Dzień, w którym słońce powinno zaświecić w sercach wszystkich dzieci

Z cyklu: Prostym językiem na trudne tematy

Dzieciństwo, ten najpiękniejszy a zarazem najkrótszy okres naszego życia, mija i pęka nagle niczym mydlana bańka. Nagle przychodzi nam wypłynąć na wzburzone wody oceanu, zwanego po prostu życiem.  Być może dlatego tak ważna instytucja, jaką jest Organizacja Narodów Zjednoczonych, postanowiła w 1954 roku uszanować tych najmniejszych, najsłabszych obywateli świata i dać im prawo do świętowania na wszystkich kontynentach, niezależnie od polityki danego państwa.

Można więc jak widać  zrobić coś pięknego, odsuwając na bok polityczne przepychanki, bo dziecko jako owoc miłości dwojga ludzi, przychodzi na świat w ten sam sposób i jednako ten cud narodzin przez nas powinien być traktowany. Niestety, często z naszego powodu, nic w tym świecie nie jest tak jak być powinno – i w tym przypadku jest dokładnie tak samo.

Dzień, w którym słońce powinno zaświecić jednakowo pięknie dla wszystkich dzieci… Taka była idea powstania tego święta. Czy tak się stało? Światem od daty powstania Międzynarodowego Dnia Dziecka targają rozliczne konflikty i często bywa, że dziecko, miast kwiatka trzyma dziś w ręce kałasznikowa. Zapomina się o tym, że to właśnie dziecko najbardziej przeżywa wewnętrznie wszystko, co wokół jego małej osoby się dzieje. Dzieci wpędzane są dziś w wir lokalnych konfliktów, tym samym już niebawem w niedojrzałym  umyśle rośnie zło, SPYCHAJĄC PRZY TYM WSZYSTKO, CO DOBRE, NA MARGINES.

Dzieciństwo unurzane we krwi nie wróży niczego dobrego społeczeństwu, z którego ów mały organizm wyrósł. Nikt albo prawie nikt nie zastanawia się nad tym, że następuje w tym czasie coś na wzór reakcji łańcuchowej: dziecko pozbawione miłości potrafi już tylko nienawidzić i w niedalekiej przyszłości powstanie wprawdzie pokolenie kolejnych wojowników – niestety pozbawionych ludzkich zachowań. Należy zatem otwarcie przeciwstawiać się wszelkim zapędom, mającym na celu wpajanie młodym ludziom nienawiści, militaryzowanie, a na koniec tworzenie z dzieci szwadronów śmierci. To przerażające zjawisko nie jest bynajmniej reliktem zamierzchłej przeszłości, lecz – niestety – stało się codziennością społeczeństw świata XXI wieku. Co zatem na to organizacja, której zadaniem były (i są) dbałość i staranie o należycie rozumiane bezpieczeństwo ludzi na wszystkich kontynentach? Czyżby zabrakło narzędzi do napiętnowania tych, co to każą zabijać tym, którzy dopiero co „oderwani zostali, częstokroć siłą, od matczynej piersi”?  – Należy pamiętać, że cudowny proces poczęcia nowego życia zaczyna się w łonie kobiety, jest to także kolejne cudowne zjawisko powstawania jakby zupełnie nowego rodzaju uczucia, nazywanego jakże pięknie macierzyńską miłością, który to cud zrozumieć może, docenić i uszanować tylko biologiczna matka. Uczucie to już wkrótce zostanie wyssane przez dziecko spoczywające w jej ramionach. Ten proces trwał będzie przez długie lata, i w żaden sposób nie należy go przerywać, chociażby przez tworzenie jakichś trudno zrozumiałych – pewnie też dla samych pomysłodawców – ideologii, nie mających z człowieczeństwem niczego (lub prawie niczego) wspólnego. (Nakarmić się czułością matki i ojca, mieć możliwość przytulenia się zawsze i w każdej chwili do rodzonej matki i ojca – to pokarm, którego wszystkim nam, niestety, na nasze życzenie zaczyna brakować).

Traktowanie człowieka przedmiotowo, nie podmiotowo to problem tak zwanych społeczeństw „postępowego świata”, odbieranie rodzicom ich praw, statusu ojca i matki… Pamiętajmy, że dziecko ma prawo swoją duszą i sercem widzieć świat na swój sposób, inaczej mówiąc, młody organizm nie nauczony jeszcze kłamstwa i „wszelkiego” zła z tym zjawiskiem związanego, widzi świat w sposób jak najbardziej rzeczywisty, prawdziwy, nieprzekłamany. Tym samym miłość biologicznych rodziców dziecka, jest dla tej małej istoty najważniejsza.

Często bywa, iż na podwórku gdzie prezentuje się dumnie najnowszy model mercedesa a w mieszkaniu trudno spotkać telewizor mniejszy od tego zakrywającego szczelnie ścianę pokoju, stoi przy oknie zapłakane dziecko i wypatruje kolejnej wizyty ojca czy matki, bo urząd zdecydował, że ma być tak, a nie inaczej… Ktoś w tym czasie dał w ręce dziecka kałasznikowa, który tylko wygląda nieco inaczej. Lecz już wkrótce, w dziecku zacznie narastać bunt, a dalej to czego najbardziej się obawiamy – stan nazywany depresją, która zwykle kończy się tym najgorszym. Zastanówmy się, czy w myśl jakiejś mody, jaka pojawiła się nagle, nie wyrządzamy dzieciom krzywdy.

Odbieranie możliwości opieki nad dziećmi siostrom zakonnym, zamykanie pod byle pozorem ochronek i przedszkoli, które prowadzone były w sposób profesjonalny przez do tego zawodu przygotowane siostry – czy jest to właściwe podejście, mające na celu rzekome właściwe wychowanie dziecka? Życie pokazuje zupełnie inny obraz, wiele bowiem pozytywnych opinii można było usłyszeć na temat wspomnianych placówek od samych rodziców. Aby w pełni zrozumieć istotę tego problemu, trzeba starać się posłyszeć wołanie serca dziecka. To bardzo trudne, bywa bowiem tak, iż rozmowę z dzieckiem trzeba nam przerwać, bo z chwilą kiedy pozyskamy zaufanie naszego małego rozmówcy, usłyszymy tyle gorzkich słów prawdy, że już niebawem najtwardszy słuchacz zaleje się łzami. Dziewczynka zdejmuje z nóżek piękne  ADIDASY, podaje mi mówiąc, proszę niech pan da biednemu dziecku. – Ja jestem bogata, brak mi tylko jednego… Proszę dać moje buty, komuś kto tego potrzebuje, a w zamian proszę, niech pan sprawi, by moi rodzice znów byli razemNiestety, nie jest to wymyślona historia, a nazwałbym to „kałasznikowem” cywilizowanego świata, uwikłanego częstokroć dzięki dziwnej ideologii w konflikt z samym sobą – byle dalej od człowieka i jak najdalej od duchowych wartości… Czyżby Międzynarodowy Dzień Dziecka, jak co roku, zakończyć się miał wraz z zachodem słońca? Było – minęło i czas przejść do porządku dziennego… Smutne, jak bardzo rozkochani jesteśmy w hasłach bez pokrycia, a dziecko cierpi jak cierpiało, bo nam się wydaje, że jako dorośli wszystko wiemy lepiej.

Mat. zdjęciowy ze zbiorów  i z Internetu

Tadeusz Puchałka

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*