Krwawa gościnność

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Wakacje. Czas relaksu, zapomnienia i alkoholowej otuchy przy skwierczącym grillu. Gdy z radia sączą się apokaliptyczne newsy, a wiadomości na świetlicowym telewizorze zasypują nas tornadem negatywnych emocji – film, jaki sobie zaaplikujemy, nie może być z gatunku musicalu czy melodramatu. To musi być mocniejsze!Jako, że Brytyjczycy przyzwyczaili nas do specyficznego humoru, to film Inbred taki właśnie jest – tyle, że mało śmieszny, bo autor tegoż dzieła (Alex Chandon) nie przenosi nas (choć wakacyjnie) w słoneczne rejony Hiszpanii, a w deszczową, wiecznie zasnutą mgłą małą wieś w brytyjskim hrabstwie Yorkshire. Chłopcy (trudna młodzież), którzy wraz z wychowawcą i wychowawczynią jadą tam odciąć się od natłoku cywilizacji, nawet nie wiedzą, jaka niespodzianka ich czeka. Dziura, do jakiej trafili, nie istnieje na żadnej mapie. GPS nie identyfikuje położenia tej zapomnianej przez Boga wioski, również i mieszkańcy o specyficznej fizjonomii, zdradzającej zamiłowanie do kazirodztwa, sami nie zapuszczają się poza bezpieczną przystań ich sioła.

Fabułę filmu streściłem w kilku zdaniach. Wiadomo, że gdy pojawiają się intruzi, do konfliktu zawsze jest niedaleko. Miejscem spotkań i zarazem jedyną rozrywką mieszkańców jest karczma, która nie zmieniła swojego przeznaczenia odkąd powstała, czyli od XIII wieku. Przy drewnianych stołach siedzą zniekształcone postacie, wszystkie z szeregowym uzębieniem w poszarpanych łachmanach, sień cuchnie niemiłosiernie. Nowi są atrakcją, lecz nie wiedzą jeszcze, że będą też celem jedynej rozrywki, jaką od lat preferuje lokalna społeczność. Ów spektakl reality show jest sadystycznym zamęczaniem na śmierć głównego aktora. Gdy „zabawa” zeszła na Monty Pythonowskie rozerwanie ciała poprzez napompowanie go obornikiem, oblepieni ekskrementami widzowie gromkim głosem oburzenia krzyknęli na mistrza ceremonii: „Co za świr?!”. Tylko Anglicy potrafią tak się bawić i tylko ten naród z aktorskiej okręgówki i scenariusza, parodiującego gatunek horror gore, potrafi stworzyć film kultowy, który w Internecie sprowokował szereg memów. Oczywiście kolejni przybysze mordowani są w uległości lub podczas walki w sposób wymyślny, a trzewia, jelita, żółć i krew oraz pourywane kończyny do ostatnich minut tego emocjonującego obrazu zniesmaczają widza, doprowadzając do torsji. Fabuła nie przewiduje szczęśliwego zakończenia – przynajmniej dla nieszczęśników z wakacyjnego obozu. Wszyscy giną w piekielnych mękach, a strudzeni mieszkańcy w ostatniej scenie tego obrazu, po jedynej konstruktywnej rozrywce, w pokrwawionych roboczych drelichach – znikają za horyzontem mokrych łąk i pagórków.

I tak mijają wakacje, pełne wydarzeń, o których w tawernie mówi się latami i które przechodzą do wiejskiej legendy. Niestety wszystko, co dobre, tak szybko mija i w zapomnianej wiosce, gdzieś pośród mokradeł, znów nastaje podsycana deszczem, wiatrem i przesiąkająca wilgocią – nuda…

  

(AWANGARDA)

SIERPIEŃ 2013

WAKACYJNE KINO LETNIE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*