Łatwo jest pluć na Wałęsę, trudniej na siebie!

Początek roku 2017 to powrót sagi pt. Agenturalność prezydenta Lecha Wałęsy. Przypominamy – na początku tygodnia odbyła się konferencja prasowa, dotycząca opinii biegłych ws. teczki personalnej i teczki pracy TW „Bolek” oraz zawartych w nich dokumentów z lat 1970-1976. Opinię „z zakresu badania pisma ręcznego” przygotował Instytut Ekspertyz Sądowych im. prof. Jana Sehna w Krakowie. Ze sporządzonej opinii wynika, że odręczne zobowiązanie o podjęciu współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa z dnia 21. grudnia 1970 roku zostało w całości nakreślone przez Lecha Wałęsę. I co z tego, pytam się? Skoro Mateusz Morawiecki – od 2016 minister rozwoju i finansów oraz przewodniczący Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów – jako gość specjalny o. T. Rydzyka w Toruniu mówi dziś, że w roku 1989/90 dokonał się rozbiór Polski i potrzebujemy teraz 25 lat, by to naprawić… Dziwne to zdanie, kiedy pada z ust działacza Solidarności, a syna ikony ruchu Solidarności Walczącej – Kornela Morawieckiego, który notabene również broni tego sposób działania legalnej opozycji. Twierdzenie, iż gdy na szczytach związkowych stoją agenci bezpieki, to pomaga w robocie związkowej, bo… ją determinuje – mnie przeraża!

Dziś, PiS-owscy milicjanci, odkrywacie „białe karty” historii z materiałów, które znaliście? Niszczycie życiorys człowieka, jakiego wcześniej wy sami, wy – wykształciuchy, wynieśliście na szczyt? O tym, że Wałęsa był agentem SB w latach 1970-76 wiedziało dużo ludzi w opozycji w latach 80. Zadawali sobie tylko pytanie: na ile to ma wpływ na jego dalszą działalność i czy owa agenturalna przeszłość nie stanie się kulą u nogi wykreowanego do spółki przez SB, CIA i Kościół – nowego wodza. Wszyscyście wiedzieli, ale lepszego lidera akurat wówczas nie mieliście, stąd na piedestał trafił pospolity kanalia o niskim intelekcie. Wy, ludzie po studiach, myśleliście, że tą marionetką będzie można łatwo sterować, bo on głupi i niepiśmienny..! A tu inteligencja trafiła na szczwanego lisa! 

IPN ujawnia to, co przed Wałęsą ukrył gen. Kiszczak – ohydną i plugawą kartę młodego, podstawionego przez służby, nieokrzesanego pajaca. Tylko, co ciekawe, ktoś tego naturszczyka tolerował i z czasem dopuszczał coraz głębiej w struktury opozycji antykomunistycznej. Może warto podążyć również tym tropem – czym była faktycznie ta grupa ludzi, próbująca obalić siłą ustrój socjalistyczny PRL? Jeśli służby specjalne PRL od lat 80., a może już i wcześniej, przygotowywały różne warianty działania – również te pokojowe przy użyciu transformacji – to jasno z tego widać, że miały swoich ludzi, będących „zarówno za jak i przeciw”, ludzi po różnych stronach barykady, uśpionych agentów i takich, co byli wyławiani i werbowani. Jeśli się chce mieć w przyszłości kraj, gdzie elitami miały być dzieci bezpieki z różnych resortów i ta właśnie kasta nominowana została do bycia przez wiele lat elitą – również finansową – to hodowla kretów, tajnych współpracowników i różnorakich gnid, szła pełną parą tak, by w każdej sytuacji mieć swoich – sprawdzonych już – ludzi. Tymi kretami stali się karierowicze, inteligenci, redaktorzy, pisarze, reżyserzy, ludzie mediów i rozrywki, którzy po dziś dzień błyszczą i mimo siwizny nie zniknęli z pierwszych stron gazet. Wielkimi nie byli nigdy, ale na takich ich wykreowano – a kreacja ex nihilo wymaga wyrazów wdzięczności…

Nie podejmuję się wyjaśnić zacietrzewionej publiczności, dla kogo właściwie nasz bohater, „Bolek”, działał ? Czy Wy, moi drodzy Czytelnicy, jesteście w stanie to sobie wyobrazić? Dziwnym trafem IPN nie ujawnia tych, co lojalnie pracowali dla SB do samego końca ustroju (a nawet po dzień dzisiejszy). Na razie jeszcze nie ma takich sił na narodowe oczyszczenie! W książce Długie ramię Moskwy Sławomir Cenckiewicz podaje, iż w roku 1990 wywiad wojskowy dysponował siecią 2500 agentów, jakich nie objęła żadna lustracja. Wszyscy ci agenci doskonale pamiętają, kto postawił ich na eksponowanych miejscach, komu zawdzięczają pozycję społeczną, polityczną i materialną i jako ludzie inteligentni, spostrzegawczy oraz sprytni, zdają sobie sprawę, że dalsze pozostawanie na tych miejscach, a nawet możliwość przekazania pozycji społecznej swemu potomstwu, zależy od przetrwania fundamentu, na którym ta cała misterna konstrukcja się opiera.

Tedy wszystko jasne i wiadome, kto nam majątek narodowy ”sprywatyzował” – dla niepoznaki poprzez podstawione „słupy”, nazywane dla kolejnej niepoznaki „inwestorami strategicznymi”. Tyle tylko, iż mówimy o jednej agenturze! A było ich wiele, jak również siły globalnego biznesu czy służby wywiadowcze USA. Polska dziś to jednak dalece niesuwerenny kraj i kolejne rządy muszą się liczyć nie tylko z byłą WSI (bo ta musi nie tylko liczyć się z CIA i być jej ramieniem – lecz układać się musi z siłami państw Unii Europejskiej i NATO). Widać to dobitnie podczas pracy sejmowej komisji, badającej sprawę Amber Gold.

Prokuratorzy i sędziowie są niezwykle małomówni i jeszcze mniej spostrzegawczy, to jednak z owych przemilczeń i z tej niewiedzy wyłania się wyraźny obraz, że są siły, które całą tą machiną sterują i kiedy trzeba – będą w stanie kłaść trupem każdego niewygodnego, stojącego na drodze prawdy. Sejmowa komisja o tym wie i na wszelki wypadek nie prosi o wyjaśnienia nikogo z wierchuszki polskiego wywiadu.

Na RP trzeba spojrzeć przez szeroki kontekst geopolityczny. I tak do roku 1970 o Polsce myślano jako o kraju dla ludzi! Jednak po Grudniu ‘70 wszedł już w życie projekt Solidarność i rozpoczynano za pożyczone pieniądze i dzięki ludzkiej determinacji i wielu wyrzeczeniom budować to, co po 1990 roku oddano za bezcen. Podczas jednego ze spotkań Wałęsy w Kongresie USA do zasiadających tam żydowskich finansistów skierował on znamienne zdanie: Bo najlepsze „interesy” robi się z głupkami! I to prawda, a dodać trzeba jeszcze – głupkami bogobojnymi, nadstawiającymi do bicia drugi policzek. Głupkami, którzy zdartymi od pracy rękami wznosili huty i kopalnie a wychodzili z nich w roku 1990 przybici i złamani w pół, bez jednego wystrzału, bo im powiedziano, że to nie ich – to państwowe i można szabrować!

Dziś główne oskarżenia padają w kierunku stoczniowca, pracującego na falbanku – człowieka może nawet chorego psychicznie, który  pchał się do polityki, nie mając żadnego przygotowania, mając na sumieniu draństwo, wyrządzone najbliższym i całemu narodowi, jak również papieżowi-Polakowi, którego oszukał!  (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

luty 2017

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*