Ciągle zdradzani Kurdowie! (2)

Gdy w ubiegłym roku, po wybuchu wojny domowej w Syrii, ofensywa ISIS zaczęła się rozpędzać, w każdym zdobytym mieście na islamistów czekały setki ton zdobycznego, amerykańskiego sprzętu. A jaką rolę w syryjskim konflikcie odegrało państwo, które z Syrią ma najdłuższą, bo ponad 800-kilometrową granicę, tj. Turcja? Kuveyt Turk Bank (KTB), czyli tureckie instytucje finansowe, ochoczo wspierały palestyński Hamas, obchodziły sankcje na rząd wenezuelski, handlowały złotem z objętym sankcjami Iranem oraz prały pieniądze reżimu syryjskiego. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że owe instytucje pomagały ISIS. Wikileaks swego czasu opublikowała maile, które ujawniały, jak zięć prezydenta Turcji, Erdogana, Berat Albayrak, pomagał ISIS sprzedawać na rynku złupioną ropę naftową.

Kolejną sprawą był narybek z całego świata, który z łatwością przedostawał się na tereny Syrii, ponieważ najwięcej twierdz ISIS było umiejscowionych właśnie dookoła granic Turcji. Turcy oferują znacznie więcej niż łatwe przekroczenie granicy: zapewniają większość funduszy ISIS, logistykę, szkolenia i broń. Tureckie ambulanse wywoziły bojowników ISIS ze stref walk między Kurdami a ISIS do tureckich szpitali (znane jest np. zdjęcie dowódcy ISIS, Abu Muhammada, w łóżku szpitalnym w Hatay).

Kolejnym państwem, oskarżanym o wspieranie byłego już (?) Państwa Islamskiego, jest Izrael! Ministerstwo Obrony Federacji Rosyjskiej, państwa wspierającego militarnie prezydenta Syrii, Asada, wielokrotnie informowało, że wojska Izraela współpracują taktycznie, bombardując cele rządowe i umożliwiając ofensywę dżihadystów. To dzięki Rosji i Iranowi syryjski reżim utrzymał swe panowanie a radykałowie islamscy, których oddziały były stopniowo niszczone przez wojska Syrii, Rosji i Iranu, gwarantują dziś Baszszarowi al-Asadowi utrzymanie władzy w kraju.

Globalna polityka na tamtejszym terenie jest grą różnych graczy, czasem zupełnie sobie wrogich – lecz nie uwzględnia ona poprawienia sytuacji narodów, jest walką o panowanie i o złoża naturalne, które w łatwy sposób siłą można zagrabić. Mówiąc kolokwialnie: to walka bandyckich klanów o osłabienie silniejszych bądź słabszych państw narodowych. Stany Zjednoczone Ameryki Północnej dla interesu globalistów są w stanie wejść w sojusz z najgorszymi draniami, religijnymi radykałami a również z lewicową partią – kurdyjskie Powszechne Jednostki Obrony (YPG) stanowiły co prawda część Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), ale to Kurdowie byli główną siłą, która pokonała Państwo Islamskie (ISIS). Rękami Kurdów zgnieciono radykałów, do niedawna przecież panujących nad znaczną częścią Syrii oraz Iraku, gdzie dżihadyści zaprowadzili rządy tak skrajne, że nawet Ajman al-Zawahiri – następca Osamy ibn Ladena i przywódca Al-Khaidy potępił Państwo Islamskie za stosowane przez nie metody. Aby pokonać Państwo Islamskie, Stany Zjednoczone zawarły sojusz i dostarczały uzbrojenie oraz szkoliły siły kurdyjskie, a jednostki sił specjalnych USA walczyły z lewicowymi utopistami ramię w ramię przeciw ISIS.

Prezydent Donald Trump całkowicie ośmieszył się stwierdzając, iż co prawda „lubi” Kurdów, ale że Kurdowie nie pomagali Stanom Zjednoczonym na przykład w czasie lądowania w Normandii więc USA nie mają względem nich większych zobowiązań niż te, które działy się między nimi aktualnie. Trump stwierdził, iż ich deal właśnie dobiegł końca, bowiem Państwa Islamskiego faktycznie już nie ma a dążenia kurdyjskie do choćby cienia autonomii na terenie Syrii (w Rożawie istnieją faktyczne socjalistyczne wspólnoty kurdyjskie) nie leżą w kompetencji administracji USA. Widocznie sojusznikiem USA jest się tylko wtedy, gdy reprezentuje się interesy tego mocarstwa i nic więcej, jeśli w grę wchodzi walka o własne terytorium – USA do żadnej lojalności już się poczuwać nie musi! (Cdn.)

Roman Boryczko,

październik 2019

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*