Dlaczego Niemcy kłamią, gdy mówi się o ich wojennych zbrodniach?

Nasze matki, nasi ojcowie to trzyczęściowy mini-serial, wyprodukowany przez niemiecką telewizję publiczną ZDF w 2013 roku. Opowiada on losy młodych niemieckich przyjaciół, których wojna postawiła przed moralnymi wyborami. W Polsce po emisji tego serialu wybuchł niemały skandal, zakończony nawet procesem, wytoczonym przez 92-letniego żołnierza Armii Krajowej, Zbigniewa Radłowskiego oraz Światowy Związek Żołnierzy AK. Wystąpili oni przeciwko producentom trzyczęściowego serialu Nasze matki, nasi ojcowie, tj. UFA Fiction oraz ZDF (II program niemieckiej telewizji) za naruszenie dóbr osobistych, rozumianych jako prawo do tożsamości narodowej, dumy narodowej i narodowej godności oraz wolności od mowy nienawiści.

Według powodów, w serialu znalazły się sceny, które mają dowodzić, że AK rzekomo była współwinna zbrodni na osobach narodowości żydowskiej, Niemcy zaś są przedstawieni jako… ofiary II wojny światowej. Pod koniec czerwca 2013 r. warszawska prokuratura rejonowa odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie publicznego znieważenia narodu polskiego w związku z emisją filmu w TVP. Sprawa na niwie sądowej się zakończyła, ale nie zakończył się proceder kłamstw historycznych, przeinaczeń czy zwykłych kłamstw, jakie mają miejsce odnośnie dzieł o tematyce historycznej, prozy czy sztuki filmowej.

Kilka lat wcześniej od skandalu z filmem Nasze matki, nasi ojcowie, wybuchł skandal o wiele mniejszego kalibru – a równie niesmaczny dla Polaków, których gdy tylko się da trzeba opluwać i pomniejszać zasługi dla ratowania człowieczeństwa w trudnych latach pożogi wojennej.

Pani Misha Defonseca (Monique De Weal) napisała w 1997 roku autobiograficzną książkę  pt. Misha: A Memoire of the Holocaust Years. Wojna, lata 1941 – 1942. Niestety, historycy zweryfikowali losy owej pani i jej dzieło na zawsze znalazło miejsce wśród pism literackich oszustów, o których możemy uczyć się na studiach – takich jak Enric Marco czy Jerzy Kosiński…

Misha Defonseca od 1997 roku upierała się, że Przeżyć z wilkami to powieść autobiograficzna, przez wiele lat zresztą sprzedawana jako „prawdziwa historia o przeżyciu Zagłady.” To mocny termin, dający dziełu od razu pozycję mentorską – nie do podważenia. Igranie z wagą problemu i zbrodni jest po prostu świństwem i nieodpowiedzialnością autora. Dopiero w maju 2008 roku historycy udowodnili pisarce kłamstwo, ta zaś, przyparta do muru w konsekwencji przeprosiła czytelników za mistyfikację: „Proszę o wybaczenie wszystkich, którzy czują się zdradzeni, ale proszę ich, aby postawili się na miejscu czteroletniej dziewczynki, która straciła wszystko.” Wyjaśniła też, że powieść to mieszanka wspomnień wojennych, fascynacji i zasłyszanych opowieści. By tego było mało, na kanwie kłamliwej książki powstał film, również pretendujący do miana sagi strażnika Holocaustu.

Autorka przedstawia los małej kilkuletniej dziewczynki w pogrążonej wojną Belgii. Rodzice – Żydzi już muszą się ukrywać, ale na tamtejszych terenach nie występowało tak drakońskie prawo jak w Polsce pod okupacją hitlerowską, gdzie za ukrywanie bądź pomaganie Żydom ginęła cała rodzina, z przepadkiem majątku włącznie. Mimo tego, że Belgowie czy Francuzi nie mieli takich restrykcji, to bardzo ochoczo denuncjowali swoich żydowskich sąsiadów. 17. maja 1940 roku trwa kampania belgijska: wojska niemieckie zajmują Brukselę. Żydowscy rodzice Mishy uciekają na terytorium Francji. Gdy hitlerowcy w czerwcu 1940 roku zajęli Francję, przebywało tam około 320 tysięcy Żydów. Około 20 tysięcy spośród nich stanowili uchodźcy z zajętych wcześniej Belgii i Holandii. W październiku 1940 roku dziesiątki tysięcy „bezpaństwowców” zostało osadzonych w obozach na terenie, znajdującym się w jurysdykcji rządu Vichy, m.in. w Gurs, Rivesaltes lub Milles. Tak zwane ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej poprzez deportacje na Wschód rozpoczęło się na Zachodzie wiosną 1942 roku. Pierwszy transport z Francji do Auschwitz wyruszył 27. marca. Ostatni transport z Drancy do Auschwitz wyjechał 31. lipca 1944 roku. Misha ukrywa się u rodziny francuskiej lecz ludzie we wsi już gadają, iż gdzieś w pobliżu jest żydowskie dziecko.

8-letnia dziewczynka ma być chroniona w kolejnej kryjówce w mieście Verdun lecz postanawia iść na wschód – tam, gdzie dobrzy ludzie wskazali szlak jej rodziców. Gdyby autorka od początku potraktowała swoje dzieło jako fikcję literacką, miałaby szansę na ciekawą, dramatyczną i momentami wzruszającą (choć bardzo często nierealną i mocno naciąganą) historię wojenną. Tu z założenia mieliśmy poznać „całą prawdę” i heroizm małego człowieka, który dla miłości jest w stanie pokonać wszelkie bariery.  21. listopada 2007 – film Przeżyć z wilkami w reżyserii Véry Belmonta wszedł do kin jako koprodukcja francusko-belgijsko-niemiecka.

Dziewczynka w swą podróż rusza zimą (nie znamy konkretnej daty, ale możemy sądzić, iż był to rok 1942, gdzie – jak wiemy – pierwsze transporty do obozu w Auschwitz ruszyły w marcu). Na dworze sceneria zimowa, dziecko rusza w podróż w swetrze i czerwonej brezentowej płachcie, bez żadnego jedzenia i picia. Wędruje pieszo przez Belgię, Niemcy, Polskę aż na Ukrainę, kradnąc po drodze pożywienie i ubranie. Je surowe warzywa, zaspokaja pragnienie jedząc śnieg (nie ma z tego powodu żadnych chorób, a jak wiemy śnieg kumuluje w sobie wszelkie zanieczyszczenia, zaś jedzenie surowych warzyw również jest szkodliwe dla zdrowia). Co ciekawe, ma wiele szczęścia, bo żaden żołnierz niemiecki nie interesuje się jej losem, jak również żaden poznany człowiek w wiejskiej zagrodzie nie przerywa jej drogi, podczas której obserwuje okrucieństwa wojny.

Wreszcie mieszkając w polskim lesie zaprzyjaźnia się z wilkami. Przez pewien czas żyje wśród stada zwierząt, zachowując się jak jedno z ich młodych, przestrzegając wilczych obyczajów i bawiąc się ze szczeniętami. To część najbardziej metafizyczna i oderwana od rzeczywistości. Dziewczynka dwa razy ma do czynienia z wilkami i uczy się ich zasad. Od momentu, kiedy ma z nimi do czynienia, dziewczynka wręcz odrzuca gatunek ludzki, czuje się częścią stada. Człowiek jest dla niej kimś zupełnie obcym. Wilki polują, dostarczając pożywienie a Mishka w najlepsze je surowe mięso. Jak wiemy – jedzenie surowego mięsa, nie poddanego obróbce cieplnej – może być dla zdrowia śmiertelnie niebezpieczne. Surowe mięso może zawierać szkodliwe bakterie, takie jak Salmonella, Listeria, Campylobacter i Escherichia coli. Zjedzenie zakażonego nimi mięsa wywołuje choroby układu pokarmowego i moczowego. Może pojawić się biegunka, ale także schorzenia nadnerczy lub zespół hemolityczno-mocznicowy. Jedzenie surowej wieprzowiny jest niewskazane, ponieważ stwarza to duże ryzyko zarażenia włosieniem lub tasiemcem uzbrojonym. Dziewczynka jednak nie choruje i ma się dobrze.

Wilki zakradają się pewnego razu do chłopskich zagród i następuje odwet. Pijani polscy chłopi zabijają stado. „Zwierzęta zabijają żeby się najeść, ludzie z byle powodu”.

 Dziewczynka jest w Polsce świadkiem wielu niegodziwości. Cudem umyka z rąk polskich oprawców (partyzantów), ma również szczęście spotykając w lesie półdzikie, żydowskie dzieci. Ufne przyjmują one od polskiego chłopstwa chleb lecz Misha wyczuwa podstęp. Ma rację – w lesie rozpoczyna się obława i żydowskie dzieci, wydane przez Polaków, giną od kul. Niedługo potem dziewczynka musi znów uciekać przed nazistowską obławą – pomagają jej w tym paranormalne zdolności. Hipnotyzuje rottweilera a ten zagryza niemieckiego żołnierza. Misha trafia potem do jakiegoś polskiego miasteczka, gdzie jest pokazana grupa polskich dzieci, znęcających się nad kolumną żydowską.

Biją nieszczęsnych, kopią, rzucają kamieniami… W gettcie warszawskim jest bardzo blisko znalezienia rodziców, jest też świadkiem mordowania żydowskich dzieci. Nie wiedzieć czemu dziewczynka trafia na Ukrainę, gdzie na dobre trwa hitlerowska ofensywa, a i Niemcy dostają już łupnia. Spotkanych w filmie sowieckich bojców reżyser ukazuje w samych superlatywach. Są mężni, zawadiaccy i weseli. Młody chłopak struga z drewna popiersie Stalina, wesoła gromada daje dziewczynce jeść i pokazuje kronikę propagandową. Misha wyruszyła w podróż w marcu 1942 a w wyświetlanej  kronice wojennej widzimy zmagania pod… Stalingradem. Toczyły się one w okresie od 23. sierpnia 1942 do 2. lutego 1943 roku. W kronice Niemcy jeszcze nie przegrali wojny. Lecz, co ciekawe, to zgrupowanie sowieckie było częścią Frontu Białoruskiego – a ten był utworzony dopiero 16. kwietnia 1944. Kolejni jego dowódcy to gen. armii (od 29. czerwca 1944 marszałek) K. Rokossowski – do 16 listopada 1944, potem – do rozformowania – marszałek Gieorgij Żukow. Coś się filmowcom rozjechała chronologia…  Dziewczynka pozdrawia bojców i idzie w swoją drogę. Gdy Misha teoretycznie dociera już do swojego celu, okazuje się, że musi wracać. I choć film pokazuje głównie jej wędrówkę, która jest taka uciążliwa, męcząca, wręcz niemożliwa do przebycia – nie pokazuje w ogóle jej powrotu. Widzimy sowiecki eszelon, do którego wsiadają ludzie a Misha chowa się pod wagon. Podczas jazdy wypada z sowieckiego pociągu i jest we… Francji!!! W dodatku już po 26.08.1944, czyli po wyzwoleniu Francji przez Aliantów.

Przypomnijmy fakty historyczne. We wrześniu 1944 roku trwa jeszcze Powstanie Warszawskie, żołnierze I Armii Wojska Polskiego toczą krwawe walki na warszawskiej Pradze, a jednocześnie trwa umacnianie przyczółku  na wschodnim brzegu Wisły na odcinku Pelcowizna – Praga – Saska Kępa. Przypomnijmy że na froncie zachodnim Alianci 23. listopada 1944 zdobywają Strasbourg. Jakże więc sowiecki pociąg w 1944 roku mógł przejechać całą III Rzeszę, nietkniętą sowieckim butem, wie tylko reżyser owego filmu! W książce dziewczynka postanawia wrócić do domu inną trasą. Tym razem obiera drogę bardziej na południe, a potem na zachód: przez Rumunię, Jugosławię, północne Włochy oraz Francję. Wreszcie dociera do Belgii. Przyłącza się do grupy dzieciaków, podobnych do niej samej. Starają się radzić sobie na swój sposób – przede wszystkim kradnąc. Idylla nie trwa jednak długo. Kiedy ich kompan – Owca – popełnia samobójstwo, zgłaszają sprawę policji. Wtedy dzieciaki zostają rozdzielone. Na szczęście dziewczynkę znajduje dziadek, choć nie zostaje jej opiekunem.

Jeśli autorka owego dzieła, Monique De Weal, chciała dać ludzkości świadectwo prawdy o zagładzie Żydów, to mimo ogromu krzywd, jakich doznał od Niemców, naród żydowski sam nie jest bez winy. Okazuje się że współpraca Żydów z Niemcami na tym polu jest dobrze udokumentowana a literatura na ten temat – całkiem obszerna.


Najbardziej interesujące są relacje Żydów, którzy przeżyli hekatombę hitlerowską. Dowiadujemy się od nich o szerokiej współpracy Żydów  z gestapo i haniebnej roli Rad Żydowskich („Judenratów”), współdziałających z niemieckimi władzami w wysyłce ludzi na śmierć. Nie tylko Włosi, Francuzi, Węgrzy czy Polacy (tu, w filmie, napiętnowani szczególnie) zapisali haniebną kartę w  braku pomocy Żydom. Jaki cel przyświecał autorce, gdy przystępowała do pisania kłamliwych pomówień, zmyślonych faktów i historii, które nigdy nie miały miejsca? Czy ta intymna sfera nie powinna być zarezerwowana tylko dla ludzi, którzy katusze przeżyli i dla ich katów? Jeżeli ludzkość może kiedykolwiek zrozumieć, czym było zadawanie tak ogromnego cierpienia, to musi poznać fakty a nie luźne wyobrażenia chorej osoby, mającej parcie na szkło, splendor i sławę. Słowo „Przepraszam!” JUŻ nie wystarczy, gdy kłamiemy na stosie zagłodzonych trupów.

A może jest też drugie dno takich działań, wiedząc, że minęły już lata a świadków zbrodni zostało niewielu? Winni tej okrutnej wojny nigdy nie ponieśli zasłużonej kary a dziś dopominają się prawa do pisania historii na nowo. Jakiej historii? Takiej, gdzie Polacy w każdej wsi motykami zabijali Żydów? Palili ich w stodołach, grabili i wywozili do obozów, które sami wybudowali na polskiej ziemi? Niemieccy naziści już nie będą sprawcami?! Według nowej – unijnej – wersji historii zawiadywali tylko Polakami jako okupant i… bronili Żydów przed ogromem zła i antysemityzmu, od pokoleń tkwiących w duszach i skrzywdzonych lichwą sercach.

Współproducentem filmu Przeżyć z wilkami są Niemcy i jak widać po kłamliwym scenariuszu – dalej za autorką równie kłamliwej książki w kłamstwo brnąć nie przestali … Czy to jest droga pojednania, sąsiedzi zza Odry?

Roman Boryczko,

luty 2017

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*