Czy chcemy być społeczeństwem, świadomym swych praw?

                                                                                   

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Ten przydługi tytuł jest tak skonstruowany, że statystyczny Polak nie będzie miał kłopotu z odpowiedzią. Chcemy, ale… Na co dzień coraz więcej czasu poświęcając pracy i próbie podniesienia pensji choć o kilkaset złotych – zapominamy, że walka ekonomiczna naszych rodzin toczy się w pojedynkę i to jest na rękę wszystkim. Począwszy od firmy, jaka nas zatrudnia, skończywszy na biurokratach różnych urzędów, którzy nas prześwietlają i zmuszają do różnorakich danin wobec aparatu państwa.

Podobno jesteśmy społeczeństwem, narodem, wspólnotą? Jesteśmy? Wydaje mi się, że na co dzień wygląda to zupełnie inaczej. Mówimy tym samym językiem, oglądamy polskojęzyczne stacje, niektórzy nawet mają jakieś preferencje polityczne – a latem wszyscy mają nieprzyjemność leżeć nad Bałtykiem na kocu obok siebie lub wężykiem iść w pielgrzymce nad Morskie Oko, ale nic poza to. Nie chcemy być razem. Trudno mi powiedzieć, z czego to wynika, ale Polak za Polakiem nie stanie dziś murem.

Patrząc na takie zachowania pod kątem logicznym, ten wyścig szczurów ma jednak sens, bo w wielkim peletonie biegnących i przepychających się łokciami daje równe zasady. Wygrywa najsilniejszy osobnik, najsilniejszy psychicznie i fizycznie. Tylko po co tyle słów o martyrologii, patriotyzmie, Bogu? Do czego te wszystkie wartości są nam potrzebne pośród monotonii dnia codziennego, jeśli naszą pracę wykonujemy jak roboty, nie odzywając się do siebie, w sklepie unikamy spojrzeń, sąsiadów widujemy tylko przez wizjer w drzwiach… Izolujemy się od otoczenia i nasz dom jest naszym królestwem, naszym państwem. Wolne elektrony są łatwe do kontroli przez tych, których życie wypełnione jest jednak misją. Służby mundurowe, setki tysięcy urzędników, politycy, bankierzy, kapłani… Oni są wspólnotą i mają nad osamotnioną jednostką przewagę siłową i monopol na codzienne newsy, które się nam dozuje. Po wielu rozczarowaniach, jakie dotknęły zwykłych Polaków od lat 8o. – myślę o klęsce postulatów Solidarności, po Okrągły Stół czy reformy Balcerowicza, które ekonomicznie dobiły konający naród, zaś na szerokie wody wypchnęły nową klasę ludzi służb i tych spod ciemnej gwiazdy. Lata mijały i impas nie traci na sile a wręcz się pogłębia. Arogancja władzy, wielka emigracja, zaś dla tych, co zostali – władza serwuje zakusy wprowadzania instrumentu kontroli siłowej, prawnego wyzysku przez pracodawców, a w mediach trwa zastraszanie narodu. Nawet nasz słynny noblista, elektryk Wałęsa, pośród trwającego od lat słowotoku napomknął coś o… strzelaniu do tłumu tych, co „nie z nami”. Jak więc zjednoczyć rozbitą masę ludzi, pod jakimi sztandarami i o co walczyć – jest to robota dla społeczników. Zostało nas jeszcze kilku, nie daliśmy się omamić srebrnikami, wciąż wierzymy!

Internet jest idealnym narzędziem dla takiego typu zachowań społecznych i tylko tak bezpośrednio podawana informacja – jest w stanie znaleźć adresata. Musi być to jednak informacja prosta w swoim przekazie, dostosowana do dzisiejszego czasu codziennej gonitwy w walce o chleb. Jednoczmy się i nie poddawajmy!!!

Nie dzielmy się, miejmy marzenia, współpracujmy, bądźmy solidarni, pomagajmy sobie w potrzebie, pokazujmy innym, że nie wszyscy zeszli na psy!

 

(AWANGARDA)

SIERPIEN 2013

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*