 1996: 23)

Wojciech Kajtoch uważa, że z zinem[3] mamy do czynienia, kiedy spełnia on następujące warunki. Musi:

„1) Być dziełem indywidualnym, produktem jednego człowieka lub grupki przyjaciół, a nie zespołu ludzkiego połączonego więzami formalnym.

2)  Być integralny (idea przewija się tak w treściach, jak i grafice, sposobie łamania, użytym języku itd.)

3) Kontestować, tj. służyć wyrażaniu poglądów szeroko pojętej mniejszości, a nie (równie szeroko pojmowanej) większości; musi mieć w sobie pewną przekorę, samodzielność myślową, choć trochę epatować i gorszyć kołtuna – jeśli nie wolnością i swobodą poglądów, to choćby ich skrajnością.

4) Być przedsięwzięciem niekomercyjnym – to znaczy nie być głównym źródłem utrzymania redaktorów; tzn. nie muszą oni finansowo tracić, mogą i wyjść na swoje, i sobie dorobić – byleby tylko z zina nie żyli (a tym bardziej nie robili na nim majątku), bo wtedy prędzej czy później pójdą na kompromis. Niekomercyjna – skierowana do określonych osób, a nie do anonimowych „mas czytelniczych” – musi być wtedy i dystrybucja.

5) Istnieć „na papierze”, a nie tylko jako strona internetowa. Wtedy nie jest już prasą,  wydawnictwem  periodycznym wydawanym,  „raz po  raz” (choćby   i   nieregularnie),   lecz   właśnie   „stroną”,   czymś   innym,   raz wydanym, a potem tylko bezustannie zmieniającym swój kształt[4].”(Kajtoch, 2001: 4).

Wojciech Kajtoch dodaje także, iż nie należy deprecjonować zinów, ani jako zjawiska, ani ich treści. Po pierwsze, jak twierdzi, dostarczają one językoznawcom, socjologom, psychologom materiału badawczego na różne tematy, począwszy od zmian zachodzących wśród współczesnej młodzieży, ich stylu życia, wyglądu, aż do przeobrażeń zachodzących w języku. Uważa także, że nie można traktować zinów jako pisma niedouków, choć, jak przyznaje, i takie się zdarzają. Generalnie – twierdzi – poziom tych czasopism jest raczej wysoki, szczególnie zachwala publicystykę Maci. Nie można ganić też za błędy ortograficzne, które jego zdaniem, nieświadome są rzadkim przypadkiem (jeśli chodzi o liczące się pisma), a istniejące są czynione świadomie jako kolejny przejaw kontestacji. (Kajtoch, 1999: 7-11)

Marek Jędrzejewski definiuje prasę alternatywną trochę odmiennie. Jego zdaniem „ziny to zwykle niskonakładowe wydawnictwa, gazetki, które praktycznie – krążyły z rąk do rąk, wysyłane pod adresy najbliższych znajomych, członków określonej wspólnoty subkulturowej. Autorami artykułów, graffiti, koncepcji – byli najczęściej uczestnicy danej wspólnoty subkulturowej, związani z określonym gatunkiem tak zwanego alternatywnego rocka”. (Jędrzejewski, 1999: 215)

Zdaniem Ignacego Fiuta pisma te „mają (…) przede wszystkim charakter organów prasowych, artykułujących punkty widzenia i opinie „mniejszości społecznych”. Zasięg czytelniczy takich gazet jest niewielki i sięga od kilkuset do kilku tysięcy osób. Ich zawartość najczęściej jest wyzywająca i hałaśliwa. Taka prezentacja wiadomości ma na celu przyciągnięcie uwagi do przedstawianych idei i problemów potencjalnego czytelnika oraz ogółu społeczeństwa”. (Fiut, 1994: 121)

Krzysztof „Gal” Galiński jeden z twórców Mać Pariadki podkreśla indywidualizm odbiorców tych pism. Jego zdaniem, choć z założenia prasa alternatywna powinna być skierowana do konkretnych grup, jednostek to jednak w rzeczywistości w wielu przypadkach autorzy niekoniecznie dbają o kontakt z odbiorcami. „Robienie zina jest radosną zabawą wśród znajomych. Czasami można śnić, że wpływa się swoim wydawnictwem na rzeczywistość ale na dłuższą metę trzeba być stukniętym by wierzyć, że jakiś zin „Dupa z Trupa’’ czy ,,Sraka – Itaka’’ traktujący o punkowych koncertach, wegetarianizmie i antymilitaryzmie dotrze do tzw. ,,normalnego’’ czytelnika, który po ich przeczytaniu  wyrzuci płyty Krawczyka, zacznie jeść soję, pogować i namówi syna do dezercji. Oczywiście każdy ma prawo do złudzeń, jednak tego typu publikację robi się dla siebie i kumpli. Do tego zaś fanzinom nie jest potrzebny ani duży nakład, ani sieć dystrybucji, ani częstotliwość. Od strony technicznej ziny mogą funkcjonować bardzo łatwo, bo koszty rozprzestrzeniania takiego głosu (ksero, internet) są dziś znikome. Wydajesz więc go tylko wtedy, gdy masz ochotę lub jest coś do powiedzenia. Gazety prywatne, które są dla mnie pewną swoistą odmianą ,,dojrzałego zinostwa’’ (,,Nierząd’’ Janego Waluszki czy ,,Lokomotywa bez nóg’’ [i jej różne mutacje] braci Wytrychów) mogą funkcjonować tak długo, bo paradoksalnie odbiorca (chociaż bardzo konkretny) nie jest tu specjalnie ważny. Nie od niego zależy funkcjonowanie tego prywatnego medium, nie płaci za nie i teksty w tego typu pismach nie muszą pojawiać się z myślą o nim. Teksty są ,,zlewem’’ autora i już, a jak się komuś nie podoba niech spada. Takie podejście daje 100% jasności: ,,Ludzie! Ja- autor – tak to widzę’’ i koniec, dialog jest możliwy, ale nie jest konieczny, bo jak masz coś do powiedzenia, to sobie wydaj swoją gazetkę. Zin może uwzględnić czytelnika, ale nie musi. Tysiące zinów mających w dupie swoich czytelników są tego najlepszym dowodem.”[5] (cdn.)

 

Marcin Pielużek

 
 
Przypisy:
 

[1] Underground – środowisko alternatywne, które zazwyczaj po jakimś czasie staje się kulturową normą;

[2]  Włodzimierz Chorązki zaznacza, że środowisko alternatywne odnosi się do środowisk naukowych co najmniej z dużą nieufnością. Niektóre grupy wręcz ją programowo zwalczając, jako element z góry narzuconego systemu. Bronią się przed naukową penetracją. Z tego wynika duża fragmentaryczność materiałów dotyczących „undrgroundu”. Z tego powodu nie wszystkie naukowe tezy są weryfikowalne. (Chorązki, 1996: 9);

[3] Nazwa zin jest polskim odpowiednikiem prasy alternatywnej. Nazwa zaczęła funkcjonować w latach 70. i wywodzi się od terminu „fanzin” , czyli czasopismo fanów. Samo słowo fanzin powstało od opuszczenia środkowej części określenia „fan[ATIC MAGA]zine(Kajtoch, 1996);

[4] Kajtoch dodaje, że „istnieją pisma oficjalne, które spełniają, dwa, trzy, nawet cztery z tych punktów. „Nie” – punkty 3), 5); prywatne pisma kulturalne – 1), 2), 4), 5); kiepskie prywatne pisemko sublokalne czy parafialne – 1), 4), 5) itd. Z kolei niektóre ziny się starzeją, uspokajają, nieco komercjalizują. Póki jednak (choćby i w słabym stopniu) mieszczą się w wyznaczonych wyżej granicach – jeszcze zinami są”. (Kajtoch W., Co to jest zin?, Ulica Wszystkich Świętych 2001, nr 7(21), s. 4);

[5] W rozmowie z autorem.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*