Nie chcemy Polski mobbingiem stojącej!

big-brother-jpgCzy w Polsce istnieje rynek pracy, czy pracę dostaje się niejako z mobbingiem, jako przystawką? Wystarczy wejść w Sieć na fora, dotyczące pracy w firmach państwowych i prywatnych, małych i dużych… Jak RP długa i szeroka – po przewertowaniu wielu wpisów dostrzeżemy, że jedno się powtarza. Wszędzie polski pracownik jest gnębiony, szykanowany i poniewierany. To zjawisko jest tak masowe, iż mogę spokojnie nazwać je dżumą, którą Polacy sami sobie wyhodowali i którą pielęgnują we własnych ogródkach. To, że odnosimy się do siebie nieufnie, kopiemy pod sobą dołki, hołdujemy krętactwu i cwaniactwu – idzie w sukurs pracodawcy. Dla korporacji liczą się dwie cechy idealnego przyszłego pracownika – pracoholizm nie poparty racjonalizmem (ludzie dla kariery zostają na niepłatne nadgodziny) oraz zupełny brak zasad i moralności. W takim tyglu wygrywają ci, którzy traktowani są rodzinnie z racji koligacji, partyjnych skojarzeń, komunistycznych sentymentów (telefon o pracę do towarzysza). Reszta nieszczęśników z wolnego naboru, przekraczając bramy korporacji wkracza w świat obozu pracy. Zagraniczni inwestorzy dziś często odpuszczają bezpośredni nadzór, nie chcąc uczestniczyć w tego typu procederze. Wystarczy, że śrubują normy tak, by zapanował chaos i patologia. Polacy nie umieją rządzić. Znają tylko zasadę siły a sprzyjają też temu sztywne struktury organizacji o zhierarchizowanym sposobie zarządzania. Szef ma zawsze rację, jest nieomylnym bogiem, mogącym wszystko. Każde jego słowo, gest, mimika rozbierane są na części pierwsze, analizowane i traktowane z nabożną czcią. Ci, co tworzą ów łańcuch zależności, mają chyba świadomość, iż takie zachowanie zwykle generuje bezsensowne polecenia, wydawane podwładnym i obarczanie ich dużą odpowiedzialnością przy jednoczesnym ograniczaniu uprawnień. Do tego organizacyjny nieporządek, niekompetentne zarządzanie, zła atmosfera w miejscu pracy, brak zachowań koleżeńskich. Nikt niczego nie koordynuje, szalupa płynie bez sternika – a za wszystko odpowiedzialna jest zazwyczaj wybrana z tłumu ofiara. Przecież dzieje się tak od lat i jakoś żaden rząd tego problemu nie podniósł do rangi kluczowych. Wszak godzi on i w sferę prywatną obywatela Polski, sferę zniszczenia fizycznego oraz psychicznego, czego koszty ponosi np. państwowa służba zdrowia.

***

Przez wiele lat byłem obiektem nękania psychicznego, dyskryminacji i prześladowania w miejscu pracy. Od czego zawsze się zaczyna? Zaczyna się od tego, na ile przełożony może sobie pozwolić w procesie „formatowania” pracownika i jego zniewolenia oraz jaki skutek ten proces odniesie. Ideałem jest jednolita, bezwolna struktura ludzkiej glinianej masy, jaką ulepi – skaczącej sobie do gardeł, hołdującej procesom, zachodzącym w zwierzęcym stadzie. Wygrywają silni, słabi siedzą cicho a mający własne zdanie przyjmują (lub są do tego zmuszani) pozycje samca beta – odtrąconego ze stada, mającego niewielkie szanse na przeżycie w tej nienormalnej wspólnocie – acz czasem z trudem tolerowanego. Co ciekawe, zachowania samca alfa, którym jest zazwyczaj pomysłodawca tego stanu rzeczy, zazwyczaj rozmijają się z cechami, jakimi posługują się zwierzęta w stadzie. Główny mobber alfa co i rusz udowadnia wszystkim pokaz siły i męskości poprzez krzyk i poniewieranie innych, przez co bliżej mu do nieopierzonego nastolatka niż do przywódcy. Pewność siebie – tą cechą nie jest wszak machanie rękami, dumne wypinanie klatki oraz chamskie traktowanie każdego z góry… Arogancja nie jest cechą samca alfa! Przywódca, jak każdy facet (czy kobieta) jest tylko człowiekiem i gdy trzeba, potrafi swoją dumę schować do kieszeni. Kiedy trzeba zmienić zdanie potrafi przeprosić. Mobber alfa zna tylko pozycję siły, gdzie tylko koszty ma rację, tworząc często sytuacje komiczne lub zagrażające życiu innych. Samiec alfa jest honorowy, słowny, nie zmienia zdania w zależności od okoliczności, zawsze jest uczciwy. Jego karykatura, czyli mobber alfa jest dziecinnym krętaczem, okłamuje innych i siebie. W jego mniemaniu oszukuje w taki sposób, że nikt tego nie dostrzega. I tu pojawia się kolejna cecha – spryt, lecz jest to spryt wiecznego kłamcy, osoby słabej i niezorganizowanej a nie spryt wielkiego przywódcy, działającego w imieniu stada.

codziennosc

U podstaw mobbingu leży jakiś konflikt, przypisywany zawsze konkretnej osobie. Powstaje na linii sprzeczności interesów relacji: pracownik – przełożony. Konflikt jest jednak sprawą krótkotrwałą, którą zawsze można zakończyć polubownie – lub z drugiej strony: rozstając się. Mobbing jest nierozwiązywalny, dotyczy jednej osoby, nie wnosi ze sobą kompromisu. Ta patologia niesie za sobą długotrwały, patogenny proces, dający w świecie nowoczesnych technologii wielkie pole do popisu. Zwykłe donosy, szykanowanie, prowokacje, ciągła krytyka czy okazywanie niechęci danemu pracownikowi – już nie wystarczą. Dziś każdy błąd osoby obserwowanej może urosnąć do miana być czy nie być przedsiębiorstwa. Zmaganiom niszczenia przyglądają się świadomie czy nieświadomie biuro i szefostwo, traktując je jako „rzymskie igrzyska”, podczas których rozszarpywanych przez lwy chrześcijan traktowano podnieceniem i brawami. Pracownik poddany mobbingowi jest śledzony, nagrywany telefonami komórkowymi, robione mu są zdjęcia, mierzony czas pracy a nawet czynności fizjologiczne. „Big Brother” połączony z „Truman Show”. Wszystko może być wykorzystane jako zarzewie permanentnego konfliktu i ciągłego nękania. W takiej układance ludzie słabi psychicznie postawieni są przed prostym wyborem. Być katem – czy okazać człowieczeństwo? 90% polskiego społeczeństwa deklaruje wiarę katolicką i postępowanie zgodnie z dekalogiem. Okazuje się, że przynależność do wspólnoty parafialnej, osiedlowej czy dzielnicowej deklaruje już co czwarty. W przypadku mobbingu po mojej stronie nie stanął NIKT! I nie mówię tu o jakiś krzykach, awanturach, strajkach, manifestacjach solidarności – mogących skutkować wcześniejszym zwolnieniem z pracy. Zostałem odtrącony, bez kontaktu z wieloletnimi znajomymi – proces domknął się z sukcesem!

Termin mobbing pochodzi od angielskiego czasownika „to mob”, oznaczającego: „szarpać”, „atakować”, „źle się obchodzić”, „oblegać”… Co do rzeczownika mob, oznacza on „tłum”, „zgraję”. W języku angielskim Mob pisane dużą literą oznacza „mafię”. Łącząc to w całość – zgraja, uformowana tak, by myślała jako jedno ciało, dostała czytelny sygnał do mobbera alfa i jego pomocników do rozszarpania ofiary. Co ciekawe, nie jestem z innego kręgu kulturowego, nie jestem wyznawcą innej religii czy manifestowanej orientacji seksualnej, co w społeczeństwie polskim – mimo fałszywej tolerancji – mogło by wywołać atak agresji. W dodatku od zawsze miałem opinię w firmie osoby bardzo ciężko pracującej, zaangażowanej, kompetentnej, której można powierzyć wiele zadań, potrafiącej pracować bez nadzoru, samodzielnej i kreatywnej. Nie jestem też szczególnie słaby psychicznie – lecz na ewidentne karanie mnie za błędy innych zawsze reaguję i odmawiam podporządkowania się.

Obecna sytuacja, jaka mnie dotknęła, jest formą represji – tj. uporczywego zmieniania mi miejsca pracy, połączonego z podważaniem mojej reputacji, co ma miejsce już trzykrotnie w ciągu dwóch lat pracy a wcześniej nasilone było w nieco mniejszym stopniu. Nie zmienia to faktu, iż na skutek silnego stresu przez rok brałem leki na nerwicę. Dziś dochodzi do tego jeszcze zniszczenie mojej osoby poprzez sugestię zmiany umowy z dotychczasowej – na czas nieokreślony, na umowę czasową. Przegrałem! Jako osoba szykanowana, upokarzana i traktowana instrumentalnie, znajduję się na przegranej pozycji, nie mogąc się nigdzie zgłosić po pomoc. W firmie, gdzie pracuję, nie ma związków zawodowych a przedstawicielem załogi jest człowiek zupełnie nie zainteresowany kwestiami pracowniczymi. Również wytoczenie procesu korporacji o zasięgu globalnym nie ma sensu, bo w sądzie muszę mieć świadków na poparcie moich tez (patrz wyżej – takowych nie ma i nie będzie), dowody w postaci nagrań (obłożony pracą ledwie nadążałem z jej wykonywaniem, a dowody – owszem –  zbierali, ale moi oprawcy). W przypadku kwoty do 50 000 zł jako zadośćuczynienie – powód nie jest obarczony kosztami sądowymi, ale w przypadku przegranej pozwany (globalna korporacja, wynajmująca adwokata „ze znanym nazwiskiem”) obarcza kosztami obrony powoda, co może i tak rozjechanego walcem mobbingu człowieka doprowadzić do samobójstwa. Rzeczpospolita stoi dumnie na straży wzrostu gospodarczego a zapomina, że ten wzrost wypracowujemy MY SAMI, maluczcy z dołu, będący trybikami… Rządzących jednak nie interesuje, w jakich warunkach pracujemy, jakie zarobki przynosimy do domu oraz w jakiej kondycji fizycznej i psychicznej jesteśmy!

Broniąc się przed korporacyjnym terrorem w obliczu wyalienowania, odsunięty od społeczności firmy, po poradę udałem się do ważnego urzędu, jakim niewątpliwie jest Państwowa Inspekcja Pracy. Urząd to nowoczesny, z własnym ochroniarzem. Urzędnicy pod krawatami, panie w garsonkach. Dostałem się na audiencję do kobiety, zajmującej się prawem pracy i poradami prawnymi. Wyraźnie zmęczona kazała mi się streszczać. Przeszedłem do meritum – urzędniczka, sądząc po minie, niczego nie zrozumiała. Rady typu „Niech pan robi, co pan uważa”, „Skąd ja mam wiedzieć, co pan zrobi” czy „ A może pan pójdzie do TVN-u?” o tyleż są niestosowne, co chamskie. Urząd stworzony, by interweniować, stoi na straży pracodawcy, sugerując, że na mobbing to ja muszę „mieć poważne kwity”, a obecnie mogą wysłać do firmy inspektora, tylko muszę im powiedzieć w jakich godzinach, by coś tam stwierdził. Dostałem też… wzór donosu – imienny lub z opcją anonimowości. Według urzędnika PIP-u praca bez urlopu nie jest wykroczeniem, dyskryminacją czy mobbingiem, praca na wózku bez pozwoleń zakładu również jest jakąś normą (odebrałem tę reakcję, jakbym szukał dziury w całym). Obarczanie nadmiarem pracy i ciągła inwigilacja – to już było ponad siły urzędniczki i nakazała mi się zwolnić: „Bo tam się nie da pracować!”. I ja to wiem, tylko patrząc z logicznego punktu widzenia po poradę zgłaszają się albo ludzie zdesperowani – albo stojący na krawędzi i na pewno ci, którzy nie śpią na pieniądzach. Miast szczególnego wyczulenia, profesjonalizmu i chęci do pokonywania korporacyjnej patologii – dostajemy urzędniczą nudę. Szare ściany, nudna praca bez efektów, tona papierów i ci wredni petenci z dziwnymi problemami…

Kontakt z poradami prawnymi pro publico bono przez Internet jest też czystą fikcją, podobnie jak rozmaite fundacje, biorące za te porady granty a pomagające rocznie kilkudziesięciu ludziom. Temat mobbingu jest Polakowi obcy! Zgnilizna przeżarła nasze życie na wylot i stała się pełnoprawną jego częścią, bez której ciężko żyć. Zatarło się zupełnie pojęcie dobra i zła. Trwać i tylko trwać – to marzenie oraz cel wyzyskiwanej klasy pracujących na korporacyjnym wikcie.

Mam tylko dwa wyjścia: obronić własną godność za cenę utraty pracy, albo pozostać w pracy za cenę utraty godności i zdrowia.

MOSCOW, RUSSIA - JULY 30: Polish pole vaulter Wladyslaw Kozakiewicz jubilates after setting a new world record in the Olympic pole vault final 30 July 1980 in Moscow and winning the gold medal. (B&W only) (Photo credit should read STAFF/AFP/Getty Images)

Takich jak ja są miliony, opuszczonych przez własny kraj, zajęty smoleńskimi miesięcznicami czy walką z… poprzednim systemem, który nowe pokolenie pamięta już tylko z historii (stąd można mu o nim opowiedzieć każdą brednię). Na niewolnictwie nie urosły i nie urosną nigdy piękne kwiaty!

Roman Boryczko,

2016

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

*