Europa zdobywana przez chrześcijaństwo (2)

W XI w. powstał na ziemiach polskich pierwszy na wielką skalę ludowy bunt. Stłumiono go za pomocą najemników. Kraj był zrujnowany, bo sytuację wykorzystali Czesi, najeżdżając osłabionych sąsiadów. W tym samym XI w. mieliśmy do czynienia ze schizmą na łonie Kościoła. Rok 1054 skutkował podziałem do dziś istniejącym – odkąd 16. lipca 1054 roku wysłannik papieża Leona IX nałożył ekskomunikę na patriarchę Konstantynopola, Michała I Cerulariusza, część chrześcijan podlega władzom w Rzymie, część hierarchom znad Bosforu. Kościoły prawosławne w poszczególnych krajach mają przy tym zdecydowanie większą autonomię, niż podległe Watykanowi.

Oba odłamy działają jednak na podobnej zasadzie – około 7% wyzyskiwaczy ma pod sobą wyzyskiwaną resztę. Ci wyzyskiwani są także ochrzczeni, gdzie tu mowa o jakichkolwiek naukach Chrystusa? Jedyni, których owe nauki miały krępować, to biedota, traktowana coraz bardziej jak niewolnicy. Nieliczna reszta (kapłani Kościoła katolickiego oraz związana z nimi ściśle szlachta i magnateria) cieszyła się swoistą interpretacją Nowego Testamentu, w razie czego kupując sobie odpusty.

Na terenie Europy mieliśmy z grubsza do czynienia z trzema warstwami: możnymi (w cywilu i w sutannach), coraz bardziej niewolonymi chłopami i wolnymi wyznawcami judaizmu, którzy – choć okresowo prześladowani – byli potrzebni, toteż ich tolerowano.

Społeczność żydowska wypełniała lukę – w swych rękach skupiała handel i rzemiosło. Dostarczała towary z bliskich i dalekich stron, była często administratorami. Cóż, Żydzi mieli zdecydowaną przewagę nad innymi nacjami – w swej zdecydowanej masie umieli czytać i pisać. A w odpowiednim czasie przynieśli ze sobą lichwę, uzależniając możnych – nawet koronowane głowy – od swoich pożyczek.

Jednocześnie jednak, na południu Europy rosła od VII w. konkurencja w postaci islamu, religii z założenia zbrodniczej, acz o nieco innym niż chrześcijaństwo profilu. Niewolnikami stały się w islamie kobiety.

Żadna – w przeciągu ostatnich 2 tys. lat – wojna, żadna epidemia, żaden głód, nie skrzywdziły ani nie zabiły tylu ludzi, co szerzona (nie tylko w średniowiecznej Europie, ale też podczas zdobywania oby Ameryk czy Afryki na potrzeby kolonializmu) religia chrześcijańska w różnych jej przejawach.

Raz ochrzczony niewolnik nadal był niewolnikiem, a jego potomkowie nigdy nie byli w stanie wydobyć się z kręgu ubóstwa. W Polsce przez tysiąc lat na grzbietach niewolników rosły niebotyczne fortuny, choć jednako pogardzali nimi duchowni, bogacze i wyznawcy judaizmu. Około 40 pokoleń żyło w urągających człowieczeństwu warunkach mieszkaniowych, często wspólnie ze zwierzętami gospodarskimi. Chłopski niewolnik w wielu krajach nie miał nawet prawa do ślubu, tylko do błogosławieństwa, nie dopuszczano go do nauki, a główny sposób porozumiewania się z niewolnikiem stanowił bat karbowego. Karbowy zresztą był także własnością pana, tyle że stał odrobinę wyżej w hierarchii folwarku niż inni.

Stosunki międzyludzkie należały do fatalnych – głód, bieda, codzienne poniżenia, brak dostępu do oświaty wpływały na agresywność postaw – tak wobec najbliższych, jak wobec sąsiadów. Zdrowa kobieta rodziła 12-13 dzieci, z czego wychować udawało się 2-3. Reszta umierała z nędzy i braku podstawowej opieki zdrowotnej.

Na skalę podobną jak w Europie Zachodniej, rewolty chłopskie w I Rzeczypospolitej nie występowały. Dopiero próby uczynienia niewolników z braci kozackiej rozogniły sytuację na Kresach Wschodnich. Mieliśmy tam do czynienia z wielu zrywami, z jakich najistotniejsze były powstanie Pawluka (1637), Chmielnickiego (1648), Paleja (1702) czy Perebinosa (1712). Były też i powstania na południu Polski: powstanie Muchy (1490-1492) na Podkarpaciu, podhalańskie walki pod wodzą Kostki-Napierskiego (szlachcica! – 1651) czy w tym samym 1651 r. powstanie w lądzkich dobrach cystersów w Wielkopolsce. Rabacja Szeli w w. XIX także przyczyny miała w nieludzkim wyzysku chłopów, choć buntownicy mogli liczyć na cichą zgodę władz austriackich, zainteresowanych rozbiciem ruchów niepodległościowych wśród średniej szlachty.

Do tłumienia chłopskich zrywów używano najpierw Czechów, potem Rusinów i nawet wyznawców islamu. Korzystanie z usług niewiernych jakoś katolickim wielmożom nie przeszkadzało.

Od innych mieszkańców Polski niewolnika już na pierwszy rzut oka odróżniał wygląd: chłop nie miał prawa do odzienia innego, niż ze lnu (w najlepszym razie), konopi czy włókien pokrzywy. Materiał, krój i kolor ubrania naznaczał go raz na zawsze – gdzie by nie był, stawał się od razu rozpoznawalnym.

Postęp na kontynencie europejskim zapoczątkowała Reformacja. Luther, Calvin czy Hus z religii, będącej dotychczas systemem upokorzeń wiernych, a częstokroć i zbrodni – zwłaszcza na nawracanych – starali się stworzyć opokę życia bliższego Dekalogowi, a co za tym idzie – Bogu. Polska po okresie sukcesów ewangelików wróciła do tradycji kościoła odizolowanego od wiernych, dbającego o swoje bogactwo (ziemskie całkiem) i tępiącego wszelkie próby polemik z dogmatami, których większość katolików, jako analfabeci i tak nie pojmowała. Ten stan rzeczy był instytucji Kościoła katolickiego wciąż na rękę. To zasadnicza przyczyna cywilizacyjnego zapóźnienia Rzeczypospolitej wobec Zachodu. Trudno pocieszać się tym, iż na Wschodzie i południowo-wschodnich krańcach Europy było jeszcze gorzej…

Konstytucja 3. Maja dała bogatszym mieszczanom teoretyczne przynajmniej zrównanie ze szlachtą. Nikt poza nimi nie zyskał niczego, był to więc właściwie jedyny plus owego aktu prawnego. Czy cena, jaką zapłaciliśmy – wojna w obronie Konstytucji 3. Maja i definitywny upadek podzielonego między zaborców kraju – nie była zbyt wysoką wobec tak kosmetycznych zmian?

Magnaci i szlachta układali się z zaborcami, a los chłopów pozostawał niezmienny. Nadal starców, jako obciążenie, potrafiono wyrzucać poza krąg rodzinny. W zasadzie na pewną śmierć, gdyż czyniono to głównie zimą. Szczęśliwy był ten, kto umarł nieświadomy, w wieku niemowlęcym. Kto wyrastał – przechodził piekło na ziemi. Pomiatali nim wszyscy – od ziemianina po proboszcza i żydowskiego karczmarza.

Kościół katolicki przez cały ten czas współpracował ściśle z lokalnymi i krajowymi wielmożami, częstokroć na zasadach równości, a nierzadko to on rozdawał znaczone karty książętom i królom.

Paradoksalnie – zmiany na lepsze wymusił okres zaborów. I o tym nie wolno zapominać. (Cdn.)

 

Edward L. Soroka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*