Historia wileńskiego „Chaosu” (7)

 

 

PODSUMOWANIE

Chaos powstał w Wilnie w październiku 2000 roku, dzięki inicjatywie studentów filologii polskiej Wileńskiego Uniwersytetu Pedagogicznego. Było to pismo o kierunku literackim, które skupiło wokół siebie wileńską studenterię oraz maturzystów szkół polskich na Wileńszczyźnie. Naczelnym redaktorem pisma był Jan Tuczkowski. Z chwilą pojawienia się kolejnych redaktorów: Aleksandra Radczenki, Antoniego Radczenki oraz Zbigniewa Samki, pismo zaczęło ewoluować. Na łamach Chaosu mógł się wypowiedzieć każdy, kto pozbawiony był możliwości druku w mediach oficjalnych. Ważnym faktem jest również to, że na stronach Chaosu zadebiutowało około 30 młodych, dotychczas nieznanych autorów i jak twierdzi Aleksander Radczenko – część z nich ma wszystkie szanse, by dołączyć do grona uznanych literatów wileńskich.

Redaktor naczelny uznał, że na tytuł pisma najlepiej będzie pasowała nazwa Chaos, gdyż nie przewidywano dla niego jakiegoś określonego kierunku. Od początku Jan Tuczkowski rozumiał, że autorzy nie będą propagować jedynie wybranych tendencji lub gatunku: futuryzmu albo katastrofizmu, liryki miłosnej czy satyry. Każdy z autorów mógł się wypowiedzieć na dowolny temat, stąd powstała swoista mieszanka stylów. Programem pisma jest – jak powiada J. Tuczkowski – brak programu.

W swoim czasie Chaos doczekał się wielu różnorodnych opinii. Ukazało się kilka artykułów w wileńskiej prasie polskiej (przeważnie były to: Kurier Wileński, Nasz Czas oraz Magazyn Wileński) jak też i w Polsce (Kraj, Ulica Wszystkich Świętych) oraz wiele listów, przysyłanych pocztą elektroniczną na adres naczelnego redaktora pisma. Jedni potępiali pismo, inni je akceptowali. Zarzuty i krytyka padały przeważnie ze strony części starszego pokolenia miejscowych Polaków. Jedną z takich była niejaka Beata S. W swym artykule, Moda na chamstwo? twierdzi ona, że będzie się brzydziła po raz drugi wziąć do rąk to „dzieło”. W obronie Chaosu stanęła niejaka Ewa. W swym artykule: Czy warto być młodym – gratuluje redaktorom i autorom Chaosu ni mniej ni więcej, tylko pomysłu na prezentowanie siebie, bez czekania na zachętę z zewnątrz. Inna przychylna opinia padła z ust znanego wileńskiego dziennikarza, Jana Sienkiewicza, w wydawanej w Polsce gazecie pt. Kraj. Uznany dziennikarz twierdził, że pismo jest dobre już poprzez to tylko, że jest. J. Sienkiewicz proponował w swym artykule, by nie zważać na mało życzliwe słowa i kontynuować pracę. Pocztą elektroniczną dotarły z kolei do Chaosu gratulacje ciekawego pomysłu pisma od ks. Jarosława Staszewskiego, dyrektora biblioteki w Poznaniu.

Ogółem od października 2000 roku do maja 2002 roku ukazało się 10 numerów pisma. Stopniowo polepszała się szata graficzna, zwiększała się ilość stron (od 7 stron №1 do 78 №10) oraz nakład (od 30 kopii №1 do 500 – siódmego; numery 8 i 9 ukazały się z przyczyn finansowych tylko w 350 egzemplarzach). Numer dziesiąty miał zaledwie kilkanaście egzemplarzy – również z braku funduszy. Czasopismo pomyślano jako czarno-białe, a zasadą było nienumerowane stron w piśmie.

Pierwszy numer Chaosu zawierał – jak już pisałam – 7 stron, jednak już na łamach tego numeru ukazały się rubryki, które można uznać za stałe. Do nich należą na przykład: teatrzyk Szalona Kuropatwa, stała strona poświęcona poezji, rubryka Wdzięczny Czytelniku oraz różnego rodzaju żarty i humoreski – jak to od numeru 7 autorzy nazywają Myśli drugiego obiegu, typu: Kto pod kim dołki kopie, ten ma łopatę.

Na łamach Chaosu ukazało się też sporo utworów, pisanych prozą. Czasem były to dowcipne opowiadania lub opisy jakichś sytuacji, jak na przykład Telefoniczny sex (autor anonimowy). Moją uwagę zwróciły takie utwory, jak literacka refleksja Ewy Wołkanowskiej pt. Osobliwości „Doliny Issy” – magia utworu Czesława Miłosza, opowiadania autorstwa Antoniego Radczenki (np. Kometa, Będzie wojna), rozważania Justyny Kozłowskiej nad życiem ludzi bezdomnych oraz bajka Jana Tuczkowskiego pt. Chcesz, opowiem ci bajeczkę… Tematyka tych utworów jest różnorodna, zauważalne są też spore różnice w stylu pisania. Uważam jednak, że na szczególną uwagę zasługuje powieść Aleksandra Radczenki pt. Cień słońca. W Chaosie ta powieść ukazywała się fragmentami, co nawiązało do tradycji drukowania powieści w odcinkach i nadało wszystkim numerom pisma swoistą wewnętrzną spójność. Cień słońca to powieść o pokoleniu, żyjącym w cieniu wielkich czasów, idei, osób – w cieniu słońca. Powstało kilka recenzji tej książki, które się ukazały w polskiej prasie niezależnej. Jedną z nich – autorstwa Wojciecha Kajtocha z Uniwersytetu Jagiellońskiego, cytowałam w całości.

W czasopiśmie ukazało się także dziesięć utworów dramatycznych, autorstwa naczelnego redaktora pisma – Jana Tuczkowskiego. Jan Tuczkowski o swym teatrzyku mówił podczas wywiadu, że dookoła nas zawsze, na co dzień istnieje masa paradoksów, jakichś krótkotrwałych zagadek, rebusów, śmiesznych historii i smutnych wydarzeń. Cały teatrzyk poświęcony był takim właśnie chwilom, o których można by snuć refleksje w nieskończoność oraz uprzedzał, iż nie trzeba w żadnym wypadku tych dramatycznych utworów odbierać poważnie, ponieważ bawił się on paradoksami i nie chciał nikogo obrazić.

Na łamach pisma zadebiutowało około 30 młodych poetów, między innymi: Romuald Ławrynowicz, Halina Andrzejewska, Eleonora Pawłowska i inni. Ukazało się blisko 300 utworów poetyckich. Uważam, iż na szczególną uwagę zasługuje poezja młodej poetki Alicji Mickielewicz. W 2005 roku ukazał się jej debiutancki tomik poezji pod tytułem Jak na dłoni. Muszę jednak zaznaczyć, że na łamach czasopisma zamieszczano poezję nie tylko młodych autorów, ale też tych, którzy już od dawna przestali być studentami, a stali się uznanymi poetami Wileńszczyzny – Aleksandra Sokołowskiego oraz Aleksandra Śnieżko.

Sporo miejsca zajmowały w Chaosie tak zwane wiersze białe. Ich autorami byli przeważnie młodzi i jeszcze nieznani poeci (np. Joanna Miałdun, Edyta Janczewska). Na temat wierszy białych wywiązała się w Chaosie nieśmiała polemika. Wydrukowano bowiem artykuł Jarosława Cytryńskiego pt. Białe wiersze, czyli śmiało młodzi grafomani, gdzie twierdz oni, iż twórcy, piszący wiersze białe – nie mają zupełnie zdolności do tworzenia poezji. Na odpowiedź i obronę zdobyła się zaledwie jedna autorka tzw. wierszy białych, pisząca pod pseudonimem Angel, która zatytułowała swój artykuł Postmodernizmem w łeb.

W piśmie ukazały się też wiersze J. Tuczkowskiego, np. Tak to się zaczęło… czyli RAP, chociaż J. Tuczkowski zupełnie nie uważa siebie za poetę.

W maju 2002 roku zapadła decyzja o zawieszeniu wydawania Chaosu. Z jednej strony – jak twierdzą redaktorzy pisma – nie było na to środków finansowych. Z drugiej strony do zawieszenia doszło dlatego, iż nie dało się dalej realizować bardziej radykalnych pomysłów. Prezentacja 10. i ostatniego numeru subiektywnego pisma młodzieży wileńskiej, odbyła się 20. maja 2002 roku w Domu Kultury Polskiej. Pozwolę tu sobie tu wtrącić słowa Jana Tuczkowskiego, a raczej jego odpowiedź na pytanie, jaka była koncepcja pisma…

Ktoś kiedyś spytał mnie: „Dla kogo wydajesz „Chaos”? Po co to? Jaki jest sens, skoro na tym nie zarabiasz?”. Podobne pytania w ciągu ostatnich trzech lat bombardowały mnie kilkadziesiąt razy. Tyleż razy po nieprzychylnej krytyce chciałem wszystko rzucić i zakląć, na czym świat stoi. Po pewnym czasie jednak stwierdziłem: „A cóż w takim razie ma sens?”. Przeżyć te 70 lat codziennie spędzając w pracy, w domu, w polu, z żoną, dziećmi, pijąc, paląc, jak zwykły przeciętny człowiek? I jeśli to, do czego dążysz nie przynosi żadnych profitów czy naprawdę już nie posiada żadnego sensu? Trudno znaleźć jakieś wartości w tak zmaterializowanym życiu. A jednak istnieją tacy (jednostki), którzy cenią pracę dla idei, wolność myśli, którzy potrafią odkrywać w sobie nowe wartości, możliwości i nie trzęsą się im kolanka, gdy mówią, że „wszystko, co ludzkie – nie jest dla nas za paskudne”. Właśnie taka była koncepcja pisma[1].

Osobiście jestem zdania[2], iż „Chaos” dał ogromną możliwość pokazania swych utworów osobom, które nie miały szansy publikowania na łamach mediów oficjalnych. Pismo było swojego rodzaju trybuną, gdzie mógł się wypowiedzieć każdy: i stary i młody, i utalentowany, i nawet grafoman. Ten „młodzieżowy” tytuł stał się częścią naszej wileńskiej kultury i tradycji literackiej. I – co by o tym nie myśleć – tutejsza kultura najbliżej ma jednak do Warszawy, jako łącznika z resztą Europy.

 

Gabriela Wiszniak

 

 

 … tutejsza kultura najbliżej ma jednak do Warszawy…

 


[1] „Chaos X-ty i OSTATNI”, maj 2002 r.;

[2] Autorka niniejszego tekstu również zamieszczała swe utwory w piśmie „Chaos”.

One thought on “Historia wileńskiego „Chaosu” (7)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*