Czy ktoś destabilizuje Rosję?

 

Organizatorzy protestów w Kraju Nadmorskim (okolice Wierchojańska) domagają się oddzielenia Dalekiego Wschodu od Rosji – wynika z sensacyjnego raportu, przygotowanego przez specjalistów dla Dumy Państwowej, do którego dotarła Niezawisimaja Gazieta.

Autorzy raportu nie ukrywają przed parlamentarzystami, że „masowe protesty przeciwko podwyższeniu podatku na importowane samochody można rozpatrywać jako celowe działanie, skierowane na destabilizację sytuacji w wielu rejonach rosyjskich” – czytamy w dokumencie. W swoim raporcie autorzy referują też szczegółowo historię szeregu protestów na Dalekim Wschodzie, sugerując na przykład związek oświadczenia Ministerstwa Spraw Zagranicznych Japonii o nielegalności podwyższenia podatku – z flagami japońskimi, powiewającymi w rękach manifestantów i antyrządowymi plakatami, grożących oddzieleniem Kraju Nadmorskiego – pisze Niezawisimaja Gazieta.

Specjaliści, którzy przygotowali raport uważają, że wszystkie protesty – od tych z Moskwy po Wierchojańsk – organizowane są według scenariusza, przypominającego wydarzenia kolorowych rewolucji. Eksperci Dumy oskarżyli siły międzynarodowe o wykorzystywania kryzysu finansowego dla próby polityczno-społecznej destabilizacji Dalekiego Wschodu, gdyż pokazują Rosjanom w charakterze wroga ich własne państwo.

W przypadku Rosji wszelkie analizy zachodnie biorą zawsze w łeb. Wróżono już jej rozpad przy okazji walk w Czeczenii, narastania separatyzmu w Jakucji i trudności w eksploatacji syberyjskich kopalin. Raporty (głównie amerykańskie) przywoływały dziesiątki faktów, opinii tzw. ekspertów niezależnych etc. Ale gdy zapoznawał się z nimi ktoś, kto Rosję zna nie tylko z ekranu telewizora, okazywały się być opartymi nie na stanie faktycznym, a na mniemaniach Amerykanów o wielu dziedzinach życia Rosji, wykrzywionych poprzez stereotypy. Naiwność zachodnich uczonych zadziwiała. (Było tak choćby z „naukową” analizą Rajana Mennona i Grahama E. Fullera nt. wojny czeczeńskiej, publikowaną w Foreign Affairs [vol. 79, nr 2], którą na potrzeby „Ulicy Wszystkich Świętych” przetłumaczyli Marek Kłuciński i Lech L. Przychodzki [nr-y 4 (7) i 5 (8) z roku 2000], gdzie nawet mapki republik kaukaskich nijak się miały do rzeczywistości, nie mówiąc o wnioskach obu amerykańskich politologów).

Tym ciekawszy zdaje być raport rosyjski. Jego autorzy wiedzą, o czym piszą. Z drugiej strony absolutnie wykluczyć nie można celowej dezinformacji. Ilekroć Rosja jest (lub przedstawiana bywa przez Kreml) jako kraj w niebezpieczeństwie – aktywizują się siły nacjonalistyczne, żywotne tam, jak niemal nigdzie indziej.

Skoro Moskwę czekają niebłahe kłopoty gospodarcze, a przy tym zwiększone wydatki zbrojeniowe (ta sama Niezawisimaja Gazieta informuje właśnie, iż Chiny szykują się do „wielkiej wojny”) – uruchomienie w obywatelach przywiązania do własnego, choć niezbyt im zawsze życzliwego ojczystego kraju, może być jedną z socjotechnik, mających na celu podtrzymanie jedności Rosji. Daleki Wschód – choć dostarczał miliardów rubli – był traktowany przez Kreml po macoszemu. Ci, którzy tam mieszkają, znają tylko zimno i ciężką pracę. Ale są też niebywale odporni na wszelkie trudności.

Czy rzeczywiście woleli by być obywatelami Nipponu i co na to sami (mający przecież własne kłopoty po katastrofie Fukushimy Daiichi) Japończycy – czas pokaże. Kraj Nadmorski jest ważny dla Rosji tak surowcowo, jak strategicznie. Kreml dobrowolnie z niego nie zrezygnuje. Jeśli Niezawisimaja… tylko straszy – to wybrała faktycznie czuły punkt rozchwianego imperium. Tym niemniej scenariusz rozpadu Rosji na razie nie ma szans na realizację. Zbyt niedawno upadł ZSRR, o czym na Kremlu wciąż się pamięta. Na „grudzień 1990 bis” – nikt już nie pozwoli.

 

Jerzy K. Stępniewski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*