LISTONOSZE. SPISKOWA TEORIA DZIEJÓW WEDŁUG DARIUSZA J.

brzozowa1Poszukiwacz teorii spiskowej, za którego uważa się Dariusz Jackowski, autor tekstu „Listonosze Polska” – Kto za tym stoi? prezentuje w swoim wywodzie teorię, zgodnie z którą grupa Listonosze Polska to w rzeczywistości Związek Syndykalistów Polski, który to powiązany jest z historycznym Związkiem Syndykalistów Polskich. Ten ostatni to komuniści (!).

Już w drugim akapicie – powołując się na Stanisława Jerzego Leca – miłośnika komunizmu, autor wyjaśnia, że Listonosze Polska są „nikim”, albo nawet nie są listonoszami. Śledztwo można by zakończyć, dodając do tego, iż zapewne jak Lec są… miłośnikami komunizmu. Znamy stosunek autora do tej zbrodniczej ideologii.

Proces myślowy, który doprowadził Pana Dariusza do powyższych wniosków, wydaje się jak najbardziej logiczny i zgodny z powszechnie przyjętym szablonem teorii spiskowych. Tak samo jak Icke’owska teoria „ludzi jaszczurów”.

Czy i w jaki sposób Listonosze Polska są powiązani ze Związkiem Syndykalistów Polskich? Tego nie wiem. Udowodnić i zaprzeczyć teorii spiskowej nie potrafię. Równocześnie Pan Dariusz ma prawo w swoją teorię wierzyć.

Każda teoria, czy to spiskowa czy nie, opiera się m.in. na zebranych informacjach i materiałach dowodowych. Wnioski, jakie zostaną z nich wyciągnięte, są indywidualną interpretacją badacza, toteż mogą się od siebie różnić, mimo iż zbiór informacji i dowodów będzie ten sam. Tak skonstruowane teorie spiskowe mogą być zgodne z zasadami logiki,  choć niekiedy bardzo złożone.

Niepełny obraz sytuacji prowadzi do diametralnie innych wniosków, niż wtedy, gdy zostanie on wzbogacony o nowe treści. Postanowiłem zatem dostarczyć Panu Dariuszowi nowych informacji, do których możliwe, że nie dotarł, a które mogą mieć istotny wpływ na jego ogląd sytuacji. O brak wiedzy, wynikającej z absencji szkolnej, Pana Dariusza nie posądzam. Możliwe wszak, że należy do pokolenia, któremu serwowano jedynie słuszną PRL-owską wersję historii. O wypowiedź poprosiłem dr Tomasza Romanowicza, historyka, zajmującego się dziejami związków zawodowych w II RP.

Oskarżanie historycznego Związku Syndykalistów Polskich o współpracę z komunistami to absurd. Przedwojenni działacze i publicyści syndykalistyczni, związani ze Związkiem Związków Zawodowych, tworzący podczas okupacji struktury podziemnej ZSP, programowo sprzeciwiali się ZSRR.

Podkreślali, że było to totalitarne państwo imperialne, opierające swoją władzę na wyzysku robotników i jednocześnie będące zagrożeniem dla Polski.

W okresie powstania warszawskiego ZSP odmawiał porozumienia z komunistyczną Polską Partią Robotniczą, a nawet sprzeciwił przebijaniu się ze Starówki razem z Armią Ludową. ZSP nie poparł PKWN, dowództwo ugrupowania syndykalistycznego postanowiło rozwiązać organizację 7. lutego 1945 r. z zaleceniem zejścia jej członków do podziemia.

Wobec powyższego, stwierdzenie, iż ZSP poszedł na układy z władzami PRL, jest czystą manipulacją. Jej byli członkowie dokonywali osobistych wyborów, próbując przetrwać w trudnych warunkach PRL.  Nawet ci, którzy wstąpili do PPR i PZPR, zostali w latach 50. XX w. usunięci z partii, niektórzy znaleźli się w więzieniu. O stosunku komunistów do syndykalistów najlepiej świadczy likwidacja założonej przez nich w 1946 r. w Łodzi Spółdzielni Wydawniczej „Słowo”. Ze względu na wydawanie książek ideowo nie związanych z propagowaniem treści komunistycznych, spółdzielnia w 1949 r. utraciła niezależność, będąc wchłoniętą przez wydawnictwo „Książka i Wiedza”. Ten przykład dobitnie wskazywał rzeczywisty stosunek komunistów do działaczy syndykalistycznych.

Równie absurdalnym wydaje się porównywanie ideologii syndykalistycznej do komunizmu. Syndykalizm jest bowiem z definicji przeciwny kierowaniu związków zawodowych przez partię, nawet robotniczą. Syndykaliści dążą do samoorganizacji pracowników w miejscu pracy. To pracownicy powinni przejąć kontrolę nad przedsiębiorstwami, a co za tym idzie – nad krajową  gospodarką. Opowiadają się za maksymalnie egalitarnym samorządem pracowniczym, nakierowanym na  realizację potrzeb społecznych, bez zbędnej biurokracji związkowej. Te zasady stały (i stoją) w zupełnej sprzeczności z doktryną partii komunistycznych, postulujących zupełną kontrolę organizacji zawodowych i jej poszczególnych członków w państwie, które w efekcie stawało się tworem totalitarnym.

Mam ogromną nadzieję, że informacje zawarte w powyższej publikacji, pozwolą w konstruktywny sposób rozbudować teorię Pana Dariusza Jackowskiego. Osobiście nie jestem zwolennikiem żadnej teorii spiskowej i nie zamierzam takowej tworzyć. Dlaczego? Musiałbym zauważyć podobieństwo pomiędzy „kierowaniem związków zawodowych przez partię” w okresie PRL i w III RP. Ja jednak wolę wierzyć, iż wśród pracowników, zrzeszonych w różnych związkach zawodowych są ludzie, którzy nie potrzebują ani partii, ani liderów, tylko zwykłej ludzkiej solidarności – pisanej małą literą.

Wacław Podgórski

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*