Co złego lub dobrego przyniesie Polsce „zaraza”? (2)

Ma się ów rząd z czego cieszyć, bo jako prymusi izolacjonizmu zdaliśmy test globalistów na piątkę z plusem,  może nawet dlatego wszelkie prognozy, mówiące o zachorowalności w naszym kraju podają, że szczyt epidemii w Polsce minął. 339 ofiar śmiertelnych, według Amerykanów może powiększyć się nawet do 650 i na tym będzie koniec. Jednak do pełnej normalności nam jeszcze bardzo daleko – właściwie cała egzystencja narodowa czy to podmiotów prywatnych, czy klasy pracującej – uzależnione są już od decyzji służb sanitarnych. Te w Polsce kierują się zaleceniami Światowej Organizacji Zdrowia, która to przecież wymyśliła tak idiotyczne scenariusze jak przechodzenie z banknotów na karty płatnicze (bo można zarazić), czy zbawienny na człowieka wpływ izolacji.

Dziś WHO podaje, że na skutek podjętych przez globalistów działań, mających w konsekwencji prowadzić do pozbycia się i zneutralizowania koronawirusa, „przy okazji” może umrzeć kilka milionów dzieci, które zostają dziś pozbawione między innymi opieki szkolnej jak i współistniejącej z tą placówką opieki żywnościowej.  Szkoda, że organizacja ta nie wspomniała niczego o umierających pensjonariuszach domów opieki i domów seniora, co to dziwnym trafem zarażają się i umierają masowo.

Ludzie stan odosobnienia przeżywają każdy swój własny sposób. Starsi potrzebują to zrozumieć, przegadać, młodsi, zero-aktywni są pokoleniem od czarnej roboty i wszystko wykonują bez zrozumienia. Jednak wszystkim dokucza depresja, wywołana izolacją, agresja wywołana karami, poczucie wyobcowania, tlące się pomysły buntu przeciwko władzy i jej sanitarnym nakazom! Według GUS-u średnia wieku kilkuset Polaków, zmarłych na Covid-19 to 73 lata. Zarazić się mogli wszyscy, ale jak widzimy szczep ten nie jest groźny na tyle, by nie można było go przechorować i przeżyć. Zamknijcie gospodarki na kilka miesięcy może być bardzo niebezpieczne. Jednak pewnie scenariusze – nie będące przypadkami – przedstawię Czytelnikom w dalszej części tekstu.

 

Polityka dnia codziennego kraju z dykty

Polityczny jazgot brzmi w Polsce ze zdwojoną siłą. Nic się w tej materii nie zmieniło, gdyż do tradycyjnego ujadania doszła tak ważna kwestia, jak wybory prezydenckie, których bez zmian w Konstytucji RP lub wprowadzenia przepisów o stanie nadzwyczajnym przełożyć nie sposób.

Z Sejmu wizja wyborów korespondencyjnych trafiła do Senatu (obsadzonego przez Koalicję Obywatelską i ten zamierza wykorzystać ustawowe maksimum 30 dni), co prognozuje, że plan Kaczyńskiego spali na panewce. Po pierwszej rejteradzie Kidawy-Błońskiej, która wezwała kandydatów opozycji, startujących w szranki z urzędującym obecnie Andrzejem Dudą do wycofania się – opozycja jednak walczy dalej. Jednak co to za kontrkandydaci. Biedroń, Hołownia (stajnia Gazety Wyborczej i liberalnie oświeconych ludzi z fiksacją na świat realny). Bosak i Jakubiak (w oparach Korwina i jego destrukcyjnego liberał-hitleryzmu). Kosiniak-Kamysz (doktor nauk medycznych, w latach 2011–2015 minister pracy i polityki społecznej). Osobnik niegłupi, ale już ciążą na nim powiązania ze skazanym za „aferę podsłuchową” Markiem Falentą. Firma LeadBullet (w której Falenta miał mniejszościowe udziały) zajmowała się pozycjonowaniem strony prezesa PSL. Nieżyjący już podobno Jan Kulczyk, podsłuchany, chwalił swego czasu nieudane reformy Kosiniaka-Kamysza -podwyższenia wieku emerytalnego i reformy Otwartego Funduszu Emerytalnego.

Część spraw, związanych z tzw. aferą podkarpacką, w której zarzuty usłyszeli czołowi politycy i działacze PO i PSL z Podkarpacia, trafiła do tarnowskiego sądu; w jednej z nich orzeka sędzia Mariusz Kosiniak, spokrewniony z szefem PSL-u – Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem. Co tu dużo gadać… tragedia!!!

Małgorzata Kidawa-Błońska to „chętna” z łapanki! Kidawa-Błońska jest kobietą zamożną. Urodziła się w wielopokoleniowym siedlisku Grabskich, w domu po dziadkach w Ursusie. Dom jest emanacją zasobnego, wielopokoleniowego zasiedzenia; wypełniony antykami. Kandydatka pochodzi z klanu przedwojennych premierów, prezydentów i profesorów. Przeciwieństwem pani Małgorzaty stał się jej mąż – „chłopak z familoków”, sąsiad i stryj samego Ryśka Riedla z Dżemu, późniejszy reżyser po łódzkiej filmówce. Późniejsza posłanka wchodzi w świat filmu. Współwłaścicielka Gambit Production, gdzie odpowiadała za produkcję filmów, programów telewizyjnych i reklam. W 2005 roku wchodzi na ekrany kin majstersztyk jej męża, znakomity film Skazani na bluesa. W 2011 r. PiS-owska propagandówka, Gazeta Polska, opublikowała zdjęcie młodziutkiej Małgorzaty Grabskiej z Ryszardem Gontarzem, funkcjonariuszem SB i UB, który jako dziennikarz brał udział w nagonce antyżydowskiej w 1968 r. Na zdjęciu wyglądali na zaprzyjaźnionych. Fotografia pochodziła z planu filmu Zamach stanu w reżyserii Ryszarda Filipskiego, według scenariusza Gontarza. Nie wiadomo, po co młodziutka dziewczyna kręciła się w takim towarzystwie? W 2005 r. radna Warszawy, była wybierana do Sejmu z list Platformy Obywatelskiej aż przez okres pięciu kadencji. Przez kolejne siedem lat szefowała warszawskim strukturom partii. W latach 2014–2015 sekretarz stanu w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, w 2014 rzecznik prasowy drugiego rządu Donalda Tuska, w 2015 rzecznik prasowy rządu Ewy Kopacz. Dziś, po odejściu w cień Grzegorza Schetyny, szefowa Platformy Obywatelskiej. Temat majowych wyborów w Polsce, to – jak widać – wielki znak zapytania… (Cdn.)

Roman Boryczko,

kwiecień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*