Janosik za progiem
Sła dziywcyna bez las,
Chłopiec jom prowadził,
Co miała to dała,
Jesce się ś niom wadził.
Publiczne media realizując swoją misję ścigają się ze stacjami prywatnymi w serwowaniu rozrywki, której treść to zwykle obrzucanie gównem i błotem, zamknięte w nawiasach z wulgaryzmów. Popisy te oceniają pseudo-gwiazdki lub gwiazdy już upadłe, prześcigające się w ilości kolczyków lub innych metalowych elementów w różnych częściach ciała, którym za fryzury mógłby równie dobrze robić snopek siana. Siana, którego całą masę zawierają ich czaszki, co bez problemu można wyczytać na znanych z ekranów twarzach.
Zgadzając się z J. Huizingą, że homo sapiens to homo ludens, należy podkreślić z całą mocą i na każdym kroku przewagę podhalańskiej wsi nad wszystkim, co zawierają programy publicznych i prywatnych mediów. Rzygowiny, płynące z ekranu, nie są żadną konkurencją dla tekstów przyśpiewek ludowych, których zwrotki pełne są prostych, lecz prawdziwych obserwacji i mądrości miłosnych, społecznych, rodzinnych itp. Rubaszność zabaw i tekstów przewyższa o niebo wylewającą się z mediów rzekę seksualnej i obyczajowej wulgarności, której „twórcy” nie pomną nigdy siły niedopowiedzenia tego, co pięknie a delikatnie ukryte. Tak zwana telewizyjna poprawność obyczajowa niewątpliwie zaatakowałaby rubaszny humor wiejski, widząc z nim objaw seksizmu. Moim zdaniem jest w nim nieporównywalnie więcej pochwały kobiecości (zarówno w sferze cielesnej jak i umysłowej) niż w większości tekstów o równouprawnieniu.
W przerwach śpiewania wymyśliliśmy, że trzeba urządzić igrzyska dla polityków. Przepraszam, nie dla a z polityków. Na Stadionie Narodowym posadzić za darmo na trybunach trochę bezrobotnych, trochę niepełnosprawnych bez środków do życia, trochę chorych bez pieniędzy na lekarstwa. Na murawę wypuścić naszych polityków wraz z ich kolesiami z rozkradanych państwowych spółek, z zawiązanymi do tyłu rękami i poleceniem by trykali się głowami do upadłego, bo tylko dziesięciu – którzy przetrwają – dostanie odpuszczenie. Oj, piękne by to było widowisko. Niedoczekanie? Dla nich na pewno, lecz pewność siebie zabija czujność, toteż może nie zobaczą zbliżającego się Janosika.
Ni mom pociesenia,
w polu go nie sieje,
pocies-ze mnie Boze,
skąd sie nie spodzieje.
Grzegorz Gacek