Gwałtu, rety – znów ograniczają nam wolność!

Mieszkam wśród dużego blokowiska. Jeszcze kilka lat wstecz pojawiała się tam jakaś zieleń. Polityka rozwoju miasta jednak nie przewiduje takich udogodnień dla maluchów jak skrawek drzewa czy większego krzaka i tereny rekreacyjne pokryły się developerskimi osiedlami, chronionymi kamerami i bramami, zamykanymi na pilota. Wszyscy jednak spotykamy się w dyskoncie pewnej znanej sieci, wymyślonej przez Polaka a kupionej przez gorących południowców. Sklep powstał niedawno, wcześniej było tam klepisko a miejsce na handel – wyśmienite! Okazało się zresztą strzałem w dziesiątkę, tylko nie dla pracujących tam w większości pań. Od rana pracownice użerają się z tłumem roszczeniowych, marudzących emerytów, po południu zjeżdżają środkami komunikacji miejskiej mniej zamożni, po 17:00 nadjeżdża kawalkada zmotoryzowanych nowobogackich. Handel z wielkimi kolejkami – non stop.

W sobotę dzieją się w sklepie dantejskie sceny, zaś w przeddzień jakiegokolwiek święta społeczność osiedla wpada w amok i wykupuje wszystko tak, że około 20:00 są już tylko puste półki i porozsypywane to, co pozostało. Niedziela w supermarkecie jest chyba najspokojniejszym dniem handlowym, ale jeśli stanie się „nowe”, zapowiadane przez Solidarność według scenariusza, o którym pisałem wyżej, może to potroić zysk sieciowego przybytku. Święto w sklepie będzie każdego tygodnia i każdego tygodnia w sobotę czyszczenie półek do zera! Zaiste, ekstaza!!!

Nasza umiłowana partia rządząca – POPiS – znów dała popis! Posłowie konserwatywni wraz z Kukizem ‘15 przestraszyli się lobby handlowego, albo ich konta odpowiednio ładnie napęczniały od nadmiaru gotówki. Obywatelski projekt zakazu handlu w niedzielę – rządzący odpowiednio (pod siebie) zmodyfikowali. W zeszłym tygodniu projektem – zgodnie z którym zakaz handlu w niedzielę i święta dotyczyłby większości placówek handlowych, w tym sklepów wielkopowierzchniowych – zajmowała się podkomisja ds. rynku pracy. Posłowie PiS, poinformował poseł „zdradek” – Janusz Śniadek, przygotowali pakiet poprawek do tego projektu; jedna z nich proponuje ograniczenie handlu w drugą i czwartą niedzielę miesiąca. To tak jak być „trochę w ciąży”…

Nasza liberalna opozycja oczywiście już straszy swoich zwolenników, zatrudnionych na ciepłych budżetowych posadach, a robiących zakupy w niedziele, że raj się skończy! Oczywiście ta część społeczeństwa wpadła już w popłoch. W polskim handlu pracuje około 400 tysięcy ludzi, Business Centre Club sonduje, że pracę straci 36 tys. ludzi, przewiduje też spadek dochodów budżetu państwa o 1,8 mld oraz 5-proc. spadek sprzedaży detalicznej. Nie wiem, czy tak będzie, bo biorąc pod uwagę plastykę, z jaką dostosowują się do warunków konsumenci, równie dobrze może być odwrotnie tak, że trzeba będzie zatrudniać kolejnych pracowników! Pewna pula na przyjemności i na celowe wydatki wszak pozostaje u konsumentów ta sama, a dochodzi czynnik sobotniego pośpiechu… A wiadomo: w pośpiechu zazwyczaj kupujemy więcej!

Z tego zgniłego kompromisu nie cieszą się biskupi, a i związek zawodowy Solidarność nie będzie zachwycony. W obecnym kształcie projekt ustawy o ograniczeniu handlu w niedziele nie jest już projektem obywatelskim; Solidarność nie przyznaje się do niego i stworzył on głęboką rysę na współpracy „S” z Prawem i Sprawiedliwością – powiedział szef NSZZ„S”, Piotr Duda. Teraz to projekt PiS. Obecny projekt – i ja również tak uważam – jest zepsuty i zły, a do tego nic nie zmienia. Półśrodki nigdy się nie sprawdzają i lepiej nie forsować niczego nowego niż forsować to po trochu. Tym bardziej, że projekt obecnie forsowany jest kompromisem ze środowiskami liberalnymi, m.in. partią Ryszarda Petru. Ten już zbiera podpisy pod hasłem Kupuję kiedy chcę. Ryszard Petru przekonuje, iż zamiast wprowadzać zakazy, powinno się szukać kompromisu, który byłby dobry zarówno dla pracowników, jak i konsumentów. A jak to wygląda w innych krajach europejskich? (Cdn.)

 

Roman Boryczko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*