Jeden dzień wolności! Przed 11. listopada…

Ten, dla kogo niepodległość jest jak chleb powszedni, jej zalet nie dostrzega a w marności wzlotów i upadków istnienia przechodzi z nią do porządku dziennego – idzie w zatracenie. Dla tak gnuśnych i leniwych przedstawicieli homo sapiens niepodległość raz dana może być zawłaszczona już na zawsze lub zdeptana przez tych, dla których samostanowienie jest skarbem o wiele bardziej znacznym niż kurz na wiejskiej, polnej drodze. Wielu tej niepodległości wygląda – kątem stojąc u obcych lub mając we krwi kulturową odrębność, całe życie oddają wspólnocie, z jaką się nie utożsamiają.

***

Polacy dziś niepodległością wycierają sobie twarz, niczym zwiewną chustką. Ani ziębi nas ona ani boli. Mało interesujący aspekt życia, jak mawia nasz obecny namiestnik Jarosław, kraju gospodarczo w pełni rozwiniętego. Polska niepodległość jest często podlewana odrębnością i szowinizmem. Murem stoimy przed obcymi jako ostatnia chrześcijańska reduta, a w tym samym momencie w bilionowe popadamy długi u światowej lichwy, majątek ojców na oczach przez wykształconych doradców, co to dyplomy na uniwersytetach mają, poszedł pod młotek za bezcen na ustawionych licytacjach. Niby jeszcze wolni, ale jaka to wolność, gdy za długi nawet skibka ziemi, drzewo z mirabelkami czy szumiący potok, co płynie z wolna, już nie będą nasze. Politycznie również nasze głowy cwane wykształciuchy zamieniły w kogel-mogel.

 

***

11. listopada, gdy w 1918 roku Rada Regencyjna Królestwa Polskiego przekazała Piłsudskiemu władzę, sam Piłsudski miał wtedy świadomość faktu, że dostał ją od przedstawicieli Niemiec i Austro-Węgier, co oznaczało, iż otrzymał mandat do rządzenia od… władz okupacyjnych. Mało komfortowy fakt! Nie była to szczęśliwa data również dla ówczesnej opozycji (w tym chyba najbardziej mu wrogiej endecji), która wrzeszczała, że zawłaszcza się wolność tylko pod sanacyjnymi sztandarami. Ponadto same obchody służyły przede wszystkim umacnianiu kultu Piłsudskiego – pokazywaniu jego osoby jako kogoś, komu Polska zawdzięcza w zasadzie wszystko, ukazywaniu go jako postaci o boskich przywarach, której wszak zawdzięczamy niepodległość. Historia obchodów tego święta ma też ciekawe aspekty. W 1935 r. Piłsudski zmarł a wraz z jego śmiercią zniknęły opory, związane z ustanowieniem 11. listopada Świętem Niepodległości. Po raz pierwszy datę tę celebrowano w 1937 r. Rok później jeszcze święto pozostało w niezmienionej formie, a jak wiemy w roku 1939 obchody nie mogły dojść do skutku z wiadomych przyczyn – niepodległość państwa „zniknęła”!

***

Po wojnie 11. listopada nie cieszył się sympatią komunistów, przywiezionych na tankach z Moskwy. Natomiast formalnie święto zostało przywrócone 15. lutego 1989 r. pod nazwą „Narodowego Święta Niepodległości”. Jak się można było spodziewać, zanikł całkowicie sanacyjny kontekst tego święta na rzecz święta nijakiego, nie wiadomo dla kogo… Ostatnimi laty Święto Niepodległości stało się świętem zaangażowanym, areną walk różnej maści mniej lub bardziej skrajnie prawicowych grup z policją i oponentami z lewej strony. Święto to zawłaszczył Ruch Narodowy i jest to chichot historii, ponieważ ich polityczni endeccy przewodnicy tak bardzo nienawidzili dnia 11. listopada…

Współcześni rycerze – „biali obrońcy Europy”, czystej i nieskalanej, formują twór groteskowy, bo zaczerpnięty wprost z demonstracji europejskiej skrajnej lewicy. To „Czarny Blok”, w wersji polskiej obecnie nacjonalistyczny i internacjonalistyczny. Ramię w ramię szli i będą szli zamaskowani nacjonaliści, narodowi socjaliści z całej Europy pod sztandarami, które pamiętamy z III Rzeszy, neopoganie, zwolennicy separatyzmu (autonomii Śląska) jak również – co chyba jest jakimś szaleństwem – nacjonaliści ukraińscy, zaproszeni przez pismo Szturmowiec. Ci sami, co dziś głośno wypowiadają się na temat roszczeń terytorialnych od naszego kraju, a jak wiemy, takie jednostki jak Azow czy Ajdar to nie tylko krzykacze w lotniczych kurtach flyers – a zawodowi żołnierze, świetnie uzbrojeni w nowoczesny sprzęt. W ich ustach dyrdymały o wielkiej Ukrainie nie brzmią bynajmniej jak ponury żart, a jak coś, co można przy użyciu karabinów maszynowych i wozów bojowych spokojnie wywalczyć! (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

październik 2017

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*