Dwie kobiety wyklęte skazane, by patronować ślepej łódzkiej uliczce (3)

Z koleżankami z widzewskiej WiMy, z którymi stała przy krosnach, cały czas utrzymywała kontakty, nawet gdy już piastowała wysokie partyjne stanowiska i była posłem na Sejm PRL. Tu możemy spojrzeć na losy lidera Solidarności – Lecha Wałęsy, który – gdy stał się Prezydentem RP – zapomniał o swojej robotniczej, stoczniowej przeszłości jak i o dawnych kolegach. Tatarkówna-Majkowska walczyła również o płace dla włókniarek i poprawę ich losu. Chciała zlikwidować pracę kobiet na nocnej zmianie. W Łodzi pracowało tak ok. 10 tysięcy pań. Przed wojną sama tak pracowała. Pamiętała: mdlejące kobiety polewane wodą i znów stające do maszyn. Roniące kolejne dzieci, zapadające na gruźlicę. Włókniarki spały trzy, najwyżej pięć godzin na dobę. Bo jak już się przywlekły do domu, to brały się za gary, stawały przy balii i tarze, prasowały, sprzątały. Do dyrekcji chodziły błagać, żeby młode dziewczęta nie pracowały na trzeciej zmianie, bo chorują, zabiera je konne pogotowie, przestają być matkami. I nikt się za sanacji tym nie przejmował, również komuniści po roku 1945 weszli w buty nowych władców fabryk włókienniczych – a niedola pracownic pozostała ta sama. Tatarkówna–Majkowska była organem sprawczym dla powstania nowych robotniczych osiedli mieszkaniowych w Łodzi i ich niespotykanej – jak na socjalistyczną szarzyznę – jakości. Zarządzenie Komitetu Centralnego partii było inne: budować bloki jak najtaniej, najlepiej w modelu gdańskim. A model gdański przewidywał jedną toaletę na całe piętro.  W latach 50. i 60. tysiące łódzkich rodzin mieszkało w suterenach i na strychach. Każde mieszkanie miało mieć łazienkę. Dziś rzecz cała może nas śmieszyć, ale była to walka o „pokój kąpielowy” i w dodatku – walka wygrana!

Za rządów Michaliny Tatarkówny-Majkowskiej wybudowano Teatr Wielki, Teatr Muzyczny, Halę Sportową. W 1960 r. doprowadziła do powstania Muzeum Historii Włókiennictwa (teraz Centralne Muzeum Włókiennictwa). Fabryka Ludwika Geyera, czyli „Biała Fabryka”, miała być zburzona. Tatarkówna-Majkowska zdecydowała, żeby zrobić tam muzeum.

Powstały też Biblioteka Uniwersytetu Łódzkiego i szpital onkologiczny. Tatarkówna-Majkowska pomogła w odbudowie zburzonego przez hitlerowców w 1939 r. pomnika naszego narodowego wieszcza – Tadeusza Kościuszki na placu Wolności. Do tego celu  zza żelaznej kurtyny musiał przyjechać do Polski prof. Mieczysław Lubelski, twórca pomnika, by pokierował pracami rekonstrukcyjnymi. Odsłonięto go 21. lipca 1960 r.

W marcu 1956 r. podczas wizyty w Moskwie w niejasnych okolicznościach umarł Bolesław Bierut, a w czerwcu w Poznaniu wybuchł pierwszy w PRL strajk generalny z postulatami poprawy warunków życia „chleba i wolności”. Demonstracje krwawo stłumiły wojsko i milicja. Polacy dusili się komunistyczną tępotą, toteż w trybie przyspieszonym na październik zwołano VIII Plenum KC PZPR. Michalina Tatarkówna-Majkowska była wtedy posłanką i członkiem Komitetu Centralnego. Zaniepokojony sytuacją w Polsce Chruszczow przyleciał z całym sowieckim biurem politycznym do Warszawy. Wraz z nim radzieckie czołgi stacjonujące już w Polsce, z Dolnego Śląska ruszyły na Warszawę. W tym czasie w Belwederze trwały rozmowy z Chruszczowem. Gomułka zażądał, by zatrzymać wojska, bo on nie będzie rozmawiał pod bagnetami. Chruszczow wojska zatrzymał w lasach, w okolicach Łodzi. Tatarkówna-Majkowska sygnalizowała, że nastroje rewolucyjne w mieście włókniarek są niepokojące i to tu będzie drugi Poznań. Chruszczow usłyszał od niej:  „My mamy teraz swoje sprawy do załatwienia, a towarzysze radzieccy niech zaczekają”. Te słowa potwierdziły wielką odwagę łodzianki. 23. października 1956 r. w hali WiMy i przed nią zebrało się 12 tysięcy wściekłych, młodych ludzi. Hala mieściła się przy zakładach Towarzystwa Akcyjnego Widzewskiej Manufaktury Bawełnianej, tej, w której pracę zaczynała Tatarkówna-Majkowska.

Tatarkówna-Majkowska jako przedstawicielka „komunistycznego betonu” musiała stawić czoła tej rozgrzanej młodzieży. Przemawiali m.in. Karol Głogowski, późniejszy przywódca opozycji i student „Filmówki”, Roman Polański. Przemówienie przyszłego reżysera było jednym z najbardziej radykalnych. Do 1956 r. Michalina Tatarkówna była w Łodzi popularna. W czasie pochodów pierwszomajowych młodzież skandowała „Tatarkówna – babka równa!”. Jej popularność jednak gasła! Nie poprawił jej nagły zwrot w zapatrywaniach politycznych (zaczęła opowiadać się za demokratycznymi przemianami w Polsce, wyraziła poparcie dla Gomułki). Łodzianie czuli fałsz. Na początku 1957 r. przeprowadzono wybory do Sejmu. Niechęć do I sekretarz nie zmalała. Studenci wzywali wyborców, by wykreślali nazwisko byłej włókniarki z listy (startowała z miejsca, gwarantującego zdobycie mandatu). Atakowano ją na wiecach wyborczych, niszczono jej plakaty. Weszła do Sejmu, ale z najsłabszym wynikiem na liście. (Cdn.)

 

Roman Boryczko,

styczeń 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*