Jak i dlaczego musimy rozstać się z PZD

 

 

 

 

 

 

 

 

Pisałem już wcześniej o malwersacjach funduszy działkowców, funkcjonowania w tym zakresie szarej strefy, gdzie pieniądze krążą z ręki do ręki a w końcu trafiają do kieszeni funkcjonariusza albo klakiera PZD. Nasz dokument tj. vademecum, dot. patologii w PZD, spotkał się z bardzo przychylnym przyjęciem i pozytywnymi opiniami.

Dzisiaj mamy dla Państwa rozwinięcie tego tematu oraz jego potwierdzenie poprzez demonstrację dokumentów z KRS. Zapraszam do obejrzenia filmu pt. 10 tygodni, które wstrząsnęły Kwitnącą Doliną, cz. 9, który dostępny jest na stronie:

http://www.youtube.com/watch?v=RMWfTlxB3Iw

Proszę Państwa nie ma już żadnych wątpliwości – nasze pieniądze składkowe były wyprowadzane z kasy PZD i służyły kacykom PZD do robienia lewych interesów. Po to PZD powołało tzw. spółki córki, aby kręcić – jak to określił redaktor Dobiesław Wieliński – „lody”, ale dodatkowo oszustwo polegało na tym, że trefny towar był podwójnie fakturowany, wyceniany i sprzedawany. Oczywiście rachunek był wystawiany działkowcom, a ci – agitowani przez adherentów rodziny p. Kondrackiego – płacili jak za przysłowiowe zboże. Należy przyznać, że interes się kręcił nieźle i kręciłby się nadal, gdyby nie TK i grupa zapaleńców, która powiedziała STOP nadużyciom, złodziejstwu i okradaniu działkowców i Państwa Polskiego. PZD przejęło osiedla rekreacyjne i to bez wątpienia jest materia dla CBA, jestem tego pewien na 100%.

Proszę zobaczyć, że te spółki-córki nie mają niczego wspólnego z ruchem związkowym, że są to spółki prawa handlowego, a więc podmioty powołane do tego, aby generować zysk. Tutaj zysku nie było, ale były lokaty, straty i to również można uznać za działanie na szkodę spółki – a za to grożą już nie tylko sankcje fiskalne, ale także karne. Do tej pory nikt takiego przestępstwa nie zgłosił, ponieważ wszystkie stanowiska zajmują: p. Kondracki, rodzina i koteria, która jest w 100% od niego zależna. Przy czym należy dodać, że nad lewymi interesami czuwa sztab prawników z warszawskich kancelarii i wszystkim im się dobrze żyje na nasz koszt.

Oczywiście te interesy centralne mają przełożenie na mniejsze interesiki okręgowe i lokalne, ale klan Kondrackich macki ma wszędzie. Proszę Państwa, okazuje się, że aby w Polsce uprawiać ogródek, nie wystarczy przymusowo zapisać się do PZD, ale trzeba także łożyć na rodzinne latyfundium Kondrackich oraz uprawiać zgodnie z zapisem w KRS „grzyby, warzywa i wspierać transport, handel ciągników” i cholera wie jeszcze, co – w każdym bądź razie, aby żyło się dobrze PRL-owskiej nomenklaturze. Jeżeli ktoś ma jeszcze jakieś wątpliwości to okazane dokumenty, tj. dowody wpłat gotówkowych na sumy 1.600.000 i 1.100.000 PLN nie pozostawiają już żadnych złudzeń. Proszę zobaczyć, że ten Tuptuś w reklamówce albo w tasi przyszedł do kasy i wpłacił gotówką, która była niewiadomego pochodzenia, Przecież takie transakcje odbywają się wyłącznie bezgotówkowo, poprzez przelewy bankowe, albo przekazy, czy inne noty obciążeniowe itp.

Te przykłady pokazują, że prezes może pobrać z kasy milion albo dwa miliony PLN i na rozliczenie tak wysokich środków wystarcza zwykły kwit z pieczątką. Taką gospodarkę finansową trzeba będzie dokładnie prześwietlić, przeprowadzić szczegółowy audyt finansów i to będzie pierwsze zadanie dla ustanowionego nad PZD kuratora. Na uwadze trzeba mieć też fakt, że w PZD nie ma żadnej kontroli wewnętrznej, bo komisja rewizyjna pod kierunkiem M. Fojt jest tylko marionetką w ręku prezesa, podobnie jak komisja rozjemcza pod kierownictwem Olgi Ochrymiuk, która nigdy nie podejmuje tematu malwersacji. Po prostu działacze mają zielone światło i mogą spokojnie doić działkowców.

Przyjętym zwyczajem w PZD – zwłaszcza podczas zjazdów krajowych – jest to, że tam nikt nikogo o nic nie pyta, wszystko jest wcześniej ustalone, listy kandydatów na stołki po odczytaniu zamknięte, a bilans i rozliczenie przyjmowane są w ciemno, ale za to przy pełnym zaufaniu do prezesa i jego rodziny i podparte „autorytetami” Kulika, Fojt, Ochrymiuk i Kostrzewy. Tak to działa i taki mamy skutek, lecz efekty końcowe będą dla nich opłakane, ale najważniejsze jest to, aby te wyprowadzone pieniądze z powrotem trafiły do kasy działkowców. W takiej sytuacji liczba działaczy dramatycznie się skurczy i trzeba będzie ich szukać z przysłowiową świecą.

Proszę Państwa docieramy już do wszystkich okręgów i apelujemy o dalsze rozpowszechnianie naszych komunikatów, ponieważ rzetelna informacja, przekazana działkowcom, pozwoli na uniknięcie błędów i będą mogli odnaleźć się w nowej sytuacji. Oczywiście niektórym to i tak nie grozi, bo np. prezes ogrodu ROD Staszica w Katowicach jest niereformowalny i zamiast przekazać nasz komunikat działkowcom z Ogrodu – grozi nam, wypisując różnego rodzaju bzdury, które tu pominę. Chodzi mu o to, że liczy się tylko PZD i jego projekt, który jak podnosi inny Leśny Dziadek – zakłada możliwość secesji ogrodu z PZD. Oczywiście jest to przykład zwykłego kłamstwa, ponieważ wyjście ze struktur PZD pozostanie nierealne. Najlepiej, gdy przytoczę te opracowane przez prawników p. Kondrackiego przepisy:

„Art. 61. 1. W terminie 24 miesięcy od wejścia w życie ustawy, walne zebranie członków stowarzyszenia ogrodowego, o którym mowa w art. 58 ust. 1, korzystających z działek w terenowej jednostce organizacyjnej tego stowarzyszenia, będącej do dnia wejścia w życie ustawy rodzinnym ogrodem działkowym, może podjąć decyzję o powołaniu odrębnego stowarzyszenia ogrodowego, które przejmie prowadzenie tego ROD (uchwała o wyodrębnieniu ROD).

2. Uchwała o wyodrębnieniu ROD podejmowana jest bezwzględną większością głosów, przy obecności co najmniej połowy liczby członków stowarzyszenia ogrodowego z ROD, którego uchwała dotyczy.”

Proszę bardzo – mamy termin 24 miesięcy i tzw. większość kwalifikowaną. Ustalałem ostatnio adresy ogrodów i przeglądałem ich strony, gdzie były komunikaty o zebraniach (z wyłączeniem ROD Podzamcze, bo tam nigdy takich informacji nie ogłaszają) i wszędzie niemal na czerwono był od razu podany drugi termin, co oznacza, że wszystkie zebrania odbędą się w drugim terminie przy frekwencji liczonej w promilach. Dla ważności tych zebrań i wyboru prezesów i pozostałych funkcyjnych tzw. kworum nie jest potrzebne, ale przy secesji z PZD Kondracki stawia zaporę praktycznie nie do przejścia. Załóżmy jednak, że w jakimś małym ogrodzie zbierze się określona większość i podejmie decyzję o secesji, ale tu mamy drugi warunek, który jest jeszcze bardziej zaporowy, bo działkowcy mają na to tylko 24 miesiące i po tym amen – do końca świata i jeden dzień będą musieli trwać w PZD.

Podam przykład z opisywanego tu procesu, gdzie działacze podjęli uchwałę o skreśleniu działkowca z listy członków PZD w 2010 r. a w 2011 r. został złożony pozew o uchylenie tej uchwały i końca procesu jeszcze nie widać. W czerwcu miną dokładnie trzy lata.

Proszę Państwa te przepisy są opracowane tylko w jednym celu, aby zachować interes obecnej nomenklatury, która chce się jeszcze bardziej zagnieździć i tym razem po wsze czasy. Oczywiście okręt PZD idzie na dno i nic i nikt już mu w tym nie przeszkodzi. Niemniej jednak działkowcy muszą wykorzystać obecne zebrania sprawozdawczo-wyborcze i wybrać nowe władze, które odetną się od dotychczasowej patologii i siądą do stołu negocjacyjnego, zgłoszą nasze postulaty, propozycje korzystnych dla nas rozwiązań.

Wiem też jedno, że skompromitowana rada krajowa, żenujące stylem kierownictwo PZD niczego działkowcom nie załatwi. Musimy wziąć sprawy w swoje ręce, bo nikt za nas tego nie zrobi i np. projekt posła Huskowskiego idzie w dobrym kierunku – tj. likwidacji PZD i budowy stowarzyszeń od podstaw. Trzeba tylko go skorygować, choćby o altany i możemy po latach być na swoim!

 

 GN ROD Podzamcze

 

Na fot.: PZD nie chce rozstać się z przeszłością!

One thought on “Jak i dlaczego musimy rozstać się z PZD

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*