Historia czy aktualność? Stara i nowa Filozofia Czynu (3)

sierpien-2Tak było do momentu niespodziewanych, wymykających się spod kontroli SBcji i aparatczyków PZPRu, narodzin „Solidarności” w Sierpniu ’80, który to zryw społeczny był przykładem właśnie zrealizowanej filozofii czynu, praktycznej realizacji postulatów, opracowanych przez WZZ Wybrzeża, próby budowy społeczeństwa obywatelskiego. W tym także czasie pracujący intelektualnie nad aktualizacją filozofii czynu od lat 70. Bohdan Urbankowski próbował spopularyzować społecznie ideę filozofii czynu i odrodzić ją w „czynie pospólnym”, niestety z wiadomym skutkiem, czyli bez rezonansu. Ale, niestety, podobnie jak idea „Rzeczpospolitej samorządnej”, także odrodzona filozofia czynu nie została twórczo wcielona w fakty i dokonania społeczne, umarła śmiercią naturalną na śmietniku magdalenkowo-okrągłostołowym, zamiany dekoracji komuny na wydrenowane ekonomicznie i moralnie „państwo istniejące teoretycznie”. Ale to o niczym nie rozstrzyga! Pamiętajmy, że jako Polacy mamy w sobie ten ukryty potencjał, ową skłonność do manifestacji filozofii czynu, genetycznie, historycznie nam właściwą, która niewątpliwie pozostaje w ukryciu, lecz nie obumiera, ale czeka na swoje przebudzenie, na prawdziwie „polską rewolucję”, etyczną i świadomą konstelację czynów, z których narodzi się prawdziwie Wolna Polska, bo na razie, bez obywatelskiego sprzeciwu, jest albo wspomnianym „państwem istniejącym teoretycznie”, albo „obszarem zgniotu” – terytorium zderzenia imperialnych wpływów USA i Rosji! I tak bezwolny obywatel, człowiek-konsument żyjący w dorzeczu Wisły, pozbawiany jest wpływu na swoje życie i otoczenie, bez względu, czy jest bezmyślnym pajacem i kukiełką w KODchodach, animowanych przez bankstera Sorosa, czy obywatelsko, ale w „mikrowymiarze”, demonstruje przeciw dyktaturze CETA i TTIP. Ale nie jest to przecież regułą! Wystarczy spojrzeć na inne kraje – zwłaszcza Węgry, Hiszpanię, czy Grecję, gdzie donośny „głos społeczny” jest słyszany przez władzę, aby uświadomić sobie, że to na własną „prośbę”, a raczej z powodu wielkiej, karygodnej nieuwagi, daliśmy się uśpić, zapomnieć o społecznym solidaryzmie i ubezwłasnowolnić społecznie, niestety!

Duch wolności i obywatelskiej postawy, od zawsze charakterystyczna dla nas idea filozofii czynu, skodyfikowana w XIX wieku, przenikające ożywczym impulsem działania i kreowania rzeczywistości społecznej, owe dawne, zapomniane czasy, okres „Złotego Wieku” i Romantyzmu, zdaje się wysychać na pustyni zaczadzonej świadomości „mas ludowych”, ale nie ma symptomów, aby sen powszechny nad Wisłą był snem wiecznym, „grobowym”, bardziej zdaje się, iż nadchodzi świt obywatelskiego przebudzenia i potrzeba nam nowej filozofii czynu, na miarę naszych czasów, dla ratowania człowieka i jego świata w Europie!

sierpien

Jak zatem, korzystając z dobrej tradycji, tworzyć możemy „nowy świat” w dorzeczu Wisły, równorzędny, a może szlachetniejszy i bardziej twórczy kulturowo, wobec „osiągnięć” cywilizacji zachodnioeuropejskiej, zatem odmienny i mądrze uzupełniający różnorodność obyczajową i ideową współczesnej Europy, która, niestety, pozbywa się odwiecznej tożsamości i tradycyjnego oblicza, no więc jak? Jedynie przecież przypomniana „jedność w różnorodności”, pokojowa koegzystencja, a nie „urawniłowka multikulti” i rozmycie tożsamości, a w przypadku optymalnym „porozumienie ponad podziałami” i kreatywność różnorodności, powinny być żywym paradygmatem w budowie nowego, ponadnarodowego ładu europejskiego!

Nie będą nim nigdy slogany bez pokrycia, strategie marksizmu kulturowego, a de facto różne formy szantażu „silnych wobec słabszych ekonomicznie”, aby przyjęli bez szemrania warunki „tych lepszych” i destruktywne idee marksizmu kulturowego, gender i multikulti! I niech w tej wizji będzie trochę idealizmu i moralnych pryncypiów, bo slogany w stylu „dominacji ekonomii nad interesem jednostki”, czy „wyścigu szczurów”, czy też „dyspozycyjności wobec firmy”, co znamy z wszechobecnego, toksycznego zalewu informacyjnego mediów – a więc trzeba je zbiorowo odrzucić i potępić!

Nasz staropolski, sarmacki etos, uznaje strategię oddolnego nacisku na władzę i świadome stanowienie praw, broniących obywateli przed zakusami eksploatacji państwowej, jako „godne i sprawiedliwe” wcielanie wolności i godności ludzkiej w życie. Mądre władanie, to umożliwianie harmonijnego współistnienia wielości kulturowej, etnicznej i religijnej w obrębie państwa, które bez despotycznego panowania nad ludźmi i naturą, umożliwia realizację różnych interesów stanowych w glorii przestrzegania prawa i wzajemnego poszanowania. Pamiętajmy, że nie ma nic z tym wspólnego idea umożliwienia hidżry, sztucznie wywołanej fali uchodźców z Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej. Jako Polacy mamy swe obowiązki wobec powrotu do Ojczyzny naszych przymusowych repatriantów sowieckich i ich dzieci na Kresach czy w Azji i musimy uświadomić sobie, ale nie tylko sobie, także i czynnikom unijnym, że przyjęliśmy ok. miliona emigrantów z Ukrainy, tak…

Nasza filozofia czynu, to także ochrona najwyższego dobra ludzkiego – Natury. Jest pewnym, iż wymiernym obrazem upadku świadomości i etyki ludzkiej populacji jest jej stosunek do Natury, naszej Matki, całej biosfery, bowiem to ona, jej harmonia i niezakłócona aktywność podtrzymuje nasze życie, a bez niej – niechybnie zginiemy! Pamiętajmy, że polska tradycja, jeszcze z czasów rozbiorów, z połowy XIX wieku, ochrony przyrody i tworzenia parków narodowych została zapomniana, została wyparta z obszaru świadomości! Termin „ekopolityka”, czy „polityka ekologiczna” trąci dziś jakimś niezrozumiałym, naiwnym neologizmem, a były to popularne terminy np. w latach 1992 – 1993. Poświęcono ekologię dla irracjonalnych celów pseudorozwoju, „postępu cywilizacyjnego”, których do dzisiaj nie wytłumaczono, bo racje koncernów, to przecież nie wartości ludzkie! W ten sposób mamy dystans 1,5 wieku do prekursorów XIX-wiecznej ochrony i prawie 100 lat do powstania etyki Ziemi amerykańskiego leśnika Aldo Leopolda, mamy grobową ciszę w sprawie „praw Matki Ziemi”, a nie poprawi tego jedynie wybiórcza, często groteskowa  obrona zwierząt futerkowych i czy nosorożców. Światowy establishment polityczny gardzi Naturą i bezdusznie eksploatuje Ją ekonomicznie. Jesteśmy przecież BIOSEM, całością, gdzie defekt każdego elementu narusza harmonię całości! Człowiek bez Przyrody zginie, bo jest Jej cząstką! A bez poczucia Jej harmonii tzw. beautiful community – pięknej wspólnoty – będzie jedynie karykaturą swoją w teatrze „betonowej pustyni”! To nasz obowiązek, aby z miłością, szacunkiem i poczuciem wspólnoty losu traktowana była Natura, której obecność w świadomości ludzi nastraja mistycznie, łagodzi obyczaje i uczy nieegoistycznego postrzegania naszej, ludzkiej, zagadkowej i nie rozpoznanej do końca misji na Ziemi, a być może w Kosmosie…

wygnanie-2

Na koniec moje widzenie rzeczy, może kontrowersyjne, a może sięgające do filozofii „świadomości roślinnej”, doświadczenia halucynogennego, które stworzyło ludzką samoświadomość i język symboliczny, uruchomiło cykl narracyjny opowieści o naszej „kosmicznej przygodzie” w ramach pobytu na Planecie Ziemi. Powstał epos wielkiej wizji Natury i jej Wielkiej Matki, bogini, której empatyczne i sprawiedliwe traktowanie swych „dzieci”, czyli ludzi doprowadziło w „afrykańskim tyglu kultury”, czyli na Płaskowyżu Tassili w Północnej Afryce do powstania społeczeństwa partnerskiego ok. 10 000 lat p.n.e. Ten etap rozwoju ludzkiej społeczności ma swe wyobrażenie symboliczne w mitach Raju, Edenu, Złotego Wieku, okresie, kiedy nie istniała żadna forma kultury dominacyjnej, społecznie byliśmy „ludzkim kolektywem”, „rodziną człowieczą”, a nie kastowym, patriarchalnym porządkiem, jaki nastał, kiedy to na migrujące na Bliski Wschód – Palestyna, Anatolia, Złoty Trójkąt – i do polodowcowej, neolitycznej Europy, owe ludy Wielkiej Matki, natarły ze stepów Azji Środkowej koczownicze plemiona Ariów, czcicieli męskiego, wojowniczego boga, czyli sakralizowanego EGO, które kocha dominować, nie znosi równoprawności płci i społecznej kooperatywy, a także mistycznej świadomości, wywołanej pschodelikami roślinnymi, tak…

I wtedy to człowiek został wygnany z raju Wielkiej Bogini na ziemię wojny, samotności i ciężkiej pracy, ustanowionej zawistnie przez Męskiego Boga, zazwyczaj utożsamianego z Mardukiem, ale to także Jahwe, Indra, El, Ozyrys czy Zeus, patron metafizyczny bezdusznej i nekrofilnej postawy i uzurpacji dominacyjnej kapłana i wojownika, bramina i kszatrii, tak z wedyjska… Zatem pierwotna, głęboko empatyczna i duchowa struktura społeczna, a także styl życia codziennego, kooperatywizm w pracy, hodowli i życiu codziennym „wielkiej rodziny”, sztuka, jako doświadczenie integrujące i uświęcające życie, wspólne doświadczenia ekstatyczne, jako transgresja od codzienności ku twórczej duchowości, seks, jako ekstaza i wartość duchowa, wspólnota bez podziału na dominatorów i podległych, słowem „rajski” wymiar ludzkiej społeczności  – została zamieniona na „żelazne monstrum” cywilizacji technicznej, męskiej dominacji EGO, wyparcia halucynogenów, „molekuł duszy” przez alkohol, symbol agresji, waśni i zawiści, zamiany społeczeństwa partnerskiego na hierarchiczne, jałowe duchowo, niewolniczo produktywne ekonomicznie, tworzące „poprawną politycznie” sztukę, rozmywające socjotechnicznie tożsamość i rozbijające fundament ludzkiej społeczności – rodzinę, tak…

To takie moje diagnozowanie stanu ducha współczesnego człowieka. A zatem „nowa filozofia czynu”, to przywrócenie społeczeństwa partnerskiego, powszechnej ekonomicznej i duchowej kooperatywy, otwarcie się na „duszę roślin”, zaproszenie Wielkiej Kreatorki, aby patronowała naszym duchowym i społecznym działaniom ku prawdziwej realizacji idei solidaryzmu i jedności wszelkich indywidualnych mentalności, takiej filozofii czynu, z którego wynika ludzki ład i obszar integracji w atmosferze szacunku i miłości, ale nie na „rozkaz marksistowskiego kapłana” wedle recepty gender i multikulti, ale wedle prastarej, roślinnej metody otwierania „wrót percepcji”! HOWGH!

Uprzejmie proszę ostatni passus opowieści potraktować fakultatywnie, dyskusyjnie, bowiem nie chcę wykreować siebie na apostoła „nowej religii”, a jedynie zachęcić do myślenia, do postrzegania „dobrej alternatywy”, do rozważenia „co byłoby, gdyby w piecu rosły grzyby”… To tyle, reszta ukryta w kosmicznym pyle…

*

AntoniK

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*