Grudniowe zajścia w Rzymie

 

14. grudnia stał się datą historyczną. Po latach bierności i rezygnacji, tysiące młodych ludzi postanowiło wziąć swoją przyszłość we własne ręce i wyjść na ulice, wnosząc w ten sposób wotum nieufności dla tego i wszystkich rządów, które przez wiele lat przyczyniały się do rozkładu praw społecznych (1). Wyjście na ulice w tym właśnie momencie było dla nas, studentów, szansą nie do zmarnowania. Gdybyśmy bez spojrzenia szerzej na ten problem protestowali tylko przeciwko reformie Gelmini, popełnilibyśmy ten sam błąd, co w 2008 roku (2). Wychodząc z walką poza sprawę tej konkretnej reformy – wyrażamy nadzieję na prawdziwe zmiany.

Na demonstracji pojawiło się 100 000 osób. Wbrew temu, co pletli niektórzy politycy i tak zwani intelektualiści (patrz: list Roberto Saviano), wiemy, że było inaczej niżby chcieli różni prowokatorzy i szpicle (3). Byliśmy tam, na placu. Byliśmy z tarczami. Byliśmy w kaskach. To my żądaliśmy zwrotu przyszłości, którą nam dzień po dniu zabierano. I pamiętamy dobrze, iż ilekroć napieraliśmy na wozy policyjne na Via del Corso, tak, że musiały zawracać, cały plac Piazza del Popolo klaskał. Klaskali ci, których zabrakło na pierwszej linii, klaskali ci, co czekali na wzgórzu Pincio, klaskali ci, zgromadzeni pod obeliskiem. Wszyscy czuli, iż ta chwila należy także do nich.

Nie jesteśmy wcale „ekspertami od rewolty” ani „ultrasami chaosu”, jak się nas nazywa, ani zagubionymi dziećmi w rękach złych nauczycieli. Jesteśmy tysiącami pracowników sektora pracy tymczasowej, obsługującymi za grosze restauracje i biura telefoniczne. Jesteśmy robotnikami na bezrobociu. Jesteśmy studentami, płacącymi codziennie coraz więcej czesnego i mającymi coraz gorszy dostęp do nauki. Bezrobotnymi z dyplomami, pełniącymi bezpłatnie – w formie wolontariatu – różne obowiązki, co nazywa się cennym doświadczeniem zawodowym, chociaż stanowi tylko kolejną formę wyzysku. Jeśli wszystkim nam chcecie przykleić łatkę Czarnego Bloku, w porządku. Wszyscy byliśmy Czarnym Blokiem!

Nazwano zamieszki wybuchami nieuzasadnionej przemocy, ale to nieprawda. Cały ten gniew wziął się z konstatacji, iż mimo protestu i mobilizacji, nasze żądania dalej były ignorowane – i że ulice, jedyną prawdziwą reprezentację naszych potrzeb, poddano militaryzacji, blokadzie i represji.

Tego dnia wiele osób zatrzymano i aresztowano. Gdy to piszemy, 22 aresztowanych jest z powrotem na wolności, jedna dostała areszt domowy. Chociaż sąd podjął decyzję o uwolnieniu aresztowanych i wyznaczył termin rozprawy na luty, poseł Maroni oświadczył, iż nie zgadza się z tą decyzją. Powiedział, że aresztowanych należy przetrzymać w zamknięciu aż do czasu zakończenia obrad w sprawie reformy Gelmini, po to, aby zajścia się nie powtórzyły. Przypominamy Maroniemu oraz wszystkim innym, iż już przed 14. grudnia miała już miejsce szeroko zakrojona, radykalna mobilizacja i że na miejsce tych 23 aresztowanych i tak przyszłyby tysiące innych, którzy na Piazza del Popolo nie wyczerpali całej energii i gniewu.

 

Przestajemy być widownią, chcemy grać główne role!

To dopiero początek!

Praw nikt nikomu nie daje – trzeba je sobie wziąć!

 

Źródła:

Due parole sul 14 dicembre a Roma. Red Net, Rete delle Realtà Autorganizzate Universitarie. http://www.red-net.it/

This rage is the only future we have! Thoughts on 14th December protests. Italy Calling. Italian (Hi)stories of Oppression and Resistance. http://italycalling.wordpress.com/

 

Przypisy tłumacza:

(1) Jednocześnie odbywało się posiedzenie włoskiego parlamentu w sprawie wotum zaufania dla rządów Berlusconiego. Berlusconi wygrał trzema głosami, w stosunku 314:311;

(2) W październiku 2008 roku ogłoszenie przez Mariastellę Gelmini, włoską minister edukacji, reformy polegającej na zmianie systemu oceniania i wprowadzenia oszczędności w szkolnictwie, wywołało wielotysięczne demonstracje, strajki uczniowskie i nauczycielskie a nawet walki na ulicach największych włoskich miast. Reforma ostatecznie weszła w życie, choć głosy parlamentarzystów były mocno podzielone;

(3) Po zajściach w Rzymie Roberto Saviano, autor słynnej książki Gomorra, pofatygował się, by napisać (natychmiast opublikowany) list do redakcji gazety La Repubblica. Pisarz wprawdzie krytykuje w nim brutalność policji, ale jednocześnie tłumaczy ją działaniami tych uczestników demonstracji, którzy nie chcieli ograniczyć się do pokojowych i biernych form protestu. List Saviano stał się jednym z narzędzi propagandy mass-medialnej, wymierzonej przeciw demonstrantom.

 

Pierwodruk: Inny Świat nr 34

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*