Diego Maradona – narkoman, otyły bufon i lewicowy blagier…

Ktoś, kto interesuje się piłką nożną, zapewne zna nazwisko Diego Maradony. Dla wielu kibiców na całym świecie ten 58-letni Argentyńczyk jest najlepszym piłkarzem w historii piłki. Swoją wirtuozerią i futbolowym geniuszem doprowadził reprezentację Argentyny do mistrzostwa świata w 1986 roku, zdobył też Scudetto ze średnim wówczas Napoli. Jego piękne akcje zapierały dech w piersiach. Jest on również autorem prawdopodobnie największego i najbardziej znanego oszustwa w historii Mundialu. Słynna „Ręka Boga” padła w meczu ćwierćfinałowym wspomnianych mistrzostw w Meksyku. Dzięki niej Argentyna wygrała z Anglią 2:1, a oszustwo strzelenia bramki przeciwnikowi ręką przeszło do popkultury. Kunszt nieuczciwego cwaniaka został połączony ze ślepotą głupiego sędziego. Latem 2015 roku krępy, dziarski jegomość z bujną czarną czupryną zawitał do Tunisu. Przyjechał do domu Aliego Bennaceura (znanego też jako Ali ibn Nasser), byłego sędziego piłkarskiego. To on prowadził słynne spotkanie na mistrzostwach świata w Meksyku w 1986 roku, w którym Maradona zdobył pamiętną bramkę ręką. Jego gość przyjechał właśnie w tej sprawie. Postanowił przeprosić (nie)sławnego arbitra za swoje oszustwo. – Przepraszam pana za tego gola – powiedział Diego. Staruszkowi wręczył koszulkę reprezentacji Argentyny i fotografię z pamiętnego meczu z podpisem: „Dla Alego, mojego przyjaciela na całe życie”. Świat obiegły słodkie zdjęcia, na których były piłkarz przytula i całuje w policzek Bennaceura. Diego nigdy nie był grzecznym chłopcem. Można powiedzieć, że z życia czerpał garściami co również, przekładało się na jego pustki w kieszeniach – wszystko trwonił na zabawę i narkotyki. To nie przeszkodziło jego fanom, a nawet przyciągnęło ich do kontrowersyjnego piłkarza. Fani założyli kościół jego wyznania, nazywali go Il dio del Calcio i kochali nawet wtedy, kiedy ważył grubo ponad 100 kilo. Modlą się do niego do dziś modlitwą, podobną do chrześcijańskiej – „Diego nasz, któryś jest na boiskach…”. Życzenia bożonarodzeniowe składane są 30. października, w dniu urodzin Maradony. Czas liczy się od narodzin idola: rok 1961 to „pierwszy rok po Diego” – początek ery maradoniańskiej. Lepiej się nie zagłębiać w te dziwactwa… To zabawne, ale takie uwielbienie nie przeszkadza samemu piłkarzowi – a właściwie pochlebia mu. Zawsze w centrum uwagi. Na tyle nieprzywykły do bycia drugim, że w czasie audiencji u papieża Jana Pawła II potrafił obrazić się o różaniec. Uznał, że papież się pomylił, wręczając matce Maradony identyczną pamiątkę jak boskiemu Diego. Gburowaty grubas, zapatrzony w siebie jak w święty obrazek ze swoją podobizną. Diego wyznał, że po raz pierwszy zetknął się z narkotykami, kiedy występował w barwach klubu z Camp Nou (w latach 1982-84). Po raz pierwszy spróbował narkotyków w Barcelonie, miał wówczas 24 lata. Będąc w Neapolu w Napoli w 1991 roku, wpadł w sidła dopingu. Diego Maradona po raz pierwszy został przyłapany na dopingu w marcu tego roku. W jego moczu wykryto kokainę. Zdążył jeszcze zagrać swój ostatni mecz dla Napoli tydzień później przeciwko Palermo. 1. kwietnia był już w Argentynie. Do narkotyków należy również dołączyć znajomość z włoskimi zabójcami z mafii. Neapol jest to miasto Camorry, prawdopodobnie najbardziej znanej mafii na świecie. Mafiozi mieli swoją maskotkę, z którą się pokazywali i z którą balowali. „Diego, Diego, pokaż się w oknie i zobacz, co dla Ciebie mamy”. Mówił to sam Carmine Giuliano, szef Camorry. Obok niego stał okazały, najnowszy model Volvo 900. Argentyńczyk, jak na mężczyznę z pieniędzmi w portfelu przystało, lubował się w motoryzacji, ale był trochę przerażony całym zajściem, więc grzecznie spytał się, jaki interes mają w tym mafiosi. Wtedy Giuliano odpowiedział mu: „Nie spinaj się mistrzu. Jak zrobisz sobie z nami zdjęcie, to będziemy wniebowzięci”. Włoska federacja zawiesiła go na 15 miesięcy. Musiał poddać się terapii, bo inaczej groziło mu więzienie za handel narkotykami. To nie był koniec. Wpadki zdarzyły mu się jeszcze dwie. Na mundialu w USA w 1994 roku i w 1997 roku, na kilka miesięcy przed zakończeniem kariery, Maradona znów został oskarżony o branie dopingu. 24. sierpnia po meczu Boca –Argentinos (4:2) został wylosowany do kontroli antydopingowej. Wynik ponownie był pozytywny, a w jego moczu wykryto metabolity kokainy. AFA zawiesiła go tymczasowo do czasu poznania wyników drugiej próbki. To już był zmierzch króla życia i futbolu.
Po zakończeniu kariery sportowej związał się z telewizją, przez prowadzenie programu La Noche del 10, emitowanego przez Canal 13 pod koniec 2005 roku. Był także wiceprezesem Comisión de Fútbol Atlético Boca Juniors od czerwca 2005 do sierpnia 2006 roku. Od 2008 do 2010 był selekcjonerem seniorskiej reprezentacji Argentyny, z którą wywalczył awans do Mistrzostw Świata 2010 w RPA, a w turnieju finałowym awansował do ćwierćfinału. Jednak fani zapamiętają styl porażki z Niemcami i rozmiar 0-4! Doskonali taktycznie podopieczni Joachima Loewa, wgnietli w ziemię chaotyczny zespół Maradony.
Maradona lubuje się również w uchodzeniu za eksperta od wszystkiego. Miało to swoje zalety, jeśli chodzi o występy w programach rozrywkowych, gdzie potrafił urzekać swoją charakterystyczną osobowością i specyficznym poczuciem humoru. Klaun i showman. Człowiek, który rozbawiał widzów i dziennikarzy swoim zachowaniem i emocjonalnymi przemówieniami. Zajmował się wymyślaniem nowych żartów i dowcipów, a jego piłkarze grali dużo poniżej przyzwoitej normy. Gra się nie kleiła, ale przynajmniej konferencje prasowe były absolutnym one man show. Wielka legenda opowiadała o perypetiach pod prysznicem, innym razem o swoim domniemanym homoseksualizmie. Jako „ekspert” od trenowania potrafił poczynić małe szkody, jednak w 2010 roku skompromitował reprezentację Argentyny. Nie mogło to przejść bez echa, szczególnie ze względu na styl porażki z reprezentacją Niemiec w ćwierćfinale. Podczas mistrzostw w piłce kopanej w Rosji w roku 2018 kibice mogli zobaczyć “obraz rozpaczy”. Po bramce Leo Messiego w Sankt Petersburgu wyglądający na pijanego Maradona wznosił oczy ku niebu w szaleńczej euforii. Pół godziny później spał, by wrócić z dobrze znanym szałem w oczach w 87. minucie, kiedy “pozdrowił” Nigeryjczyków środkowym palcem, kiedy awansowali do 1/8 finału. Diego Maradona tak naprawdę nigdy nie porzucił destrukcyjnego stylu życia, ale w sytuacji próby sztab lekarzy stawał na wysokości zadania. W roku 2004 Diego przeholował. W 2004 roku ważył okrągłe 130 kilogramów, przy niespełna 170 cm wzrostu. W kwietniu 2005 roku wszczepiono mu bajpas. Ze wszystkich tarapatów udawało mu się wychodzić cało. W 2015 roku Maradona ponownie został poddany operacji wszczepienia bajpasów do żołądka. Dodatkowo alkohol i kokaina spowodowały problemy z nadciśnieniem i sercem.
Politykę Maradona lubił zawsze. Nie krył się z poglądami skrajnie lewicowymi, dlatego politycznie identyfikował się z bohaterami regionu, walczącymi z wyzyskiem kapitalistów – Hugo Chavezem i Fidelem Castro. W swoim czasie bardzo krytykował również George’a Walkera Busha, którego sposób rządów w USA wyśmiewał w wielu wywiadach dla argentyńskich telewizji. Diego bardzo przywiązany jest do lewicowych wartości i wizerunek Che wytatuował sobie na ramieniu. Guevara był jego rodakiem, pisarzem, dowódcą lewicowych oddziałów partyzanckich w Demokratycznej Republice Konga, Kubie, Boliwii i jedną z głównych postaci rewolucji kubańskiej. To, obok Fidela Castro, największy autorytet Maradony. Z Fidelem Castro Maradona miał bardzo przyjacielskie stosunki. Obaj panowie wymieniali ze sobą swoje przemyślenia, odkąd Castro w 2006 roku usunął się w cień. Wiązała ich jakaś więź. Fidel Alejandro Castro Ruiz był wielkim idolem Maradony, który nienawidził USA, a w osobie kubańskiego polityka odnalazł wielkiego sojusznika i fana piłki nożnej. Z ich pierwszym spotkaniem wiąże się ciekawa dykteryjka. Podczas pierwszej audiencji popularny El Comandante wymienił się z żoną Diego przepisem na ostrygi, a potem zdradził, że kiedy sam grał w piłkę, najczęściej biegał po prawej stronie boiska. –Cooo?! Pan po prawej? Pan powinien był grać na lewym ataku – zażartował Diego. Największą, obok narkotyków, zmorą naszego bohatera są podatki. Włoski fiskus wyliczył, że kwota, którą jest mu dłużny, sięga 40 milionów euro. Diego przez lata nie wracał do Neapolu z obawy przed tamtejszymi urzędnikami. Kiedy już zdecydował się na przyjazd, ci zabrali mu diamentowy kolczyk, zegarki i trzy miliony, euro zarobione za udział w programie tanecznym.
Na wiosnę 2018 roku świat obiegła niewiarygodna nowina, że niejaki Diego Maradona został prezesem klubu Dynamo Brześć z Białorusi. Gdy zapamiętamy jak ten sam Diego Maradona bawił się na ostatnich mistrzostwach świata w Rosji uświadomiłem sobie, że w Brześciu lada moment będą mieć niezły narkotykowy ciąg, co jest niepodobne do stylu władz Białorusi i samego Aleksandra Łukaszenki. Brześć to miasto niewiele mniejsze od Lublina, leżące w rozlewisku rzeki Muchawiec, przy jej ujściu do Bugu. Przez około 440 lat należał do Polski. W dwudziestoleciu międzywojennym Brześć wrócił do Polski. Z tego okresu pozostało już dużo więcej polskiej architektury, która szczególnie widoczna jest na dwóch ulicach. Z czego jedna, o zgrozo, nosi imię Lenina, druga to ul. Lewoniewskiego. Tam znajdowała się Polska kolonia urzędnicza w stylu dworkowym. Dynamo Brześć to jak na Białoruskie warunki zupełny piłkarski średniak, na podium ostatni raz stanęło 26 lat temu. Posiada stary stadion, ale po generalnym remoncie, za to na Białorusi rządzi największą kibicowską sforą. Blue White Devils skończył w tym roku 20 lat, w skład tego ruchu wchodzą No comments, Utras GroupБез Мозгов co dosłownie można przetłumaczyć na polski jako Bez Mózgów.
„Bóg futbolu” dostał od właścicieli klubu całkowitą kontrolę nad wszystkim – nad aspektami sportowymi, czyli transferami i składem oraz finansami Dynama. Można by rzec, że fani piłki nożnej z Białorusi złapali Pana Boga za nogi (lub Lenina, jak kto woli). Nic bardziej mylnego, bowiem Diego Maradona słynie z zaskakujących decyzji i ma dusze podróżnika, niestety za… pieniędzmi. Do 2012 roku w Dubaju prowadził Al-Wasl za sowitą pensję od szejków, ale potem zrobił sobie pięcioletni rozbrat z zawodem trenera. Wrócił dopiero, kiedy w kieszeni zrobiło się pusto i znów przyjął propozycję ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Zajął się drugoligowym Al-Fujairah, ale gdy nie udało mu się wrócić do pierwszej ligi, rozstał się z klubem. Bóg futbolu zstąpił na pielęgnującą komunistyczne relikty przeszłości Białoruś, ale to wcale nie musi oznaczać oświecenia tamtejszej piłki. Na pewno jednak oznaczało rozgłos i emocje. Według umowy z Białorusinami, Maradona został zaproszony do pracy w Dynamie w charakterze honorowego prezesa klubu. Jego głównym zadaniem miała być popularyzacja białoruskiej piłki nożnej, rozwój infrastruktury, udział w negocjacjach transferowych, ściąganie sponsorów oraz rozwój piłki dziecięcej i młodzieżowej. Wszyscy, którzy znali Diego wiedzieli, że z tej współpracy nic nie wyjdzie. Białorusini jak to dobroduszni Słowianie, wielką sławę przyjęli z fetą, godną króla. Powstało coś na wzór kabaretu, Boski Diego pozyskiwanie nowych zawodników rozpoczął bowiem od kawału, który wykręcił znajomemu bramkarzowi. Wszystkim rozgadywał, że podpisał kontrakt z Cristianem Campestrinim. Trzydziestoośmioletni bramkarz Dorados z Meksyku, który zaliczył niegdyś dwa występy w reprezentacji Argentyny, miał wkrótce pojawić się w Brześciu. Wtedy jednak do gry postanowił włączyć się główny zainteresowany, który wprost stwierdził, że padł ofiarą gierek swojego rodaka. Diego Maradona ze stoickim spokojem odparł „Wiedziałem, że bramkarze to idioci, ale w życiu bym nie przypuszczał, iż jesteście aż tak głupi”. Maradona zapowiadał, że budżet, którym dysponuje, pozwoli mu ściągnąć do Brześcia wielkie nazwiska. Na razie bilans Maradony wychodzi jednak na minus. Tuż po jego pierwszej wizycie w klubie, Dynamo rozwiązało kontrakt z najlepszym w tym sezonie – do spółki z Pawłem Sawickim – Artiomem Milewskim. Diego Maradona pojawił się na stadionie w Brześciu raz. W atmosferze wielkiej fiesty przyleciał na mecz Dynamo Brześć – Szachtior Saligorsk, spotkał się z kibicami, a klub zaczął szukać dla niego odpowiedniej rezydencji. Jednak od tego czasu nie pojawił się więcej na Białorusi. Nie miał też żadnego wpływu na politykę kadrową klubu. Nie minęła chwila a świat obiegła kolejna sensacyjna wiadomość. Diego Maradona jest w Meksyku! Postanowił więc skorzystać z oferty meksykańskiego Dorados de Sinaloa i został szkoleniowcem tej ekipy. Jak podała hiszpańska Marca, właściciel klubu jest także w posiadaniu Xolos de Tijuana, występującego w tamtejszej elicie. I tak skończył się białoruski sen o drużynie, która wkroczy na światowe salony.

Diego Maradona – narkoman, otyły bufon i lewicowy blagier, klaun i komik… Być może i naszym polskim piewcom „dobrej zmiany” wykręci jakiś numer?

Roman Boryczko,

grudzień 2018

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*