Chytre lisy, przywódcy stada (2)

Polskie kobiety mają prawo do walki, polscy mężczyźni mają prawo do lepszego bytu. Ale czy to nie dziwne, że przywódczynią polskich kobiet w ich walce staje się obrzydliwie wulgarna figurantka?

Głównym celem owej „agitatorki” jest władza sama w sobie, czyli stanowisko rządowe. Od sześciu lat prawniczka i bizneswoman Lempart zniża się do poziomu ludu i przepycha się łokciami przy protestach przeciw reformie wymiaru sprawiedliwości, organizowanych przez Komitet Obrony Demokracji czy kontr-miesięcznicach smoleńskich, organizowanych przez Obywateli RP. W 2018 roku kandydowała na prezydenta Wrocławia, rok później startowała z list Wiosny Roberta Biedronia do Parlamentu Europejskiego. Jest jedną z liderek  Strajku Kobiet jako feministka, zwolenniczka zalegalizowania małżeństw par homoseksualnych czy liberalizacji prawa aborcyjnego, zezwalającego na zabijanie nienarodzonych dzieci do 12 tygodnia ciąży. W tej ostatniej kwestii od kilku lat organizuje manifestacje zwane Czarnymi Protestami, podczas których daje się poznać nie tylko z ostrych poglądów, ale również ostrego języka.

Z wulgarnego języka najwyraźniej uczyniła swoją wizytówkę, o czym przekonali się również politycy opozycji. Lider PSL, Władysław Kosiniak-Kamysz usłyszał od Lempart przed Sejmem, żeby „wyp***ał z tym referendum”, z kolei Szymonowi Hołowni, gdy ten wsparł protesty, dała się we znaki w mediach społecznościowych. „Czy ktoś mógłby od nas powiedzieć panu Hołowni, żeby wyp***dalał? Bo my robimy rewolucję i nie mamy czasu zajmować się każdym politycznym palantem, chętnym do powiezienia się na nas”. Marta Lempart i jej partnerka – prawa ręka feministycznej rewolty – Natalia Pancewicz żyją sobie wygodnie z dwoma pieskami, wyczekując konkretnych propozycji i obiecanych przez PO wakatów. Jej żydowska rodzina – jak sama mówi – jest w stanie wszystko jej wybaczyć. „Bo jestem „nasza” – u nas, zarówno po stronie mamy, jak i taty, obowiązuje taka mafijna, plemienna mentalność. „Nasz” nie może zrobić nic złego, niezależnie od tego, co robi.”

Zachowanie Marty Lempart doprowadziło do postawienia jej zarzutów przez prokuraturę. Wśród nich jest znieważanie funkcjonariusza, publiczne pochwalanie przestępstw i sprowadzenie niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, przez organizowanie nielegalnych zgromadzeń w trakcie pandemii. Liderka Strajku Kobiet jest też oskarżona o zablokowanie kontroli Państwowej Inspekcji Pracy w swojej firmie. Jej nazwisko pojawia się również w śledztwie, dotyczącym nadużycia uprawnień przez kierujących Operą Wrocławską.

Prezydentowi Rafałowi Dutkiewiczowi bardzo pasuje rola pani Lempart – on kocha wszystko, co kochają bogaci, co multikulturalne i pro-aborcyjne. Krótko mówiąc: kocha to, co kochają Lempartowie. Marta Lempart z pewnością nie zaliczy do udanych ostatniego protestu, gdzie wraz z aktywistami ze Strajku Kobiet poplamiła czerwoną farbą drzwi wejściowe do siedziby PiS. Był to polityczny protest przeciwko obywatelskiemu projektowi zaostrzenia kar w związku z aborcją – jej polityczny manifest został jednak przerwany przez… panią sprzątającą, która wściekła się na rozlewanie farby i brudzenie wokoło. „Kto to tak zrobił?” – dopytywała wyraźnie zdenerwowana kobieta. „Otóż ja. Ja walczę za pani dzieci też” – przyznała Lempart. „To niech pani umyje teraz!” – wykrzyczała na to sprzątaczka. Liderka Strajku Kobiet odpowiedziała jednak „Nie!”. „A pani myśli, że mi za co płacą? Miliony zarabiam, żebym za kogoś sprzątała?” – dopytywała kobieta.

Robotnica sprzątająca dostała od kawiarnianej lewicy czytelny przekaz, gdzie obecnie jej miejsce w szeregu! Nie pierwszy raz w historii… Nawet stronniczki pani Marty powoli otwierają oczy! „Transfobko, ABW się sprzedałaś, Strajk Kobiet roz******ś” – taki transparent zawisł na bramie siedziby Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. (Cdn.)

Roman Boryczko,

grudzień 2020

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*