Dlaczego wielcy zawsze odchodzą za szybko?

Jeszcze nie umilkły słowa głębokiego żalu po stracie znanej polskiej solistki, a już trzeba nam się szykować na kolejny pogrzeb. Czasami wydaje się, że Bóg potrzebuje u Siebie wielkich artystów, do tworzenia swoich anielskich chórów. A może i tam, na górze, zaczyna brakować wielkich autorytetów? To tylko gorycz po stracie tak wielkich ludzi, a także zwyczajnie ludzka słabość przemawia przez nas i obraża Boga w takich momentach, kiedy to trudno nam się pogodzić ze stratą kogoś bardzo bliskiego, a takim przecież był dla wszystkich Polaków Tomasz Stańko.

Mistrz nad mistrzami. Maestro trąbki, choć jak pamiętamy, zaczynał od zupełnie innych instrumentów, a jego droga trębacza zaczęła się na obozie harcerskim, kiedy to otrzymał polecenie wygrywania krótkich melodii na trąbce sygnałówce. Niedługo potem rozpoczęła się jego droga ku sławie. Jazz stał się Jego sposobem na życie i już niebawem okazało się, że talent, a także niewyobrażalna pracowitość jako artysty, pozwoliły mu stanąć w elicie muzyków jazzowych światowego formatu.

Tomasz Stańko nie żyje. Ot, krótkie zdanie, a tyle niesie w sobie smutku, niewyobrażalnej wręcz tragedii. Kto nam pozostanie, gdy opuści nas ta elita, która coś rozpoczęła i przez lata nieprzerwanie kontynuowała, dawała przykład, jak powinno wyglądać oblicze tej, którą nazywamy KULTURĄ. Czy o postaci takiej jak Stańko, wolno w ogóle wypowiadać się tak prostemu człowiekowi, jak ja? Czy zwykłe słowa nie urażą godności wielkiej, znaczącej osoby? Ciągle mam wątpliwości, jednak mimo wszystko jest coś, co każe mi skreślić te słowa… W życiu bywa często tak, że napotykamy na swojej drodze coś, obok czego nie wolno nam przejść obojętnie. Oto nadszedł ten czas. Nastąpiło to coś, więc uważam, że śp. Tomasz Stańko wybaczy mi moje słowa.

Pamiętam czas, kiedy to jako bardzo młody człowiek powiesiłem w pokoju plakat Stańki. Duży, wykonany ciekawą techniką, imię i nazwisko artysty nie było zbyt dobrze widoczne. Wychowany w surowej tradycji górnośląskiej rodziny (nie wolno mi było na ścianie wieszać byle czego) nie wiedziałem, jak zareaguje matka na to, co zrobiłem. Pamiętam, po jej wejściu do pokoju, spojrzała na plakat, bez zastanowienia wyrzekła, Ooo!!! – Tomasz Stańko!!! – To wielki artysta, ale czy zasłużyłeś, by taka postać zdobiła twój pokój? – Kto mógł przewidzieć, że po upływie kilkudziesięciu lat słowa te staną mi przed oczami podobnie jak pokój, którego już nie ma. Nie ma też plakatu, zabrakło także między nami naszego Stańki, czyżby tak miał się zakończyć jakiś etap istnienia Kogoś tak wielkiego? Pomyślałem. Po chwili wstałem i jak wtedy przed laty razem z matką – i teraz usiadłem w fotelu, wcisnąłem klawisz, mówiąc: Maestro zagraj raz jeszcze, a potem dalej i dalej, bo tacy są wielcy ludzie.  Odchodzą tylko ciałem, a dusza pozostaje, bo Bóg chce, by grali dla Niego i dla nas nieprzerwanie, bez końca.

Maestro, graj…

PS: Artysta za swoje wybitne osiągnięcia w dziedzinie kultury został odznaczony m. in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski i Złotym Medalem Zasłużony Kulturze „Gloria Artis”. Otrzymał także wyróżnienie Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego za całokształt twórczości. W marcu 2018 roku zmuszony został do odwołania wszystkich swoich koncertów, po walce przegrał z chorobą i odszedł od nas 29. lipca w wieku 76 lat. Cześć Jego pamięci i wieczne Mu odpoczywanie.

Tadeusz Puchałka

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*