KOŃCA POCZĄTEK (na Białorusi…) (3)

Siarhiej Cichanouski jest bardzo tajemniczą postacią, szczególnie jak na warunki białoruskie, gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą wszystko. O blogerze wiadomo niewiele. Jest przedsiębiorcą, pochodzącym z Homla, posiada wytwórnię nagrań wideo, działającą na Białorusi i w Rosji. Od ponad roku prowadzi popularny kanał w You Tube. Cichanouski wykorzystywał koncept tak zwanego „ludowego mikrofonu”, we vlogu Kraj dla życia na YouTube jeździł po kraju i pozwalał ludziom opowiedzieć o swoich problemach, dzięki temu jego kanał na YT zdobył wielu subskrybentów. W jego działalności próżno doszukiwać się można jakiegoś programu, wizji, czy koncepcji wyjścia z kryzysu dla społeczeństwa białoruskiego. Jest jednak rzecz charakterystyczna – Aliaksandr Łukaszenka nazwany został „karaluchem”, którego trzeba rozgnieść kapciem! Areszt Siarhieja Cichanouskiego oraz Wiktara Babaryki (były prezes w białoruskiej spółce-córce rosyjskiego Gazprombanku) spowodował u Białorusinów z opozycji wrzenie! Mimo że podejrzewają obu kandydatów o sterowanie przez kogoś doświadczonego w robieniu polityki, obaj panowie stali się symbolami autentycznego zrywu.

Po raz pierwszy od 26 lat wezbrała fala autentycznej solidarności i gniewu na Łukaszenkę, która jednoczy wszystkie warstwy społeczne i wszystkie regiony kraju. Po aresztowaniu męża w wyborcze szranki stanęła 38-letnia Swiatłana Cichanouska, z wykształcenia językoznawca i nauczyciel. Pracowała jako tłumaczka w różnych organizacjach zagranicznych, w tym w irlandzkiej organizacji charytatywnej Chernobyl Life Line. Przez długi czas zajmowała się domem, dziś wywiozła swoje dzieci do Niemiec – co ciekawe, stać ją na to! Aliaksandr Łukaszenka skomentował działania blogera „Wiemy, czyimi samochodami jeździ i kto go finansuje. Wiemy, skąd przyjechał i jakie ma obywatelstwo”.

Rosyjska gazeta Kommiersant nieprzypadkowo przeprowadziła ostatnio z Cichanouskim dużą rozmowę. W wywiadzie tym Cichanouski mówił m.in., iż doprowadzeni do skrajności Białorusini „nie mają niczego do stracenia”. Mówił też, że w przypadku ostrych represji ze strony władz, część ludzi rozpocznie „wojnę partyzancką”. Cichanouska wezwała do zaprzestania przemocy, po czym ewakuowała się na Litwę przy pomocy białoruskich służb, opuszczając protestujących. Gazeta Wyborcza twierdzi, że taką rejteradę należy wybaczyć, bo budzi ona powszechne współczucie, a w Internecie Białorusini masowo dziękują jej za zdradę i zapewniają kandydatkę o swoim zrozumieniu. „Łukaszenka jest twardy, Cichanouska jest miękka, Łukaszenka krzyczy, Cichanouska mówi cicho, Łukaszenka zachowuje się arogancko, Cichanouska jest życzliwa…”. Opozycja wobec prezydenta Białorusi Aliaksandra Łukaszenki twierdzi, iż wybory zostały sfałszowane, a jeżeli nawet nie, to powinien odejść, bo oni tak chcą! Po zamknięciu lokali wyborczych podano sondażowe wyniki wyborów, zbliżone do oficjalnych.

Czy ktoś poważny naprawdę wierzy, iż wybory były sfałszowane do tego stopnia, że wygrała je „kura domowa”, utrzymanka męża, wychowująca dzieci? Łukaszenka nie jest demokratą, ale jest popularny wśród dużej części społeczeństwa. Kilkadziesiąt, dziś kilkaset tysięcy protestujących w dużych miastach, opłacanych dniówkami (być może nawet w złotówkach) – to jeszcze nie Białoruś. Kraj liczy przecież prawie 10 milionów.

 

Polskim kijem w mrowisko…

Mateusz Morawiecki, premier Polski, zgodnie z wytycznymi globalistów gdy na Białorusi Aliaksandr Łukaszenka próbuje zapanować nad agresywnym tłumem, mimo ewidentnych sygnałów normalizacji i poprawy stosunków między naszymi krajami, próbuje do awantury wciągnąć również Unię Europejską, która jednak żadnego nadzwyczajnego szczytu nie wprowadziła. Polska, wbrew logice i stosunkom dobrosąsiedzkim jawnie deklaruje się po stronie strony wichrzycieli, którzy przegrali wybory! Do tego wiadomo również, iż w naszym kraju zainstalowała się obca agentura, sterująca protestami Białorusinów! Premier powiedział, że Polska, która przyjęła Ukraińców z terenów dotkniętych wojną, „może tak samo stać się drugim domem dla represjonowanych, poszkodowanych Białorusinów”. Pomoc dla represjonowanych, ułatwienia przy wjeździe do Polski i dostępie do pracy, stypendia dla relegowanych, pomoc niezależnym mediom i polskim NGO’som, wspierającym społeczeństwo obywatelskie na Białorusi. Zaproponujemy również program stypendialny dla studentów i naukowców, relegowanych w ramach represji z białoruskich uczelni. „Uzyskają oni możliwość studiów, pracy w Polsce”. Morowiecki zadeklarował ułatwienia przy wjeździe na teren Rzeczypospolitej, w tym zwalnianie z opłat wizowych, a w sytuacjach szczególnych wpuszczanie do Polski „również bez odpowiednich papierów”. Przypomniał, że ułatwia to specjalna procedura, funkcjonująca w ramach umowy z Schengen – tzw. wiza humanitarna. Wartość programu pomocy Białorusi ma wynieść 50 mln zł.

Wezwał też władze białoruskie, by rozważyły ponowne wybory – wolne i pod okiem międzynarodowych obserwatorów. Dziwna to prośba w obliczu wyborów, które odbyły się w Polsce, gdzie opozycja (Koalicja Obywatelska z jej kandydatem Rafałem Trzaskowskim) składała tysiące protestów wyborczych, postulując nieważność wyborów prezydenckich w RP. Morawiecki w imieniu Polski deklaruje finansowanie ośrodków opozycyjnych, które będą finansowane z Polski – poprzez Fundację Solidarności Międzynarodowej. Według premiera zostanie uruchomiony „nowy program Fundacji Solidarności Międzynarodowej dla organizacji pozarządowych. Obecnie działa szereg fundacji, stowarzyszeń i NGO’sów, które realizuje swe niejasne misje na BiałorusiRząd polski używa Związku Polaków na Białorusi do walki z rządem Aliaksandra Łukaszenki. Nic dziwnego, że oskarżają (władze białoruskie) nas o to jawnie wtrącanie się w sprawy niezależnego państwa.

Polska w ramach prywatnych podmiotów zaprasza białoruskich studentów na różnorakie szkolenia, pieniądze na ten cel płyną od amerykańskich fundacji i prywatnych donatorów. Fundacja Młoda Białoruś, Polsko-Białoruska Fundacja Narodowa, Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie, Fundacja Solidarności Międzynarodowej korzystają m.in. z pieniędzy Georga Sorosa dzięki Fundacji Batorego, której celem programowym jest wspieranie inicjatyw, służących budowaniu społeczeństwa otwartego oraz zwiększaniu zaangażowania obywateli w życie publiczne na Białorusi. Są też polskie głosy rozsądku, nieliczne,  ale są! Poseł będący na Litwie z ramienia AWPL-ZChR, Zbigniew Jedziński zamieścił wpis na Facebooku, w którym bronił reżimu Łukaszenki i stosowanych przez białoruską milicję represji wobec protestujących. „Łukaszenko nauczył się od litewskich konserwatystów jak pacyfikować protesty. Różnica polega na tym, że na Białorusi policja stoi na straży konstytucji, a na Litwie w 2009 r. policja była po stronie tych, kto złamał konstytucję, a mianowicie policjanci bronili władzę konserwatystów, która w wyniku tak zwanej „nocnej reformy”, łamiąc konstytucję, ucięła emerytury i płace zarobkowe”. „Niepokoi skala protestów, wzorowana po części na kijowskich majdanach. A to nie jest najlepsza droga do zmian na Białorusi, bo może zakończyć się rewolucyjnym rozlewem krwi, jak na Ukrainie.” Kolejnym wpisem jest racjonalny komentarz Witolda Jurasza, byłego charge d’affaires RP na Białorusi:

„Z punktu widzenia interesów narodowych Polski, istotne jest, żeby Białoruś była niepodległa wobec Rosji, a nie to, czy jest ona demokratyczna, czy nie.

Łukaszenka nie jest dyktatorem ludobójczym, a istotą jego rządów nie jest okradanie kraju. On oczywiście żyje jak król, bo taka jest istota rządów autorytarnych. Białorusi udało się stabilnie wyjść z okresu postsowieckiego – nie doszło do skryminalizowania państwa na wzór rosyjski, nie powstały również grupy oligarchiczne, jak na Ukrainie. Białorusini są najbardziej – w takim głębszym sensie – zwesternizowanym i pozbawionym nacjonalizmu narodem na naszej wschodniej granicy.” (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

sierpień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*