Lwów – ziemia i ludzie (3)

Lwów to także wielka kultura, więc podziwiać tam także możemy gmach Opery Lwowskiej. Gmach stoi w otoczeniu placu, który zdobi przepiękna fontanna. Miejsce to stało się ulubionym spacerowym deptakiem, zarówno mieszkańców jak też licznie odwiedzających miasto turystów. Niestety, jak pewnie wszędzie i tam nie brak jest  zwolenników propagowania dziwnych zwyczajów, chociażby kąpieli nago we wspomnianej fontannie. Smutny to widok – lecz jak mówili mieszkańcy, nie należy tego zjawiska utożsamiać z miejscową kulturą. Ogromne wrażenie zrobi pewnie na każdym odwiedzającym gmach Uniwersytetu Lwowskiego. We wnętrzach podziwiać można niezliczoną ilość ciekawych eksponatów, zaś wiedza przewodników, którzy są także pracownikami naukowymi – jest tak wielka i w tak ciekawy sposób przekazywana, że słuchając zapominamy o zmęczeniu i całym sobą zamieniamy się w słuch.

Wszystkiego o Lwowie dowiemy się z dziesiątek przewodników – i to do tych źródeł odsyłam wszystkich zainteresowanych. Jednak trzeba wybierać owe publikacje niezwykle starannie, o czym przypominają znawcy przedmiotu, ponieważ łatwo jest o zakup niewłaściwej lektury… Urzeczony pięknem tego bajkowego miasta robiłem dziesiątki zdjęć,  dlatego też więcej one oddadzą prawdy i klimatu aniżeli moje opisy.

Kiedy tak podziwiam zabytki Lwowa, wpatruję się w wąskie uliczki, czuję oddech tego miasta. Widzę wiele wspólnego z tym, co opisywałem, zanim jeszcze przyszło mi dotknąć i w sposób namacalny poznać jego historię.  W moich tekstach często ukazywałem piękno pełnych baśniowego klimatu wąskich uliczek, gdzie ktoś w bramie jak dawniej gra na harmonii, ukradkiem, wieczorną porą przytulają się do siebie chłopak i dziewczyna, a teraz wszystkiego doświadczyłem, więc jestem spokojny. Lwów żyje swoim życiem, na przekór całemu złu, które ogarnęło ten piękny kraj.

Jeszcze tylko odwiedziny w regionalnej restauracji, bo żołądek stanowczo zaczynał się upominać o swoje, a tam kolejne miłe zaskoczenie. Kuchnia ukraińska wolna jest od „chemicznych udoskonaleń”, a przy tym jest smaczna, zdrowa, obfita i – co nie jest bez znaczenia – niedroga. (Niewybredny gość może zjeść dobry obiad za niespełna 150 hrywien, to naprawdę niewiele). Jak w każdym odwiedzanym przez nas ciekawym miejscu i tam zaczyna brakować czasu. Tyle jeszcze zostało do zobaczenia, czas jednak biegnie nieubłaganie.  Zachodzi słońce, gdzieś tam daleko jest mój Śląsk – daleko a tyle przecież wspólnego mają obydwie te kresowe krainy.

To wszystko już przecież było, para zakochanych, bałakanie i ta śpiewna lwowska gwara… Jest tak, jak to sobie wyobrażałem. Trochę przykro, że my nie potrafimy już tak się cieszyć ani tak szczerze wierzyć i w tak szczery sposób wyrażać swój patriotyzm, jak robią to nieprzerwanie mieszkańcy tej ziemi. Kochać Polskę w sposób godny, zwyczajnie ludzki… Dlaczego u nas wygląda to inaczej? Myślę, że odpowiedź na to pytanie nie jest trudna. Wraz z miłością do Ojczyzny idzie tu w parze to samo uczucie do Boga i Matki Przenajświętszej. To widać dosłownie na każdym kroku. Wizyta ta jest zatem dla nas także lekcją, ale i dowodem, że potrafimy jeszcze w tym wypełnionym niegodziwością świecie, uszanować kulturę innego narodu, żądając tego samego zachowania od gospodarza. Stojąc nad mogiłami pomordowanych, a także małych bohaterów Obrońców Lwowa należy z należną temu miejscu powagą się zachować, wybaczać – co bardzo trudne ale konieczne – i pamiętać…

Pamięć to ludzie i groby.

 

Pielgrzymkowa stacja III

Lwów to miasto naznaczone krwią, bólem i cierpieniem –  klęcząc przy ołtarzu kaplicy na Cmentarzu Łyczakowskim dajemy świadectwo swojej miłości i oddania dla wiary i Boga, a także prosimy Najwyższego, by dał nam siły, aby umieć wybaczyć, a zarazem pamiętać o tym co było – i oby nigdy nie powróciło…

To szczególne nabożeństwo w intencji wzajemnego szacunku, trwa nieprzerwanie od wielu lat. Ważne, by na początku nie zabrakło w nim sakramentu pokuty – tak po jednej, jak drugiej stronie. Jakże właśnie tam, na Kresach, jest to szczególnie mocno naznaczone, gdzie ludzkie cierpienie i wołanie rozpaczy, kobiet, dzieci, słychać jeszcze dziś. (Cdn.)

 

 Tekst i zdjęcia:

Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*